Widać, że POLADA ma jakiś problem z linią obrony przyjętą przez Łukasza Klimczyka, mecenasa Maksyma Drabika. Ten konsekwentnie upiera się, że podanie zawodnikowi pół litra kroplówki (w przepisach antydopingowych jest to zabroniona ilość) na kilka dni przed finałem PGE Ekstraligi 22 września, było stanem wyższej konieczności. Trzeba było ratować zdrowie zawodnika Betard Sparty Wrocław i nikt nie chciał zawracać sobie głowy szpitalnymi procedurami.
Mecenas mówi o jednodniowej hospitalizacji na stadionie. Na tym opiera swój wniosek o złożenie wstecznego TUE. Komitet dla Celów Terapeutycznych odrzucił pierwszy wniosek, ale pan Klimczyk złożył odwołanie i pojawiły się schody. Komitet do spółki z POLADA, choć termin jednodniowa hospitalizacja wiąże się ze szpitalem, postanowił jednak zasięgnąć opinii ekspertów. - Kwestia odmowy przyznania wyłączenie dla celów terapeutycznych jest dalej rozpatrywana - mówi nam Michał Rynkowski, dyrektor POLADA, który przecież nie tak dawno rozważał zaoczne zawieszenie zawodnika.
Oczywiście powołanie ekspertów, którzy dokonają analizy, może być tylko i wyłącznie dmuchaniem na zimne. Potem będzie można powiedzieć, że zrobiono wszystko, by należycie zbadać sprawę. Z drugiej strony, skoro sprawdzane są rzeczy, które wydają się tak oczywiste, to być może komitet nabrał wątpliwości. Każdy wie, że procedury związane z przyjmowaniem do szpitali bywają uciążliwe, a Drabika trzeba było postawić na nogi na już. Głównie po to, żeby mógł normalnie funkcjonować, ale i też po to, by dać sobie nadzieję na jego start w meczu.
ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Szalenie trudna sytuacja w światowym sporcie. "Nie ma rozgrywek, nie ma kibiców, nie ma pieniędzy"
Za decyzją o podaniu kroplówki i jednodniowej hospitalizacji stoi lekarz, więc tu nie ma mowy o żadnej samowolce żużlowca. Ten nawet nie wiedział, ile kroplówki przyjął. W trakcie kontroli to towarzyszący Drabikowi lekarz podał, że kroplówki było pół litra.
Pamiętajmy też, że jednodniowa hospitalizacja na stadionie jest poparta dokumentacją medyczną, która jasno wskazuje na to, że Drabik ma zdrowotny kłopot. Tego zresztą nikt nie kwestionuje. Za pierwszym razem komitet odrzucił wniosek o wsteczne TUE, bo zdaniem członków komitetu został on złożony za późno. Dokładnie 4 miesiące po zdarzeniu.
I właśnie fakt późnego złożenia wniosku jest wciąż największym problemem Drabika. Komitet i POLADA słusznie tłumaczą, że wniosek o wsteczne TUE należało złożyć zaraz po zdarzeniu, ewentualnie do miesiąca po. Sparta znała z grubsza efekt kontroli, więc mogła się bardziej do tej sprawy przyłożyć. Zwłaszcza że prezentuje się jako w pełni profesjonalny klub. Sam Drabik też mógł się prędzej zainteresować korespondencją, która przychodzi na pocztę.
Sparta może dziś mówić, że zadziałałaby prędzej, gdyby POLADA wysłała dokumenty nie tylko do zawodnika, ale i do klubu. Z drugiej strony antydopingówka nie ma takiego obowiązku. Drabik jest przecież dorosłym człowiekiem i tak też został potraktowany przez POLADA.
Dodajmy, że tak ostatnia, jak i następne rozprawy będą się toczyły w formie wideokonferencji.
Czytaj także:
Ostafiński z Cegielskim biorą się za łby: Kłótnia o trening Pawlickich i renegocjację kontraktów
Były żużlowiec spowodował wypadek i uciekł z miejsca zdarzenia