Wojna w Ukrainie napędza inflację. Potężny problem F1

Materiały prasowe / Red Bull / Na zdjęciu: start do sprintu kwalifikacyjnego F1
Materiały prasowe / Red Bull / Na zdjęciu: start do sprintu kwalifikacyjnego F1

Już nie tylko szefowie Red Bulla narzekają na inflację, która podbijana jest przez wojnę w Ukrainie, przez co utrudnia funkcjonowanie zespołom. Czy Formuła 1 ugnie się pod presją i przegłosuje zwiększenie limitu wydatków ekip F1?

W ostatnich tygodniach szefowie zespołów Formuły 1 z kalkulatorem w dłoni muszą planować wydatki w sezonie 2022 i nie mają łatwego zadania. W tym roku limit wydatków dla ekip F1 został obniżony ze 145 do 140 mln dolarów. Równocześnie przerwany łańcuch dostaw, spowodowany pandemią koronawirusa, doprowadził w wielu krajach do wysokiej inflacji.

Gdy wydawało się, że sytuacja stanie się spokojniejsza, nadeszła wojna w Ukrainie. Agresja zbrojna Rosji na terenie swojego zachodniego sąsiada doprowadziła do wzrostu cen surowców.

ZOBACZ WIDEO: #3 "Z pierwszej piłki". Pierwsze krajowe powołania Michniewicza, transfer Krychowiaka i wojna w Ukrainie

- To problem, któremu musimy się przyjrzeć. To trzeba rozwiązać szybko, bo wpływa na pracę ekip i zatrudnienie ludzi - mówił parę dni temu Christian Horner, szef Red Bull Racing.

Podobne obawy mają inni. - Popatrzcie na koszty logistyki. Ceny transportu wzrosły o 40-50 proc. To ma ogromny wpływ na nasze działanie - powiedział Jost Capito, szef Williamsa.

Wystarczy popatrzeć na ceny ropy. W połowie lutego ropa brent kosztowała nieco ponad 90 dolarów za baryłkę. Wojna w Ukrainie sprawiła, że w ostatnich dniach zbliżyła się ona do 130 dolarów. Na szczęście sytuacja nieco się uspokoiła i teraz kształtuje się ona na poziomie 105-110 dolarów. Jednak trudno przewidzieć, co będzie dalej.

- Jeśli musisz wydać kilka milionów dolarów więcej na logistykę, a na cały rok masz 140 mln dolarów, to znaczy, że musisz ograniczyć wydatki w innych sferach. Jeśli pojawią się rzeczy, na które całkowicie nie masz wpływu, to sytuacja robi się trudna - ocenił Capito.

Zdaniem Andreasa Seidla z McLarena, należy porozmawiać z FIA o możliwości zwiększania limitu co roku, w zależności od wysokości inflacji. - Musimy kierować się zdrowym rozsądkiem. My zawsze jesteśmy gotowi do dyskusji - zaznaczył szef McLarena.

- Mamy za sobą rozmowy z innymi zespołami, także z FIA. Każdy z nas mierzy się z tym samym wyzwaniem. Pojawiły się nieoczekiwane, nowe wydatki. Dlatego jesteśmy gotowi na korekty w regulaminie, ale w granicach rozsądku - dodał Seidl.

Limit wydatków w F1 ustalono w połowie 2020 roku, gdy nikt nie zakładał, że za kilkanaście miesięcy pandemia koronawirusa doprowadzi do nagłego wzrostu cen. W tamtym momencie trudno też było sobie wyobrazić wojnę w środku Europy. Co więcej, w sezonie 2023 ma dojść do kolejnego obniżenia pułapu finansowego. Spadnie on do poziomu 135 mln dolarów.

Czytaj także:
Netflix na cenzurowanym. Poszedł o krok za daleko?
Rosyjski oligarcha: Nie jestem bohaterem