Żużel. Dariusz Ostafiński: Nie dla zagranicznego juniora. Setkę naszych wyrzucimy na bruk (komentarz)

WP SportoweFakty / Krzysztof Konieczny / Na zdjęciu: Gleb Czugunow.
WP SportoweFakty / Krzysztof Konieczny / Na zdjęciu: Gleb Czugunow.

Nie jestem głuchy na apele o ratowanie światowego speedwaya, ale wprowadzając zagranicznego juniora w miejsce polskiego młodzieżowca, nikomu nie pomożemy, a sobie tylko zaszkodzimy. Oszukamy nastolatków i ich rodziców.

W tym artykule dowiesz się o:

W poniedziałek prezesi klubów PGE Ekstraligi będą głosować, czy wprowadzić zagranicznego juniora pod numery 6, 7 (14, 15) od sezonu 2020. Z tego, co słyszę, większość jest na "nie", ale nigdy nie wiadomo, co może się zdarzyć. Jedna, druga mowa, apel odwołujący się do sumień prezesów. Mówienie, że trzeba ratować światowy speedway, bo ten tonie. Do tego jakieś dwie, trzy rozmowy przeprowadzone gdzieś na boku przez tych, którym zależy i ani się spostrzeżemy, kiedy mocno kontrowersyjna zmiana wejdzie w życie.

To nie jest jednak dobry czas i miejsce na taki przepis. Powstał fundusz szkoleniowy, każdy klub PGE Ekstraligi ma obowiązek wyprodukować określoną liczbę zawodników w określonym czasie. Pal sześć, że już wydano na ten cel konkretne i dosyć duże pieniądze. Jest jednak w tym wszystkim coś znacznie gorszego. Przekonaliśmy rodziców i ich dzieci, że warto pójść w żużel. Ich również naraziliśmy na koszty. Wiadomo, że rodzice nie szczędzą grosza na rozwój swoich pociech. Ci drudzy natomiast poświęcają się, łamią swoje kości, żeby dojść do egzaminu na licencję, a później zawojować świat. Czy chcemy ich oszukać?

Czytaj także: (Nie)wierny jak Kasprzak. Lepszy didżej niż aktor

Wiadomo, że nie wszyscy się nadają, ale wrzucając zagranicznego juniora, w zasadzie przekreślamy marzenia niemal całej setki, którą wyprodukujemy, bądź już wyprodukowaliśmy, w ramach określonych regulacji licencyjnych. Ta setka będzie jeszcze długo, jakby co, działała na wyobraźnię. Po co pchać się do żużla, skoro jednego dnia można wszystko wyrzucić do kosza i zmienić przepisy tak, żeby Gleb Czugunow mógł jeździć jako Polak.

ZOBACZ WIDEO Emil Sajfutdinow: Nie spełniłem swoich marzeń. Zazdroszczę tytułu Zmarzlikowi

W ogóle cała ta dyskusja nad przepisem o zagranicznym juniorze pokazuje, że brak nam konsekwencji i takiego długofalowego myślenia. Nagle prezesom rekomendowane jest jakieś rozwiązanie, o którym dwa miesiące temu nikt nie słyszał. Wystarczyło jedno spotkanie, jakieś śniadanie grupy działaczy i machina poszła w ruch.

Pomagajmy dyscyplinie, wspierajmy innych, jak tylko jest to możliwe. Nie róbmy tego jednak naszym kosztem (więcej przeczytasz TUTAJ). Nie wprowadzajmy też zmian, które w istocie są zaprzeczeniem tego, co dotąd robiliśmy. Stu chłopaków, których wciągnęliśmy w ten cały biznes, nie można ot tak po prostu przekreślić. Nie z powodu interesu jednego, czy dwóch klubów.

Porozmawiałem sobie z działaczami forBET Włókniarza Częstochowa, którzy zdobyli się na taką oto refleksję, że wspieranie juniora Taia Woffindena w zasadzie nic nie dało klubowi, ani krajowi, który reprezentuje ów żużlowiec. Włókniarz do pewnego momentu pomagał Woffindenowi, zaniedbując Borysa Miturskiego. Finalnie stracił jednego i drugiego. I co z tego, że Woffinden zdobył trzy złote medale? Anglia przez to się nie podniosła. Dalej postępuje tam proces marginalizacji żużla. Tai go nie powstrzymał. Ciekawe rozumowanie.

Źródło artykułu: