Zawodnicy zbijają wagę i już wyglądają jak skoczkowie narciarscy. Tomasz Gollob mówi, że to przez to żużlowcy biorą kroplówki (Maksym Drabik wziął raz za dużo i odpowiada za złamanie procedur antydopingowych). Rafał Dobrucki wtóruje Gollobowi, dodając, że zawodnicy są policzeni na kilka biegów i jeden więcej może sprawić, że staną się niebezpieczni. Dobrucki jest zdania, że antidotum na zbijanie wagi to wprowadzenie limitu wagowego.
Zdaniem Dobruckiego waga zawodnika z ekwipunkiem i motocyklem nie powinna przekraczać 150 kilogramów. Motor waży 77 kilogramów, cały ubiór 10, więc na zawodnika zostaje maksymalnie 63. Chudsi musieliby dokładać dodatkowe kilogramy do sprzętu. - To by się mogło źle skończyć, bo motocykle mogłyby stracić sterowność. Jeden dramat zastąpilibyśmy drugim - mówi nam jeden z ekstraligowych szkoleniowców.
Żużlowy mechanik Dariusz Sajdak mówi nam jednak, że nie ma pewności, co stałoby się z motocyklem, gdyby go doważyć. - Jakbym musiał, to i 10 kilo bym dołożył do motocykla, żeby wypełnić limit - mówi nam Sajdak. - Czy sterowność byłaby przez to zakłócona? Tego nie wiem. Na pewno ta sterowność by się zmieniła. Nie wiem jednak, czy akurat na gorsze. A może byłoby lepiej?
ZOBACZ WIDEO PGE Ekstraliga 2020: Wielcy Speedwaya - Mark Loram
Mechanik Grigorija Łaguty jest wielkim zwolennikiem limitu wagowego. Wagę zawodnika ustawiłby na nieco wyższym poziomie niż ten, o którym mówi Dobrucki, ale co do zasady zgadza się z trenerem. - Według mnie optymalnym rozwiązaniem byłby żużlowiec ważący 65 kilo - stwierdza.
- Zasadniczo całe to dociążanie nie jest jednak łatwą sprawą, bo odkąd stworzył się zawód mechanika wyścigowego, a według mnie stało się to 25 lat temu, to staramy się odciążyć motocykl. Teraz waży on 77 kilogramów, a przypomnę, że jakiś czas temu było to 80, trzy więcej. Kevlar zawodnika waży mniej, bo i tu się szukało oszczędności. Przy limicie trzeba by szukać miejsc idealnych do dołożenia kilogramów. Na pewno nie byłaby to kierownica. Mogłaby natomiast być oś haka. To jest standard, tam się zawsze doważało.
- Na pewno trzeba by nad tym wszystkim popracować, bo tu nie ma prostej recepty. Technologia się zmieniła i to doważanie, które mieliśmy kiedyś, teraz już by się nie sprawdziło. Nie da się też zastosować rozwiązań, które mieliśmy kiedyś, by podnieść wagę motocykla. Poza tym w tym przypadku szukamy wielu recept, bo jak komuś trzeba dołożyć kilo, to mały kłopot, a jak dziesięć, to już trzeba pomyśleć, jak i gdzie to rozłożyć - kwituje Sajdak.
O temacie limitów trzeba rozmawiać, choć z powodu koronawirusa żużel ma teraz poważniejsze problemy na głowie. Zresztą najpierw zwolennicy tego typu rozwiązań muszą przekonać PZM, a potem jeszcze FIM.
Czytaj także:
Kiedyś na koniu przyjechał do sklepu po wódkę
Ostafiński: Zróbmy sezon u Pawlickich za stodołą