"Być albo nie być" - z takim hasłem sezon 2021 rozpoczynać będzie Kacper Woryna. Nie ma co ukrywać, że tegoroczne rozgrywki PGE Ekstraligi dla byłego już zawodnika PGG ROW-u Rybnik były rozczarowaniem. Po tym jak zdobywał dwucyfrówki na I-ligowym szczeblu, szykowany był na lidera "Rekinów" i gwaranta podobnych zdobyczy w najlepszej lidze świata.
Problemy sprzętowe, kombinowanie z nawierzchnią toru w Rybniku oraz słaba jazda całej drużyny sprawiły, że Woryna wpadł w dołek, z którego pod koniec sezonu mozolnie się wygrzebywał. Nadal to jednak nie był zawodnik, który jeszcze jako junior w roku 2017 potrafił zachwycać w PGE Ekstralidze i już w wieku 21 lat mianowany został kapitanem drużyny.
Woryna po spadku rybniczan z PGE Ekstraligi musiał zmienić otoczenie. Wątpliwości, co do tego nie mają nawet w Rybniku, o czym świadczyć mogą słowa szacunku jakie kierowali w jego stronę kibice. Bo tegoroczne występy mogły zasugerować 24-latkowi, że dwa lata spędzone na I-ligowych torach wyhamowały jego karierę.
ZOBACZ WIDEO Żużel. Pawlicki nigdy nie wyobrażał sobie, że może go spotkać taki sezon
Skoro nawet po słabym sezonie pojawiła się oferta z PGE Ekstraligi, bo jeszcze świeżo po zakończeniu rozgrywek Woryna nie miał co do tego pewności, to zawodnik nie miał wyboru. Musiał z niej skorzystać, bo inaczej być może po jakimś czasie plułby sobie w brodę. W Rybniku już kilkanaście lat temu było całe pokolenie zdolnych żużlowców, które zbyt długo kisiło się poza ekstraligowymi realiami. W efekcie talenty takich zawodników jak Mariusz Węgrzyk, Rafał Szombierski, Roman Chromik czy Łukasz Romanek zostały rozmienione na drobne.
Zawsze boli, gdy z klubu odchodzi wychowanek. Zwłaszcza że nazwisko Woryna znaczy w Rybniku dużo. Dziadek Kacpra, Antoni, przez całą karierę w Polsce wierny był rybnickiemu ROW-owi. Był nawet pierwszym w historii polskiego żużla medalistą Indywidualnych Mistrzostw Świata. Woryna senior miał jednak to szczęście, że trafił na złoty okres rybnickiej ekipy, a nie moment, gdy balansuje ona między PGE Ekstraligą a eWinner 1. Ligą.
Warto przy tym podkreślić, że podobnie jak Woryna postępowali w ostatnich latach inni. Maciej Janowski był bliski spadku z Betard Spartą Wrocław z ekstraligowych rozgrywek, bo klub na Dolnym Śląsku przeżywał gorsze chwile. Wrocławianie kilkukrotnie montowali gorszy skład i gdy Janowskiego zapragnęła Unia Tarnów, nie było nawet dyskusji. Ówczesny mistrz świata juniorów wylądował na dwa lata w Małopolsce, a do transferu zachęcała go nawet sama Krystyna Kloc, bo wiedziała, że będzie to najlepsze dla jego kariery.
O ile Janowski z macierzystą ekipą nie zaznał goryczy spadku, to coś na ten temat powiedzieć może Janusz Kołodziej. On też kilka lat temu, gdy "Jaskółki" wylądowały ligę niżej, postanowił zostać w klubie. Wtedy też pojawiały się głosy, że niszczy sobie tym ruchem karierę. Skończyło się tym, że Kołodziej szybko wrócił z Unią do elity. Gdy jednak znów nadeszły gorsze czasy, sentymentów nie było. Dlatego obecnie jest zawodnikiem Fogo Unii Leszno. A czy dodatkowy pobyt w I lidze zmarnował jego karierę? Biorąc pod uwagę, że mówimy o kilkukrotnym mistrzu Polski i byłym uczestniku cyklu SGP to niekoniecznie.
I tak samo jest z Woryną. Z końcem 2021 roku poznamy odpowiedź na pytanie, czy dwuletni pobyt w I-ligowym Rybniku mu zaszkodził. Jeśli jego wyniki będą poniżej oczekiwań, złudzeń nie będzie. Jeśli zaś młody zawodnik wróci na dawny poziom, to będzie wielkim wygranym sezonu. Podobnie jak Eltrox Włókniarz Częstochowa. Okaże się bowiem, że prezes Michał Świącik został królem polowania na rynku, na którym niełatwo o dobrego krajowego seniora.
Czytaj także:
Nicki Pedersen uderza w polskich działaczy
Kulisy transferu Dominika Kubery