Dyktator wydał astronomiczne pieniądze na organizację "największej walki w dziejach boksu"

Piotr Jagiełło
Piotr Jagiełło

Ali zmierzył się z "bokserem nie do pobicia"

W końcu nastąpił czas przemowy pięści. Na stadionie Stade du 20 Mai w Kinszasie zgromadziło się sześćdziesiąt tysięcy widzów, by oglądać "największą walkę w historii boksu". Organizacja pojedynku była przedziwna, tak jak i godzina jego rozegrania. Z uwagi na amerykańskiego widza, start zaplanowano na 4 w nocy czasu miejscowego. Wszystko ze względu na transmisję: w USA pojedynek pokazywały sieci kinowe, które liczyły na gigantyczne zyski.

Stawką pojedynku były pasy mistrzowskie w wadze ciężkiej federacji WBA i WBC. Foreman przystępował do batalii z nieskazitelnym rekordem 40 zwycięstw, w tym aż 37 przez nokaut. 32-letni Ali najlepsze lata miał mieć już za sobą. Na koncie miał dwie porażki, z Kenem Nortonem i Joe Frazierem. Jego refleks nie był taki jak przed laty, co w połączeniu ze zwierzęcą siłą rywala miało grozić nieszczęściem.

- George uchodził za boksera nie do pobicia - komentował dziennikarz Newfield.

Najrozsądniejszym wyjściem dla Alego miało być unikanie bezpośredniej wymiany i próba utrzymania rodaka na dystans. Jednak "Największy" nie miał tak szybkich nóg, jak przed laty i musiał zmodyfikować taktykę. Zamiast uciekania po ringu, opierał się o liny i przepuszczał huraganowe szarże. W ofensywie bił krótkimi seriami. Już po dziesięciu sekundach znakomicie wstrzelił się kombinacją lewy-prawy, dając do zrozumienia, że ma w głębokim poważaniu wszystkie te opinie, które mówiły o tym, że zostanie zmieciony z ringu. Gdy znalazł się w narożniku, przyjął potężny razy i dobitnie przekonał się, z jakiego kalibru wyzwaniem przyjdzie mu toczyć heroiczny bój.

Po stadionie niosło się gromkie "Bomaye", a Ali zaskakiwał niewiarygodną szybkością. Sam nie dał się trafiać w głowę, ale na jego korpusie detonowane były bomby. Foreman w każdy cios wkładał całą moc, nie był jednak precyzyjny i tracił siły. Telewizyjnie komentatorzy przeżywali ekstazę, jakby czując, że historyczna walka może nabrać niespodziewanego obrotu. W końcówce piątej rundy przewaga Alego była bezdyskusyjna, Foreman słaniał się na nogach i w sobie tylko znany sposób przetrwał kryzys. - Co tu się dzieje, Ali go ma, Foreman w kryzysie! - krzyczał Bob Sheridan.

W ósmym starciu Foreman odrodził się, zaczął skutecznie bić prawym prostym i trafiał Alego, którego głowa odskakiwała jak piłeczka ping-pongowa. "Największy" był w opałach, ale swoją klasę pokazał w momencie, gdy koncertowo wyszedł z tarapatów. Wykorzystał moment gapiostwa rywala i kombinacją sześciu mocnych uderzeń wstrząsnął nim i posłał "boksera nie do pobicia" na deski. "Wielki George" był oszołomiony, był zszokowany. Próbował się podnieść, ale nie dał rady. Serce chciało, nogi odmówiły posłuszeństwa.

W dramatycznych okolicznościach Ali zbił Foremana, zostawiając po sobie trwały pięściarski testament, który do dzisiaj wzbudza podziw, zachwyt i ciarki. Po siedmiu latach odzyskał tytuł mistrza świata, zapisując na koncie jeden z największych triumfów w historii zawodowego boksu. Jak na "Największego" przystało.

Muhammad Ali zmarł 3 czerwca 2016 roku w Phoenix w wieku 74 lat. Przez lata zmagał się z chorobą Parkinsona.

ZOBACZ WIDEO Marek Koźmiński: Wciąż musimy gonić Europę i świat (źródło TVP)
Czy Muhammad Ali jest najlepszym pięściarzem w historii zawodowego boksu?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×