W piątek Piotr Protasiewicz już po trzech wyścigach miał na swoim koncie osiem punktów. Później jednak upadł i do samego końca musiał walczyć o podium. - Po upadku przede wszystkim obawiałem się o swoje zdrowie, ale na szczęście byłem tylko poobijany. Popełniłem błąd, bo bardzo chciałem - powiedział żużlowiec.
Październikowy termin miał przełożenie na to, że zawodnicy pojechali w turnieju z marszu. - Trochę wyszła moja przerwa, bo przez dwa tygodnie nie jeździłem na motocyklu i nie miałem żadnych treningów. Na motor wsiadłem prosto z samolotu. Mogłem mieć pewne miejsce w trójce po czwartym biegu, a skończyło się na tym że musiałem walczyć o punkt w piątym wyścigu. Cieszę się, że nie na darmo przyjechałem pojeździć jesienią i kończymy sezon z dobrym rezultatem - dodał Piotr Protasiewicz.
PZM musi zająć się zwolnieniami lekarskimi. Zobacz więcej!
Doświadczony żużlowiec pojedzie w eliminacjach do Grand Prix. Miał też prawo jazdy o mistrzostwo Europy, gdzie z gdańskiego finału zakwalifikowało się trzech zawodników, którzy wyrażą taką chęć. - Ja jadę tylko w eliminacjach do Grand Prix - powiedział Protasiewicz, który tym samym dał prawo startu czwartemu w Złotym Kasku Krystianowi Pieszczkowi.
ZOBACZ WIDEO: Baron: KSM? W piłce jest Barcelona. Żużel też jej potrzebuje
W cyklu Grand Prix Piotr Protasiewicz ostatni raz jeździł w 2006 roku, kiedy zajął ostatecznie 16. miejsce. Czołowy przez dekady ligowiec najlepszy wynik w walce o mistrzostwo świata osiągnął w 2003 roku, kiedy uplasował się na 11. pozycji. Gdyby przebrnął pozytywnie przez eliminacje, wróciłby do cyklu jako 46-latek.
Kasprzak zrobił to, co jego ojciec. Zobacz więcej!
Mimo to, zawodnik Stelmet Falubazu Zielona Góra chce jechać o pełną pulę. - Dziś mamy październik, plan wykonany. Przede mną zima i będziemy się szykować. Zawsze jak wsiadam na motor, a w przyszłym sezonie tak będzie, to zawsze walczę na sto procent i chcę wygrywać gdzie się da - podsumował Protasiewicz.