Żużel. Mirosław Jabłoński: Sprzętu jest ponad stan. Oby nie było go za dużo (wywiad)

WP SportoweFakty / Tomasz Kordys / Na zdjęciu: Mirosław Jabłoński
WP SportoweFakty / Tomasz Kordys / Na zdjęciu: Mirosław Jabłoński

Przed Mirosławem Jabłońskim nowe wyzwania, jakie niesie za sobą jazda dla Orła Łódź. Pod względem sprzętowym jest już na nie gotowy. Motocykle czekają w warsztacie. - Sprzętu jest ponad stan. Oby nie było go za dużo - mówi w wywiadzie.

[b]

Mateusz Domański, WP SportoweFakty: Na wstępie zapytam, jak pańskie zdrowie?
Mirosław Jabłoński, zawodnik Orła Łódź: [/b]

Ze zdrowiem jest już wszystko na dobrej drodze. Wszystko jest prawie tak, jak należy.

Czyli rozumiem, że na przyszły sezon będzie pan już w stu procentach gotowy i żadnego bólu nie będzie.

Takie są założenia i plany.

ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: Anna i Robert Lewandowscy na imprezie świątecznej Bayernu. Żona polskiego piłkarze wyglądała zjawiskowo

Słyszałem, że jakiś czas temu przeszedł pan operację.

Miałem dokonany zabieg, który w pełni się powiódł. Teraz skupiam się już tylko na tym, żeby być w pełni przygotowanym do najbliższego sezonu.

Najnowsze informacje napływające z pańskiego teamu mówią o pozyskaniu sponsora głównego. To bez wątpienia ogromny sukces.

Tak. Na wstępie chciałbym podziękować Grupie Aforti, która wspierała mnie w tym roku. Na końcu sezonu udało mi się dojść do porozumienia z nowym sponsorem, który był zainteresowany współpracą z moją osobą. Bez względu na drużynę, w której będę jeździł, chciał podpisać ze mną umowę. Środki, które zostaną mi przekazane, pozwolą mi na wyśmienite przygotowanie do sezonu. Z tego miejsca dziękuję bardzo firmie Syngenta za zaufanie!

Czytaj także: Jego pasją jest kolekcjonowanie kevlarów. Zrobił wyjątek i jeden oddał

Odczuwam, że w rozmowach ze sponsorami nie ma pan większych trudności. Tutaj chciałbym doprecyzować, czy pan sam odbywa te rozmowy czy korzysta z usług specjalistów?

Trzeba przyznać, że tutaj ogromną pomoc dostałem z firmy Cookies Media i od Agnieszki Jazikowskiej, która bardzo mi pomogła ze znalezieniem sponsora dla mojego teamu.

A jak przebiegają pańskie przygotowania do nowego sezonu?

Sprzęt, dzięki nowemu sponsorowi, w zasadzie już jest gotowy. Czeka w warsztacie na pierwszy wyjazd na tor. Kondycja? Właśnie ruszamy z przygotowaniami i wszelkimi ćwiczeniami. Nic tutaj się nie zmienia od wielu, wielu lat. Mam sprawdzony tok przygotowań, więc nie będę kombinował. W tym roku kondycji w ogóle mi nie brakowało.

Były jakieś duże inwestycje w sprzęt?

Tak, mam dwa kompletnie nowe motocykle, włącznie z silnikami. Na pewno zostaną ze mną też silniki z tego roku. Ponadto będę miał najlepsze ze staruszków, na których zawsze mogę polegać. Sprzętu jest ponad stan, tak to nazwijmy. Oby nie było go za dużo.

Domyślam się, że zdążył pan zapoznać się z ludźmi związanymi z łódzkim speedwayem. Jak pierwsze wrażenia?

Bardzo dobre. Trzeba przyznać, że na ten moment wszystko jest okej. To, jakie naprawdę są relacje, okaże się jednak w praniu. Miejmy nadzieję, że na początku sezonu uda nam się zorganizować z chłopakami jakiś wieczór integracyjny, podczas którego będziemy mogli odświeżyć znajomości.

A dlaczego wybrał pan łódzki kierunek?

Była to najkonkretniejsza oferta. Było ich kilka, ale z działaczami Orła dogadałem się szybko, bo postawili konkretne warunki. Zarówno pod względem logistycznym, jak i finansowym wszystko pasowało. Dlatego wybrałem łódzkiego Orła.

Skąd pochodziły inne oferty? 

Z pierwszej i drugiej ligi.

Rozumiem, że nie było myśli o zejściu szczebel niżej. 

Nie, kompletnie nie. Moje ambicje sięgają szczebel wyżej.

Cel na przyszły rok?

Na pewno poprawić średnią biegopunktową w lidze, ale do tego też wystartować we wszelkich możliwych eliminacjach, a następnie postarać się awansować do finałów. W finałach niech się dzieje. Tam wszystko może się zdarzyć.

Między panem i pańskim synem Mateuszem doszło do rozłąki. Przynajmniej, jeśli chodzi o barwy klubowe. Nie będzie to żadną przeszkodą?

Rozłąka jest tylko i wyłącznie na plastronie. Nic nie zmieni się pod kątem trenowania czy zawodów. Nie dojdzie do żadnych zmian.

O pańskim synu mówi się bardzo pozytywnie. Adam Fajfer porównał go do brylantu. 

O moim synu mówi się zdecydowanie za dużo. Jak na razie jest to chłopak, który zdał licencję i wystąpił w kilku zawodach na 250-tkach. Przed nim ciężka droga do tego, by zostać zawodnikiem jeżdżącym na pięćsetkach, nie mówiąc już o dalszych krokach czy wynikach. Marzy mi się, by to wszystko trochę ucichło i mógł skupić się na tym, co jest najważniejsze - na pracy, treningach i zawodach.

Słowem, rozgłos może mu przeszkodzić?

Rozgłos przeszkadza wszystkim. To nie jest tak, że tylko młodym ludziom, ale i doświadczonym zawodnikom. Czasami za dużo gadania w mediach przeszkadza, a tym bardziej może mieć to wpływ na tak młodą osobę, jaką jest Mateusz.

Czyli próbuje pan odciągać go od tych wszystkich przekazów?

Nie, nie próbuję go odciągać. To jest tak naprawdę część tego całego zamieszania, jakim nazywa się żużel. Tego nie da się wyłączyć czy odseparować. Jednocześnie mówi się o nim, moim zdaniem, trochę za dużo. Jest to zawodnik, jak każdy inny. Oceniajmy go za kilka lat, po wynikach. Wtedy zobaczymy, co z tego będzie.

Sferę medialną żużla zna pan bardzo dobrze. Zajmuje się pan chociażby komentatorką. Jakie ma pan plany związane z tym zajęciem?

Telewizja na pewno tak. Czy często? Na pewno tak. A może częściej i więcej w czymś innym. Czas pokaże.

A co z trenowaniem młodych zawodników? Słyszałem, że opinie na temat pańskiej działalności w gnieźnieńskiej szkółce były pochlebne. Chce pan kontynuować pracę w charakterze szkoleniowca?

Na pewno w mojej głowie są plany, by to kontynuować. Na ten moment odpuszczam. W tym roku zajmowałem się tylko i wyłącznie szkółką żużlową. Uważam, że wykonałem swój plan w stu procentach, o ile nie ponad miarę. Nie będę tutaj skromny, bo rzadko się zdarza, by którykolwiek klub miał tylu wychowanków. Ponadto sądzę, że trzech kolejnych adeptów jest w pełni gotowych, żeby na wiosnę zdać licencję. Podoba mi się ta praca i jestem z niej zadowolony. Miejmy nadzieję, że kiedyś będzie mi dane kontynuować ten etap.

W jakich relacjach rozstaliście się ze Startem Gniezno? Nie ma jakiegoś niesmaku, że działacze nie dali panu szansy jazdy w czerwono-czarnych barwach w kolejnym sezonie?

Ja chciałem jeździć. Klub miał inne plany, więc trzeba się do tego dostosować. Ja nie mam żadnego żalu, takie jest życie. Miejmy nadzieję, że im wyjdzie to na dobre. Mnie na pewno.

Obiektywnie powiem, że mi będzie brakować Mirosława Jabłońskiego w Starcie Gniezno. Można powiedzieć, że przez ostatnie lata stał się pan taką ikoną tego klubu. Chyba to nie jest określenie na wyrost. 

Nie wiem, czy to za dużo powiedziane, czy nie. Dobrze się tutaj czułem i mogłem się realizować. Wiadomo, że jazda w swoim mieście to dodatkowa motywacja. Było się tutaj i dawało z siebie 110 procent. Teraz ambicja i motywacja będzie ukierunkowana na Orzeł Łódź. Tam będę dawał z siebie wszystko.

Jeżeli chodzi o kibiców, wsparcie miał pan potężne. Czy to jeśli chodzi o sąsiadów, czy też innych fanów. Wiele osób ze smutkiem przyjęło informacje o pańskim odejściu ze Startu. Domyślam się, że do pana też docierały takie głosy.

Docierały. Tłumaczę jednak wszystkim, że takie jest życie. Wszystko idzie do przodu i się zmienia. Mój koniec też był pewny. Każda przygoda kiedyś się kończy. Moja przygoda ze Startem, na ten moment, się zakończyła. Kibicom należą się ogromne podziękowania za trzy lata w Gnieźnie. Wiem, że zarówno kibice, jak i sponsorzy zostają ze mną bez względu na barwy klubowe.

Czy kiedy przyjdzie panu przyjechać do Gniezna, będzie to dla pana szczególny mecz, czy podejdzie pan do niego tak, jak do każdego innego?

Czas pokaże, gdy przyjdzie mi przyjechać w roli przeciwnika. Na pewno będzie to mecz, jak każdy inny. Głowy nie da się jednak oszukać i z pewnością będzie ona chciała pokazać troszeczkę więcej.

Czyli będzie taka chęć udowodnienia, że stać pana na wiele?

Udowodnienia może nie, bo ja znam swoją wartość i wiem, że stać mnie na wiele. Na pewno jednak każdy, kto przyjeżdża do swojego macierzystego klubu, chce pokazać się z jak najlepszej strony. Taka też będzie moja sytuacja. Będę chciał pomagać chłopakom z drużyny, żebyśmy uzyskali jak najlepszy rezultat.

Ma pan jakieś plany na dalszą przyszłość niż najbliższy sezon?

Staram się żyć tu i teraz. Cieszę się daną chwilą i momentem. Jakieś zarysy na dalszą przyszłość są, ale za szybko, by o tym mówić.

Malkontenci najchętniej wysłaliby Mirosława Jabłońskiego na sportową emeryturę.

Emerytura na pewno jest w planach, ale proszę spojrzeć, w jakim wieku jeszcze startują inni zawodnicy. Nie będę przejmował się tym, co mówią malkontenci. Oni są wszędzie, a Mirek Jabłoński żyje swoim życiem i będzie jeździł na żużlu tak długo, jak będzie mu to sprawiało radość!

Czytaj także: Start Gniezno ma brylant i perłę. Jest materiał na "kawał zawodnika"

Komentarze (4)
avatar
LifeStal
13.12.2019
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Apropos komentatorki. Naprawde fajna para Dryla i Jablonski. Tyle, ze Jablonski wyjezdza czesto poza ramy profesjonalizmu. W tej calej ''luzackiej'' atmosferze zapomina, ze jest komentującym me Czytaj całość
avatar
surge
13.12.2019
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Mirek to solidny zawodnik, który potrafi powalczyć na dystansie. Fantazji mu nie brakuje, ale ze sprzętem niestety zawsze coś. Problem pojawia się już na etapie wyboru odpowiedniego silnika :) 
avatar
Plus size
12.12.2019
Zgłoś do moderacji
0
1
Odpowiedz
Mirek powinien miec wiecj pokory . Słabo jedziesz od lat . Ostatnie lata swietności to w Starcie miał . Dzis jak wyjdzie ze startu tak dojedzie . Słabo , moze lepiej koment robic z Dryłą . 
avatar
simon
12.12.2019
Zgłoś do moderacji
0
1
Odpowiedz
nie sztuką jest mieć dużo sprzętu... sztuką jest dobrej jakości sprzęt.... ilość nie zawsze idzie w parze z jakością... można mieć 4 motory (dziadowskie) jak i 2 motory bardzo dobre...