Igrzyska równych i równiejszych. "Zawieszenie Rosjan? To była tylko sztuczka"

- Spodziewamy się w Pjongczang niemal całej reprezentacji Rosji - mówi jeden z członków Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego. A specjalizujący się w tematyce dopingu niemiecki dziennikarz Hajo Seppelt grzmi: - Są równi i równiejsi. Jak u Orwella!

Kamil Kołsut
Kamil Kołsut
reprezentacja Rosji podczas igrzysk w Soczi Getty Images / Doug Pensinger / Na zdjęciu: reprezentacja Rosji podczas igrzysk w Soczi
Międzynarodowy Komitet Olimpijski we wtorek wykluczył reprezentację Rosji z udziału w przyszłorocznych igrzyskach olimpijskich w Pjongczang. Decyzja ta była efektem działalności komisji kierowanej przez byłego prezydenta Szwajcarii Samuela Schmida.

Jej prace wykazały, że na Wschodzie "dochodziło do systemowej manipulacji w zakresie przepisów dopingowych oraz metody ukrywania przypadków dopingu na różnych poziomach odpowiedzialności administracyjnej, prawnej i kontraktowej".

Sportowcy z Rosji

Rosjanie na igrzyska pojechać mogą, ale tylko jako "sportowcy olimpijscy z Rosji". Pod warunkiem, że spełnią wymogi kwalifikacyjne, nigdy nie wpadli na niedozwolonym wspomaganiu oraz przejdą wszystkie testy antydopingowe. O losie każdego zainteresowanego decydować będzie panel pod kierownictwem Włoszki Valerie Fourneyron.

Jeśli któryś ze szczęśliwców przebrnie przez kwalifikacyjne sito i później zdobędzie złoto, na podium w Pjongczang usłyszy hymn olimpijski. Dokładnie tak, jak na mistrzostwach świata w lekkiej atletyce Maria Lasitskene.

ZOBACZ WIDEO: Dziennikarze WP SportoweFakty: Rosjanie absolutnie zasłużyli na wyrzucenie z igrzysk

Równi i równiejsi

Seppelt, który jako dziennikarz od lat zajmuje się tematyką dopingową i zebrał za swoją pracę dziesiątki nagród oraz wyróżnień, decyzję MKOl ocenia surowo. I nie wierzy, by jej celem było zaprowadzenie sprawiedliwości. - Przede wszystkim okazuje się, że wszyscy neutralni sportowcy są równi, ale niektórzy - nazwani sportowcami olimpijskimi z Rosji - są równiejsi. George Orwell - pisze Niemiec na swoim Twitterze.

Zauważa on też, że oświadczenie MKOl zmusza Rosjan do zaakceptowania decyzji komitetu, ale nie zobowiązuje ich do wypełnienia jakichkolwiek zobowiązań w zakresie przeciwdziałania dopingowi, celem zakończenie zawieszenia. - Czego to dowodzi? Brudnego porozumienia z Kremlem, aby uniknąć bojkotu? - pyta.

Seppelt oczywiście widzi też pozytywy. - Brak hymnu i flagi to mocny przekaz. Podobnie, jak dożywotnia dyskwalifikacja wicepremiera Witalija Mutki, czyli szefa Komitetu Organizacyjnego piłkarskich mistrzostw świata. To interesujące - pisze.

Cała Rosja w Pjongczang?

Niemiec cytuje też jednego z przedstawicieli Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego. W nieoficjalnej rozmowie z telewizją ARD miał on przyznać, że na IO w Pjongczang spodziewa się "niemal całej olimpijskiej reprezentacji Rosji, nie tylko garstki czy małej grupki". Kiedy dopytujemy o te słowa, Seppelt zapewnia nas, że to poprawny i wierny cytat.

Wtorkowe oświadczenie MKOl ma punkt, na który w przypływie emocji niewielu zwróciło uwagę. Komitet zastrzega sobie prawo do "częściowego lub całkowitego zawieszenia dyskwalifikacji Rosjan od momentu rozpoczęcia Ceremonii Zamknięcia Zimowych Igrzysk Olimpijskich w Pjongczang" pod warunkiem, że jego decyzja będą respektowane przez sportowców oraz oficjeli.

A to oznacza, że w nagrodę za "dobre zachowanie" Rosjanie ostatniego dnia IO będą mogli pokazać się światu pod swoją flagą.

Co na to Seppelt? - Spodziewam się, że podczas ceremonii zamknięcia Rosja wróci na arenę. Tak, jakby zupełnie nic się nie stało... To była PR-owska sztuczka MKOl i Rosjan, mająca na celu ratowanie twarzy. Zwykłe "10-tygodniowe zawieszenie". Ludzie dopiero później zdadzą sobie sprawę z konsekwencji. Show must go on.

Autor na Twitterze:

Czy MKOl słusznie wykluczył Rosję z udziału w IO?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×