Sobotni konkurs skoków narciarskich podczas zimowych igrzysk olimpijskich w Pekinie był reklamą dla tej dyscypliny. Zawody stały na niesamowitym poziomie (więcej na ten temat TUTAJ), a bardzo dobrze w tym gronie odnalazł się Kamil Stoch. Niestety Polak mimo dobrej dyspozycji zajął 4. miejsce i otarł się o kolejny olimpijski medal.
Przez lata utarło się, że to najgorsze miejsce dla sportowca i teraz się to potwierdza. Kamil Stoch po konkursie nie krył smutku i łez, bowiem wiedział, że zabrakło naprawdę niewiele do ogromnego sukcesu (więcej TUTAJ). Podobnie zresztą reagowali wszyscy kibice, a najlepszym odzwierciedleniem tego co działo się w polskich domach był gest Adama Małysza (zobaczysz go TUTAJ).
Jak się okazuje, nawet kilka godzin po zawodach emocje nie zeszły z lidera polskiej kadry. W rozmowie z portalem Skijumping.pl Kamil Stoch przyznał, że dalej nie jest w stanie normalnie funkcjonować.
ZOBACZ WIDEO: Wielkie słowa o Kamilu Stochu. "Nie wiem, czy doczekam kolejnego takiego skoczka"
- Przetwarzałem sobie tę rozmowę na kilka różnych sposobów i wydało mi się, że już po kilku godzinach będzie łatwiej... U nas dochodzi północ, byłem przed chwilą na kolacji, na której wypiłem herbatę i nie tknąłem po prostu nic, bo nie jestem w stanie na razie nic przegryźć. Głowa mi pęka, wiadro łez już wylanych, a samopoczucie nic się nie zmieniło. Dalej uważam, że pojawiła się przede mną kolejna szansa, otworzyły się przede mną drzwi, które wystarczyło tylko przestąpić, a ja znowu nie byłem w stanie. Uważam, że dałem z siebie naprawdę wszystko i zrobiłem, co tylko mogłem, ale jednak znowu nie wykorzystałem szansy - mówił łamiącym głosem Kamil Stoch.
Polski skoczek zwrócił również uwagę na trudy obecnego sezonu. W pewnym momencie wydawało się, że sytuacja jest już beznadziejna. Jednak w porę Kamil Stoch potrafił się pozbierać, aby znów nawiązać walkę z najlepszymi.
- Ten sezon jest naprawdę dziwny. Dzieją się naprawdę dziwne rzeczy. Dla mnie trudne do zrozumienia. Staram się to wszystko przemóc. Jakakolwiek ściana czy przeszkoda by się nie pojawiła, to staram się to obejść, albo ominąć, albo przeskoczyć, albo po prostu głową rozbić. Robię, co mogę, żeby po prostu było dobrze, ale czasami to po prostu nie wystarcza. Trudno jest mi o tym nawet po tych kilku godzinach rozmawiać, bo po prostu czuję, że można było z tego wycisnąć więcej, a jest, jak jest. Serce rozerwane na strzępy - zakończył Kamil Stoch.
Zobacz także: Dziennikarz tłumaczy się z wywiadu ze Stochem
Zobacz także: FIS reaguje na zamieszanie z Karlem Geigerem