Żużel. Krzysztof Gałańdziuk o rozstaniu ze Spartą: Nie wszystkie nasze uzgodnienia zostały dotrzymane [WYWIAD]

WP SportoweFakty / Michał Szmyd/Katarzyna Łapczyńska / Na zdjęciu: Krzysztof Gałandziuk
WP SportoweFakty / Michał Szmyd/Katarzyna Łapczyńska / Na zdjęciu: Krzysztof Gałandziuk

- Wydawało mi się, że z Betard Spartą rozstaliśmy się w prawidłowy sposób. Podaliśmy sobie ręce, ale później okazało się, że nie wszystkie nasze uzgodnienia zostały dotrzymane - mówi nam Krzysztof Gałańdziuk, dyrektor sportowy Apatora.

Jarosław Galewski, WP SportoweFakty: Apator Toruń zacznie sezon 2022 we Wrocławiu od meczu z Betard Spartą Wrocław. Czy jest pan zadowolony z takiego układu terminarza?

Krzysztof Gałańdziuk, dyrektor sportowy Apatora Toruń: Trudno mówić o radości z powodu terminarza, jednak nie ukrywam, że bardzo pozytywnie oceniam fakt, że zaczniemy sezon od rywalizacji właśnie we Wrocławiu.

Dlaczego?

Początek sezonu to zawsze niewiadoma. Zdarza się, że nie wszyscy zawodnicy są jeszcze rozjeżdżeni, gdyż nie zawsze są ku temu warunki atmosferyczne. Nie mówię, że na to liczymy, bo nasz potencjał zawodniczy i bez takiej "pomocy" jest duży, ale uważam, że akurat my nie będziemy musieli się o takie rzeczy martwić. Toruń, jak wiadomo, jest jedynym ośrodkiem żużlowym, któremu pogoda raczej nie pokrzyżuje planów, bo mamy zadaszony stadion. Inni nie mogą być tego pewni.

To będzie dla pana szczególny mecz?

Nie będę czarował, że dodatkowy dreszczyk emocji się nie pojawi, bo wtedy bym skłamał. To naturalne, ale jak zaczynać, to najlepiej z przytupem.

ZOBACZ WIDEO Historyczny rekord Sparty, a terminarz sprzyja śrubowaniu

Ma pan coś do udowodnienia działaczom Betard Sparty?

Nic a nic. Jestem w żużlu ponad 20 lat. Jeśli komuś czegoś nie udowodniłem do tej pory swoją pracą, to nie ma sensu już tego robić. Poza tym wydawało mi się, że z Betard Spartą rozstaliśmy się w prawidłowy sposób.

Wydawało się panu czy tak było?

Podaliśmy sobie ręce, ale później okazało się, że nie wszystkie nasze uzgodnienia zostały dotrzymane.

Mówi pan o finansach czy o czymś innym?

Zostawmy to. Naprawdę nie chcę o tym teraz mówić publicznie. Mogę jednak powiedzieć, że na nikogo we Wrocławiu się nie obraziłem, ale podjąłem inne decyzje. Widzę się w Toruniu. Czuję, że z wielu powodów to dla mnie bardzo dobre miejsce. Zrobię wszystko, żeby Apator osiągnął w sezonie 2022 jak najlepszy wynik. Nie jest jednak tak, że praca we Wrocławiu nic mi nie dała. To było kolejne bardzo cenne doświadczenie, a wiadomo, że człowiek uczy się całe życie.

Czy zgadza się pan z ekspertami, że Apator był królem polowania?

Skład Apatora nie był dla mnie tajemnicą, była jednak niewiadoma, czy wszystko uda się zrealizować. Na początku naszych rozmów o współpracy zapytałem, o co będziemy jechać. Chciałem wiedzieć, czy to będzie sezon na przejechanie, czy jednak spróbujemy zrobić coś więcej. Zapewnienie działaczy było takie, że klub mierzy wysoko i trzeba przyznać, że słowo zostało dotrzymane. Uważam, że skład mamy naprawdę zacny.

Brał pan udział w budowie tego zespołu?

Sporo rozmawialiśmy o kwestiach kadrowych, ale kształt tej drużyny to pełna zasługa zarządu klubu.

Nie ma pan żadnego niedosytu po okresie transferowym?

Zapewne nawiązuje pan do wyboru, którego dokonał Bartłomiej Kowalski. Może mówiłbym o niedosycie, gdyby nie dołączyli do nas Emil Sajfutdinow czy Patryk Dudek. Jednak w tej chwili mamy bardzo mocny skład. Jeśli chodzi o Bartka, to zobaczymy, czy poradzi sobie w PGE Ekstralidze, bo do tej pory jeździł w niej niewiele. Na razie jest wokół niego zbyt wiele szumu, choć oczywiście życzę temu chłopakowi, by się rozwijał.

Czy duża liczba zawodników z Grand Prix będzie problemem Apatora?

Problemem być może nie, ale na pewno stresem. Mamy czterech zawodników, a być może będzie ich pięciu. W innych ośrodkach żużlowych jest ich mniej. Denerwować będą się wszyscy, ale my pewnie trochę bardziej, bo jedna kontuzja może w żużlu wiele zmienić. Przed sezonem można snuć różne plany, opowiadać o wielkich celach, ale na pewne rzeczy nie ma siły. Musimy trzymać kciuki, żeby nie było u nas po drodze nieszczęśliwych zdarzeń. Skład mamy na pewno mocny i będziemy walczyć o najwyższe cele. Przy takich chłopakach, którymi dysponujemy, należy właśnie mówić o najwyższych celach, ale do tego jest potrzebne też szczęście i zdrowie.

Jaki ma pan pomysł na toruńską Motoarenę? Co zrobić, żeby ten tor był atutem Apatora i by kibice oglądali na nim lepsze widowiska?

Już zrobiliśmy w tym kierunku bardzo wiele. Nie chodzi mi już nawet o to, że miał do nas dojść Grzegorz Węglarz, choć oczywiście był to jeden z elementów planu. Jestem przekonany, że tor w Toruniu nie tylko będzie powtarzalny i sprzyjający dla naszej drużyny, ale że pozwoli także na znakomitą walkę. W tej chwili modernizujemy park techniczny. Najważniejszy był zakup odpowiedniego sprzętu. Klub był tego świadomy i działania zostały podjęte. Uważam, że zobaczymy efekty. To niezwykle istotne, bo Motoarena jest najpiękniejszym obiektem żużlowym na świecie. Nie mówię tego, bo akurat teraz tu pracuję. To jest fakt. W związku z tym musimy ten stadion zapełnić, a to wydarzy się, jeśli kibice będą mieli emocje. Między innymi dlatego zamierzamy zrobić wszystko, żeby fani w Toruniu i całej Polsce, oglądali pasjonujące widowiska.

Porozmawiajmy o innych klubach. Kto zrobił na panu największe wrażenie w okresie transferowym?

Poza naszym klubem bardzo pozytywnie oceniam działania Motoru Lublin. Uważam, że pozyskanie Maksyma Drabika to świetny ruch.

Dlaczego?

Wypełnili pustkę, która czasami się u nich pojawiała. Poza tym nie mam obaw, że przerwa odbije się negatywnie na Drabiku. Uważam, że będzie tak samo, jak z Grigorijem Łagutą czy innymi żużlowcami, którzy pauzowali. Maksym podobnie jak oni odczuje zapewne głód jazdy i jestem pewny, że to zawieszenie nie zostawi po sobie żadnego negatywnego śladu. To świetny zawodnik, z którym miałem przyjemność współpracować przez wiele lat. Myślę, że Motor nie ma się o co martwić. Poza tym na rynku działu się niewiele, bo czołowi zawodnicy niezbyt chętnie zmieniają otoczenie. Specjalnie im się nie dziwię, bo mają płacone i znają dobrze klimat. Szukanie nowych wrażeń mijałoby się z celem.

Co sądzi pan o fazie play-off, w której od przyszłego roku weźmie udział sześć drużyn?

Może pana zaskoczę, ale nie zamierzam z góry krytykować tego rozwiązania. Słyszałem już sporo głosów, że w rundzie zasadniczej nie będzie, o co jechać, ale to nieprawda. Zawodnicy zarabiają na torze pieniądze, więc dla nich nie zmieni się kompletnie nic. To zatem wcale nie musi mieć aż tak dużego znaczenia, ale więcej powiemy i tak po sezonie. Ten system na pewno daje szanse drużynom, które w rundzie zasadniczej spotkają jakieś większe problemy związane choćby z kontuzjami. Można powiedzieć, że pod pewnymi względami on będzie bardziej sprawiedliwy, choć wiadomo, że takie nieszczęścia mogą spotkać każdy klub i w fazie play-off, na to wpływu już nikt nie ma.

Od sezonu 2022 startuje Ekstraliga U24. Jaki macie pomysł na ten projekt w Toruniu?

Zacznę od tego, że moim zdaniem ten projekt to znakomity pomysł. Dla mnie drużyna U24 to przedsionek i naturalne zaplecze juniorskie pierwszej ekipy. U nas mają jeździć zawodnicy, którzy będą mieć od 15 do 18 lat. Chcemy, żeby za rok czy dwa byli alternatywą dla chłopaków, którzy są teraz w podstawowym składzie. Mamy bardzo dobrze zapowiadających się wychowanków, do tego dojdzie jeden żużlowiec nieco starszy, czyli Zach Cook, który jest bardzo perspektywiczny i chcemy na niego stawiać. Wiele obiecuję sobie także po Jewgieniju Sajdullinie, który już pokazał, że potrafi jeździć, a także po Bastianie Pedersenie. Na nim zależało mi szczególnie. Jeśli ten 15 - latek będzie się nadal prawidłowo rozwijać, to może być Drugim Nickim. Poza tym jest u nas plejada polskich zawodników, którym jazda w Ekstralidze U24 bardzo pomoże.

Zobacz także:
Adrian Gała szczerze o rozmowach ze Startem
Spowiedź Petera Karlssona

Źródło artykułu: