Żużel. Upadek przerwał karierę utalentowanego Duńczyka. "To było bardzo trudne doświadczenie..."

WP SportoweFakty / Oliwer Kubus / Na zdjęciu: Jason Joergensen na prowdzeniu
WP SportoweFakty / Oliwer Kubus / Na zdjęciu: Jason Joergensen na prowdzeniu

Był wielką nadzieją duńskiego speedwaya, choć nie do końca potrafił wykorzystać swój potencjał. Dziś, w wieku ledwie 24 lat kończy karierę, a jest to wymuszona decyzja po upadku, który zaliczył w kwietniu 2021 roku.

W tym artykule dowiesz się o:

[tag=38714]

[/tag]Duże nadzieje wiązał Jason Joergensen z sezonem 2021. Duńczyk wcześniej związał się z Cellfast Wilkami Krosno i wierzył, że w końcu uda mu się zadebiutować w polskich rozgrywkach ligowych, choć wiedział, że dla pierwszoligowca jest jedynie opcją rezerwową za Patryka Wojdyłę.

Niestety dla niego - w kwietniu podczas treningu zaliczył bardzo groźny upadek, którego konsekwencją był szereg urazów: złamanie górnej części lewego uda, dwa złamania w lewym biodrze, złamanie lewego ramienia oraz prawego nadgarstka i trzech miejsce w miednicy.

Kilka dni po publikacji informacji o swoim stanie zdrowia przez Jasona Joergensena głos w mediach zabrał jego ojciec - John, który zdradził, że kraksa Duńczyka mogła zakończyć się znacznie gorzej dodając, iż lekarze informowali ich o sporym szczęściu, że nie została uszkodzona głowa czy plecy.

ZOBACZ WIDEO Żużel. Na torze Eltrox Włókniarza Częstochowa czekało na nich wiele niespodzianek

Po ponad dziesięciu miesiącach od tego fatalnego zdarzenia 24-latek poinformował, że jego kariera sportowa dobiegła końca. - Niestety, tak naprawdę nie była to moja decyzja. Po prostu moje ciało nie nadążało już za sobą, ponadto lekarze powiedzieli mi, że nie będę mógł się już więcej ścigać. To było bardzo trudne doświadczenie... - powiedział Jason Joergensen w rozmowie z WP SportoweFakty.

Zawodnik opowiedział nam, jak w ogóle doszło do upadku. - W pierwszym łuku doszło do mojego zderzenia z jednym z zawodników. Na jednym, tylnym kole pojechałem z pełną prędkością prosto w bandę. Silne uderzenie sprawiło, że przeleciałem kilka metrów nad bandą i wylądowałem na słupie.

Dla Duńczyka to definitywne rozstanie z czarnym sportem w roli zawodnika. Stan zdrowia nie pozwoli mu na powrót na tor, kiedykolwiek w przyszłości. - Nie widzę na to szans. Straciłem możliwość wielu ruchów, więc nie widzę już możliwości, by kiedyś się ścigać - dodał.

Kiedy pytamy, czy widzi siebie w jakiejś innej roli, jak np. trener, mentor, menadżer odpowiada, że czas pokaże.

Jason Joergensen w kasku białym
Jason Joergensen w kasku białym

Joergensen na brak sukcesów narzekać nie może, choć te największe osiągał w miniżużlu. W 2012 roku na obiekcie przy ul. Brzegowej sięgnął po brązowy medal Indywidualnych Mistrzostw Europy w klasie 80-125cc, a ponadto w Vetlandzie zdobył tytuł indywidualnego wicemistrza świata. Rok później Joergensen był już najlepszym miniżużlowcem Starego Kontynentu, rewanżując się tym samym Frederikowi Jakobsenowi.

W dorosłym speedwayu indywidualnie nie błyszczał już tak mocno, a jeśli stawał na podium to w zawodach niskiej rangi. Medale? Tylko z kadrą narodową i drużynami klubowymi. W 2019 roku wywalczył z reprezentacją srebro DMEJ, bowiem ci przegrali złoto w biegu dodatkowym z Polakami. Joergensen wywalczył tego dnia 11 punktów pokonując m.in. Wiktora Lamparta. To właśnie z tym sukcesem ma najlepsze wspomnienia.

Jak z perspektywy czasu zawodnik ocenia swoją karierę oraz czy odczuwał presję, jaka na nim ciążyła w związku z opiniami, jakie mu towarzyszyły o dużej, duńskiej nadziei na przyszłość. - Oczywiście odczuwałem presję. Chciałem jeździć, jak najlepiej i czasami ta presja na pewno narastała. Myślę, że moja kariera była w porządku, choć smutno mi, że została tak mocno skrócona. Owszem, zawsze mogę spojrzeć wstecz i powiedzieć, że mogłem więcej, ale jestem szczery i nie sądzę, aby tak było. Może, gdybym coś, gdzieś zrobił inaczej, ale nie jestem pewien, czy to wpłynęłoby na większą liczbę osiągnięć.

W przeszłości na żużlu ścigał się również wspomniany ojciec Jasona - Josh, który odjechał trzynaście spotkań w polskich rozgrywkach ligowych będąc zawodnikiem: GKM-u Grudziądz (1995), Wybrzeża Gdańsk (1998), Stali Gorzów (1999) oraz Ostrovii Ostrów (2000). 24-latek nie zapomina o tym, jak kluczowe było dla niego wsparcie ze strony taty. - To było bardzo ważne. Bez niego, ta moja żużlowa podróż byłaby praktycznie niemożliwa. Pomagał mi nie tylko w kwestiach sportowych - komentuje.

A co dziś słychać u wicemistrza Danii z 1998 roku i zdobywcy pięciu medali Drużynowych Mistrzostw Świata (złoto 1986, 1988, 1993, srebro 1989, brąz 1990)? - Tata pracuje w firmie sprzątającej. Od czasu do czasu pomaga duńskim młodzieżowcom, bo to lubi, jednak na co dzień nie ma już tyle wspólnego z żużlem, co kiedyś.

W Polsce Jason Joergensen był zawodnikiem SpecHouse PSŻ Poznań (2018-2020) oraz Cellfast Wilków Krosno (2021).

Czytaj także:
Nie potępił inwazji na Ukrainę. W Polsce nie ma raczej już czego szukać
Zastępstwo za nieobecnych Rosjan i Ukraińców nie dla wszystkich

Komentarze (3)
avatar
pan wszystkich wszystkich panów
17.03.2022
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Szkoda. Ten sport już nigdy nie będzie taki sam.To jak dostać nożem w plecy... 
avatar
Tomek z Bamy
17.03.2022
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
"W przeszłości na żużlu ścigał się również wspomniany ojciec Jasona - Josh". Josh,to jest Larsen rodem z USA(byky zawodnik Stali Gorzow). Cina,Ty sprawdz tekst,imiona,nazwiska przed wstawieniem Czytaj całość
avatar
Tomek z Bamy
17.03.2022
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Taki z niego talent jak z Jarka Krzywosza,ktorego pod niebiosa wychwalal w swoich felietonach Don Bartolo Czekanski z Wilkszyna.