Ayrton Senna - król deszczu cz. V

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

- Obiecuję, że za każdym razem będę dawał z siebie sto procent - mówił Senna do szefa teamu Toleman przed sezonem 1984. - Jeśli jednak bolid nie będzie wystarczająco szybki, odejdę do innego zespołu.

W tym artykule dowiesz się o:

Kontrakt, który parafował "Beco", obowiązywał wprawdzie dłużej niż rok, ale młody kierowca zagroził, iż jeśli włodarze "stajni" będą stwarzać mu jakiekolwiek problemy ze zmianą otoczenia, to zwyczajnie zakończy karierę. Do jego umowy została nawet dodana klauzula, dzięki której po wpłacie stu tysięcy funtów na konto zespołu mógł od ręki stać się wolnym zawodnikiem. - Wiedziałem, że wrażenie, które zrobię w swoim pierwszym sezonie w Formule 1 będzie kluczowe - mówił Brazylijczyk. - Bardzo ważne było dla mnie pójście w miejsce, w którym mogłem mieć kontrolę nad swoim losem oraz warunki do rozwoju we własnym tempie. Słowa reprezentanta Kraju Kawy po raz kolejny potwierdziły, że był on perfekcjonistą w każdym calu.

Ayrton zadebiutował w Formule 1 dokładnie 25 marca 1984 roku na torze Jacarepagua w Rio de Janeiro. Toleman korzystał wówczas z bolidu oznaczonego nazwą TG183B. Nie był to demon prędkości, gdyż w poprzednich zmaganiach najlepszym wynikiem teamu pod wodzą Alexa Hawkridge'a były dwa czwarte miejsca wywalczone przez Dereka Warwicka. Nowy pojazd znajdował się jeszcze w fazie produkcji, więc na początku rywalizacji Senna musiał zadowolić się starszą konstrukcją. W inauguracyjnym wyścigu nie dojechał nawet do mety. W kwalifikacjach uzyskał szesnasty czas, a gonitwę zakończył na ósmym okrążeniu z powodu awarii turbosprężarki. Dwa tygodnie później w Grand Prix RPA na Kyalami wszedł do wyścigu na trzynastej pozycji, a potem poprawił się jeszcze o siedem miejsc pomimo problemów z aerodynamiką po utracie części nosa bolidu. Sterowanie uszkodzonym samochodem było niesłychanie wyczerpujące, przez co tuż po wyjściu z kokpitu Brazylijczyk upadł na ziemię. W późniejszej rozmowie z profesorem Sidem Watkinsem, dyrektorem medycznym FIA, był przerażony i narzekał na skurcze szyi oraz ramion. Lekarz jednak szybko go uspokoił. - On nie rozumiał natury swojego problemu, przez co stworzyło się niepotrzebne zamieszanie - opowiada Watkins. - W kilku ostrych słowach wytłumaczyłem mu, że nie znajduje się w stanie zagrażającym życiu, i że to po prostu reakcja organizmu na duży wysiłek. Od razu zaczął się zachowywać racjonalnie.

Po niezłym występie w Republice Południowej Afryki przyszedł równie udany wyścig w Belgii, ale "stajnia" nie była w pełni zadowolona z uzyskiwanych wyników. Ayrton również nie lubił oglądać pleców rywali, a przyczyn niemożności nawiązania rywalizacji ze ścisłą czołówką upatrywano w oponach. Toleman korzystał z ogumienia Pirelli i szukał rozwiązania, żeby zerwać umowę z tym producentem i przenieść się do konkurencji - Michelin. W majowej Grand Prix Francji "Beco" po raz pierwszy zasiadł za kierownicą nowego bolidu - TG184s, ale wyścigu nie ukończył z powodu kolejnego defektu turbosprężarki. 3 czerwca w Monte Carlo udowodnił jednak, że do najbardziej prestiżowej serii wyścigowej nie trafił przez przypadek.

W kwalifikacjach był ledwie trzynasty, pole-position wywalczył Alain Prost, a tuż za nim znalazł się Nigel Mansell. Francuz został wyprzedzony przez Brytyjczyka, ale ten rozbił swój bolid i Prost ponownie objął prowadzenie. Na torze od początku panowały bardzo trudne warunki atmosferyczne. Senna w strugach deszczu czuł się jak ryba w wodzie i po pierwszym okrążeniu przesunął się na dziewiątą lokatę. Pędził jak szalony i szybko minął Keke Rosberga w samochodzie Williamsa oraz dwa czerwone Ferrari, za których sterami zasiadali Michele Alboreto oraz Rene Arnoux. Młokosowi nie dał rady również Niki Lauda w swoim McLarenie. Po dziewiętnastu "kółkach" Brazylijczyk miał już przed sobą tylko Alaina Prosta i zbliżał się do niego niemiłosiernie. Francuz borykał się ze szwankującymi hamulcami w swoim pojeździe i sygnalizował, że z powodu ciężkich warunków pogodowych wyścig powinien być przerwany. Tymczasem reprezentant Kraju Kawy kręcił fenomenalne czasy, będąc na najlepszym okrążeniu o 1,2 sekundy szybszy od jeźdźca McLarena. Pod koniec trzydziestego drugiego "kółka" kierownik wyścigu, Jacky Ickx, zdecydował o wywieszeniu czerwonej flagi. Zwalniającego Prosta wyprzedził Senna, który minął linię mety przekonany o swoim zwycięstwie. Szybko został jednak sprowadzony na ziemię, gdyż zgodnie z regulaminem na finiszu obowiązywała klasyfikacja z okrążenia, przed którym zatrzymano wyścig.

"Beco" długo nie mógł pogodzić się z tym w jak perfidny sposób pozbawiono go triumfu. Nie ma bowiem wątpliwości, że gdyby nie czerwona flaga, bez problemu wygrałby w Monte Carlo. - Ten gość miał po prostu wszystko - mówi o Ayrtonie Brian Hart, konstruujący w 1984 roku silniki dla Tolemana. - On był naprawdę wyjątkowy. Nigdy nie współpracowałem z kimś podobnym. Nie chodzi tylko o to, że potrafił wskazać dokładnie kiedy, na jakich obrotach i na którym biegu szarpie silnikiem. Nie chodzi również o to, że wszystkie przekazywane przez niego informacje były niezwykle precyzyjne. Ayrton po prostu kochał to co robił i poświęcał temu całego siebie. Po szaleńczym pościgu w Monte Carlo Senna udał się za ocean, gdzie w Kanadzie wywalczył siódmą lokatę, a w USA dwukrotnie kończył przedwcześnie rywalizację. W Detroit rozbił bolid, a w Dallas musiał się poddać po awarii wału napędowego. 22 lipca w Grand Prix Wielkiej Brytanii na Brands Hatch wskoczył na najniższy stopień podium, lecz później dopadł go wielki pech, przez co nie udało mu się dotrzeć do mety w czterech kolejnych gonitwach. [ad=rectangle] Problemy z samochodem sprawiły, że nad przyszłością Senny w "stajni" Tolemana zawisły czarne chmury. Brazylijczyk już w Dallas miał małe spięcie z Alexem Hawkridgem, a 26 sierpnia podczas Grand Prix Holandii na torze Zandvoort uzgodnił wstępne warunki umowy z zespołem Lotusa. Szef teamu, Peter Warr, szukał następcy Nigela Mansella, który przenosił się do Williamsa. Mimo wszystko wyniki "Beco" poprawiły się po zmianie opon na te wytwarzane przez firmę Michelin. Francuski producent po kampanii 1984 zamierzał jednak wycofać się z F1, co oznaczało dla Tolemana powrót do ogumienia Pirelli, gdyż na podpisanie umowy z korporacją Goodyear szanse były raczej nikłe. To wszystko sprawiało, że Ayrton ostatecznie zdecydował się na zmianę otoczenia.

fot. Norio Koike©ASE
fot. Norio Koike©ASE

Senna w Lotusie miał pozostać w cieniu Włocha Elio de Angelisa, który w Formule 1 startował już od sezonu 1979. - Nie chcę być numerem jeden - zapowiadał. - Jestem szczęśliwy, że będę mógł startować u boku Elio i podnosić swoje umiejętności. Z ogłoszeniem jego "transferu" do teamu Petera Warra trochę się jednak pospieszono. Plotki o odejściu Senny pojawiły się już dużo wcześniej, ale sam kierowca nie informował Alexa Hawkridge'a, że planuje skorzystać z klauzuli wykupu. Sezon wciąż trwał, a szef "stajni" w ramach odwetu w wyścigu na torze Monza zastąpił "Beco" Stefanem Johanssonem. - Chciałem dać mu lekcję - wspomina Hawkridge. - Wiedziałem, że to go najbardziej zaboli, ale pragnąłem, żeby opuścił nasz zespół ze świadomością, iż każda decyzja ma swoje konsekwencje. [nextpage] "Beco" bronił się mówiąc, iż szef Tolemana wiedział o jego zamiarach już 19 sierpnia. Później jednak okazało się, że menadżer reprezentanta Kraju Kawy, Armando Botelho Texheriro, kontaktował się z Lotusem już w lipcu. - To przykład złych manier i braku dyscypliny - opisywał postępowanie Brazylijczyka Denis Jenkinson - legendarny dziennikarz magazynu "Motor Sport". Senna wrócił do ścigania 7 października podczas Grand Prix Niemiec na torze Nurburgring, gdzie jednak już na pierwszym okrążeniu awaria bolidu wykluczyła go z rywalizacji. Sezon 1984 dobiegł końca dwa tygodnie później w portugalskim Estoril. Brazylijczyk zanotował tam trzecie podium w swojej karierze w F1. Gdy kilka minut po minięciu linii mety Niki Lauda celebrował wywalczenie tytułu mistrza świata, pokonując o zaledwie pół "oczka" Alaina Prosta, Ayrtona w ogóle to nie ruszało. On miał swój własny świat. - Nie jestem stworzony po to, żeby zajmować drugie miejsce - twierdził. - Jestem stworzony po to, żeby wygrywać.

Ayrton Senna zawsze uchodził za indywidualistę i samotnika. - Często czuję się jak odludek - mówił. - Jestem jednak przekonany, że w końcu znajdę idealną osobę, z którą będę mógł dzielić swoje życie. Jestem cierpliwy i wiem, że ten moment kiedyś nastąpi. Z drugiej strony nie narzekał na to, że był sam. Utrzymywał kontakt z bliskimi, którzy mieszkali w Brazylii. Dzwonił do nich po kilka razy dziennie i nigdy nie czuł się samotny. Pytany o kolejne małżeństwo odpowiadał, że go nie wyklucza, ale musiałby poznać kogoś naprawdę wyjątkowego, z kim chciałby mieć dzieci. - To jednak nie zależy od nas, prawda? - dodawał. - Wszystko jest wolą bożą.

Choć "Beco" w pewnym momencie bardzo podpadł Alexowi Hawkridge'owi, to włodarz Tolemana nie miał wątpliwości, kto był najlepszym kierowcą w historii jego "stajni". Ayrton Senna kampanię 1984 zakończył z 13 punktami na koncie, plasując się na dziewiątej lokacie w klasyfikacji mistrzostw świata Formuły 1. Moc jego bolidu wyraźnie odstawała od czołówki, ale on potrafił wycisnąć z niego siódme poty, trzykrotnie wskakując na podium Grand Prix.

Od lat mówi się o tym, że wyłonienie najlepszego kierowcy w F1 zawsze było problematyczne ze względu na różnice sprzętowe pomiędzy poszczególnymi konstruktorami. W maju 1984 roku na torze Nurburgring miał miejsce wyścig, w którym spotkała się cała śmietanka motorsportu. Jack Brabham, Phil Hill, John Surtees, Denny Hulme, Niki Lauda, James Hunt, Jody Scheckter, Alan Jones, Keke Rosberg, Stirling Moss, Carlos Reutemann, John Watson, Alain Prost, Jacques Laffite, Elio de Angelis, Klaus Ludwig, Manfred Schulte, Udo Schutz i Ayrton Senna wsiedli do identycznych modeli Mercedesa 190E i stanęli w szranki. W kwalifikacjach Prost wywalczył pole-position, a tuż za nim uplasował się "Beco". - Bardzo mu się to nie podobało - wspomina Francuz. - Potem w ogóle się do mnie nie odzywał i uważałem to za dość zabawne.

Brazylijczyk w gonitwie w Nurburgu wziął udział jedynie dzięki znajomości z Gerdem Kremerem z Mercedesa. W stawce z wieloma legendarnymi kierowcami debiutujący w F1 młodziak prezentował się niczym ubogi krewny, ale wszyscy uczestnicy rywalizacji przecierali oczy ze zdziwienia, gdy prowadzony przez niego samochód minął linię mety jako pierwszy. Znów padał deszcz, a w takich warunkach Ayrton nie dał rywalom żadnych szans. - Właśnie wtedy dotarło do mnie, że ten chłopak jeszcze wiele osiągnie - opowiada Jack Brabham.

Lotus w świecie Formuły 1 stanowił naprawdę uznaną markę, obecną w najbardziej prestiżowej serii wyścigowej nieprzerwanie od 1958 roku. Choć ostatnim mistrzem świata z tej "stajni" był Mario Andretti, który po swój tytuł sięgnął w kampanii 1978, team wciąż miał ambicję walczyć o najwyższe cele. Dołączając do zespołu prowadzonego przez Petera Warra, "Beco" momentalnie poprawił również swój status materialny. Jego zarobki w Tolemanie szacowano na pięćdziesiąt tysięcy dolarów, podczas gdy w Lotusie mógł liczyć na milion "zielonych" plus drugie tyle z tytułu kontraktów reklamowych. O jego finanse zaczął dbać Julian Jakobi z firmy IMG pod przewodnictwem Marka McCormacka. Mężczyzna ten nie był człowiekiem anonimowym, gdyż miał już na swoim koncie współpracę m.in. z gwiazdami tenisa - Bjoernem Borgiem i Matsem Wilanderem.

fot. Norio Koike©ASE
fot. Norio Koike©ASE

Zimę przed sezonem 1985 Senna spędził w Brazylii, gdzie zmagał się z poważną infekcją ucha środkowego, w wyniku której doznał porażenia nerwu twarzowego. Przez pewien czas nie mógł zmrużyć prawego oka, ale na szczęście ten stan w końcu minął. Jako perfekcjonista uczestniczył we wszystkich pracach inżynierów Lotusa nad bolidem, w którym miał startować w swojej drugiej kampanii w F1. - Wskazywał nam co jest dobre, a co nie oraz nad czym powinniśmy się skupić - wspomina Bruno Mauduit. - Zdaliśmy sobie sprawę z tego, że zawsze miał rację, a sugerowane przez niego zmiany zawsze przyczyniały się do poprawy osiągów samochodu. Miał obsesję na punkcie turbosprężarki. Za każdym razem wszystko dokładnie sprawdzał. Najgorszą rzeczą było spotkanie go o jedenastej w nocy na korytarzu hotelu, gdy akurat marzyło się już tylko o łóżku.

Koniec części piątej. Kolejna już w najbliższy wtorek.

Specjalne podziękowania dla Priscili Nishimori oraz Instytutu Ayrtona Senny w Sao Paulo za udostępnienie zdjęć wykorzystanych w artykule.

Bibliografia: Tom Rubython - The Life of Senna, Playboy, globo.com, ridingfastandflyinglow.com.

Poprzednie części: Ayrton Senna - król deszczu cz. I Ayrton Senna - król deszczu cz. II Ayrton Senna - król deszczu cz. III Ayrton Senna - król deszczu cz. IV

Źródło artykułu: