Tomasz Piszcz: Unia bez Hampela? Może finanse, a może ktoś zaczął bawić się w psychologa [WYWIAD]

WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Na zdjęciu: Jarosław Hampel w SEC
WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Na zdjęciu: Jarosław Hampel w SEC

Tomasz Piszcz komentuje transfer Jarosława Hampela do Lublina. - Będzie wzmocnieniem, z którym można powalczyć nawet o finał. Martwię się jedynie o atmosferę, która w zeszłym roku napędzała lubelski zespół - mówi nam wychowanek Motoru.

Jarosław Galewski, WP SportoweFakty: Motor Lublin zdecydował się na ściągnięcie Jarosława Hampela. Jak ocenia pan ten ruch?

Tomasz Piszcz, wychowanek Motoru Lublin: Osobiście uważam, że to bardzo dobre posunięcie. Są oczywiście plusy i minusy. Nie wiem, od czego zaczniemy.

To może najpierw o plusach.

Są przesłanki, że Jarek będzie prezentował się lepiej niż w poprzednim sezonie. W pamięci utkwił mi jego wywiad po meczu Włókniarz Częstochowa - Fogo Unia Leszno, kiedy odniósł się do fantastycznego biegu Emila Sajfutdinowa. Miałem wrażenie, że wtedy uświadomił sobie, że właśnie takiej determinacji brakowało w jego jeździe. Kontuzja, której się nabawił, trochę go wyhamowała. Głównie pod względem psychicznym. Stracił pewne wartości i to przełożyło się na wyniki. Wierzę jednak, że tak utytułowany zawodnik nie tylko dobrze przepracował zimę, ale także odpowiednio nastawił się na rywalizację. Podpisał jako pierwszy aneks finansowy z Unią Leszno. To o czymś świadczy.

ZOBACZ WIDEO PGE Ekstraliga 2020: Wielcy Speedwaya - Billy Hamill

O czym?

Może o tym, że wolał skupić się na powrocie do swojej dyspozycji, niż zawracaniu sobie głowy sprawami poza torowymi? Poza tym ten transfer nie tylko wzmacnia drużynę, ale także osłabia rywali. Hampel w zeszłorocznym wydaniu będzie i tak mocniejszym punktem drużyny, niż niektórzy zawodnicy startujący w PGE Ekstralidze. Warto również pamiętać, że mamy do odjechania cały sezon w krótkim czasie. Drobne kontuzje mogą pokrzyżować plany każdej z drużyn. Zakontraktowanie Jarka powoduje, że menedżer śpi trochę spokojniej. Z drugiej strony to również minus.

Rywalizacja o miejsce w składzie.

Tak, ona powoduje, że zawodnicy bardziej niechętnie współpracują ze sobą podczas samego spotkania czy treningu. Wie pan, niby jest miło, ale każdy walczy o swoją pozycję. A to doprowadza do pogarszania się atmosfery. O to się martwię najbardziej, bo z moich obserwacji wynika, że w zeszłym roku Motor napędzał właśnie ten niesamowity klimat.

Czy uważa pan zatem, że kwasów w zespole da się w ogóle uniknąć?

Problem może się pojawić. Teraz ważna rola przed menedżerem. Musi tak to poukładać, żeby każdy czuł się potrzebny w zespole. To nie będzie łatwe zadanie. Ktoś na pewno usiądzie na trybunach i w pewnym momencie poczuje się zepchnięty na bok. Dla żużlowca nie ma nic gorszego, niż przekonanie, że jest niedoceniony. Człowiek myśli sobie wtedy, że jest w dobrej formie, a musi siedzieć i czekać na swoją szansę. To nie jest łatwe.

To może kogoś z dwójki Paweł Miesiąc - Jakub Jamróg należy od razu wypożyczyć? Role zostaną podzielone, a atmosfera będzie zachowana.

Myślę, że na ten moment na pewno nie należy wykonywać takich ruchów. Po pierwsze odpuszczanie nie jest w naturze takich zawodników. Paweł na pewno się nie podda. A i Kubie nie możemy odbierać woli walki o swoje miejsce w zespole. Wie pan, gdyby teraz ktoś odszedł, to przekaz byłby jasny: "odpuściłem, nie walczę i idę tam, gdzie będzie łatwiej". To byłoby okazanie własnej słabości. Poza tym jeszcze raz powtórzę: kontuzje. One w żużlu naprawdę się zdarzają i bardzo wiele zmieniają.

O co jest w stanie walczyć Motor z Jarosławem Hampelem w składzie? Czy jest szansa, żeby w tym roku wjechać nawet do finału PGE Ekstraligi?

Motor powinien być wysoko, bo na papierze drużyna jest bardzo silna. Wiktor Lampart i Wiktor Trofimow to zawodnicy, którzy zrobią różnicę. Na tle innych młodzieżowców wypadają znakomicie. A Mikkel Michelsen, Grigorij Łaguta, Matej Zagar czy wspomniany wcześniej Jarek Hampel to żużlowcy o wielkim potencjale. Idealnym uzupełnieniem tej czwórki może być Paweł Miesiąc. Spore wyzwanie czeka zatem Jakuba Jamroga. Będzie musiał pokazać, że jest w naprawdę dobrej formie. Zadanie ma trudne. Na pewno otrzyma jakąś szansę, ale będzie pod dużą presją. Pytał pan jednak, czy Motor pojedzie w finale. Na pewno jest w stanie o to powalczyć. Słowo powalczyć proszę podkreślić.

Z kim widziałby pan Motor w finale?

Marzeniem byłby finał z Fogo Unią. Zwłaszcza jeśli Jarosław Hampel doprowadziłby do tego, że Drużynowe Mistrzostwo Polski nie trafiłoby po raz czwarty do Leszna. Lepszego scenariusza Wajda by nie napisał. To jednak tylko żużel i wiele może się zdarzyć.

A jak ocenia pan postawę Fogo Unii Leszno, która zrezygnowała z Jarosława Hampela, mimo że ten jako pierwszy zgodził się na obniżkę kontraktu?

Ciężko powiedzieć, czym kierowało się kierownictwo klubu. Być może finanse, choć wątpię. A może ktoś zaczął bawić się w psychologa sportowego i stwierdził, że to nie będzie ten sam Jarek? Naprawdę nie wiem, ale jestem pewny, że menedżer Piotr Baron nie był tym ruchem zachwycony. Z pewnością on takiej decyzji by nie podjął. Ten człowiek ma w swoim dorobku trzy złota z rzędu. A to świadczy o tym, że zna się na tej robocie. Zobaczymy, kto będzie miał rację. Osobiście twierdzę, że w tym roku zobaczymy Hampela, którego znaliśmy z turniejów Grand Prix i znakomitej jazdy w reprezentacji Polski. Uważam, że takie potraktowanie go przez Unię wyzwoli w nim jeszcze większą determinację.

Kto pana zdaniem będzie liczyć się w grze o medale?

Przede wszystkim nadal nie wiemy, co z Maksymem Drabikiem. Jego strata byłaby na pewno odczuwalna zespołu z Wrocławia. Poza tym w zespołach PGE Ekstraligi mieliśmy niewiele ruchów kadrowych, a to oznacza, że wszystko będzie rozgrywać się w głowach i sprzęcie. Wyniki będą uzależnione od tego, kto i jak się przygotował, na którego tunera postawił. Żużlowcy wykonują zimą wielką pracę. Każdy pracuje nad sobą. Ogląda własne mecze i próbuje wyciągać wnioski. Wracając jednak do pytania, silna wydaje mi się również Moje Bermudy Stal Gorzów. Liczę na Krzysztofa Kasprzaka. Dużym wzmocnieniem powinien okazać się Niels Kristian Iversen. Jeśli chodzi o Włókniarz, to wymienili Mateja Zagara na Jason Doyle'a, ale stracili Michała Gruchalskiego, który był świetnym juniorem. Z pewnością tym samym zespołem nie będzie już Unia Leszno, bo na juniorce został tylko Dominik Kubera.

ROW Rybnik to murowany kandydat do spadku?

Skrzywdziłbym ich, gdybym tak powiedział. W ich przypadku minusem jest duża liczba seniorów. Będzie problem z wyznaczeniem optymalnej piątki. A częste zmiany doprowadzają do konfliktów i powodują, że nikt nie może odpowiednio wjechać w sezon. Do tego dochodzi olbrzymia presja. Dobrym przykładem jest Jakub Jamróg, który w zeszłym roku na początku nie prezentował się zbyt dobrze. Kiedy później otrzymał szansę i zaufanie, to potrafił się odpłacić, a jego Sparta wylądowała w finale. To pokazuje, że czasami lepiej jest poszukać w zawodniku detali, które pomogą mu się przełamać, niż żonglować składem na chybił - trafił.

Zobacz także:
Lekarz Falubazu mówi o powrocie kibiców na stadiony
Inauguracja PGE Ekstraligi zagrożona?

Źródło artykułu: