Koszmar słoweńskiego żużlowca rozegrał się 1 maja 2018 roku. Tego dnia odbywał się turniej indywidualny w Mureck. W drugim wyścigu doszło do fatalnego upadku w pierwszym łuku.
W zdarzeniu brali udział Jan Pintar, Patrik Buri oraz Marcin Kościelski. Temu ostatniemu nic się nie stało, natomiast pozostała dwójka doznała poważniejszych urazów. Na miejsce wezwano helikopter ratunkowy.
Buri złamał obie kostki oraz lewą rękę. Pintar natomiast został wprowadzony w stan śpiączki farmakologicznej. U 17-letniego wówczas Słoweńca podejrzewano początkowo urazy wewnętrzne. Po kilku dniach zaczął oddychać samodzielnie, został także wybudzony.
ZOBACZ WIDEO PGE Ekstraliga 2020: Wielcy Speedwaya - Billy Hamill
Wydawało się, że Jan Pintar nie wróci do żużla. Stało się jednak zupełnie inaczej - zawodnik miał ostatnio okazję trenować na torze w Lublanie.
Jego klub poinformował o tym w mediach społecznościowych. "Jan Pintar ponownie wsiadł na motocykl, dwa lata po ciężkim upadku" - napisali przedstawiciele zespołu.
Mimo tak długiego rozbratu z żużlem, spowodowanym poważnym upadkiem, Pintar radził sobie całkiem nieźle. Aktualnie, ze względu na pandemię koronawirusa, nie odbywają się zawody.
Należy spodziewać się, że Pintar pójdzie za ciosem i ponownie będzie można go niebawem zobaczyć pod taśmą w walce o punkty.
Czytaj także:
Tomasz Gollob i Robert Kubica o psychice zawodników w sportach motorowych
Koronawirus zmienił plany Rory'ego Schleina. Australijczyk zamierza się dalej ścigać