Clyde Drexler - chłopak z dobrego domu cz. VI

"The Glide", jak sam przyznaje, w pewnym momencie swojego życia lubił eksperymentować. Owocem poszukiwania nowych doświadczeń jest jego córka Erica, którą ma ze swoją wieloletnią przyjaciółką.

Ziemowit Ochapski
Ziemowit Ochapski

- Znaliśmy się od dawna, ale dopiero co zaczęliśmy się spotykać, gdyż wcześniej byłem w innym związku - opowiada Clyde. - Wiadomość o ciąży mnie zszokowała, lecz w perspektywie czasu okazała się jedną z najpiękniejszych rzeczy, jakie mi się kiedykolwiek przytrafiły.

Kampania 1987/88 to kolejny skok jakościowy w grze Portland Trail Blazers. Porządki wprowadzane przez nowego coacha, Mike'a Schulera, zaowocowały bardziej niż solidnym bilansem 53-29 i czwartym miejscem w tabeli Konferencji Zachodniej. Oprócz Drexlera wyjściową piątkę ekipy z Oregonu stanowili Terry Porter, Caldwell Jones, Jerome Kersey oraz Kevin Duckworth. Statystyki "Szybowca" w sezonie zasadniczym były naprawdę miażdżące. Urodzony w Nowym Orleanie zawodnik notował średnio aż 27 punktów oraz 6,6 zbiórki, 5,8 asysty i 2,5 przechwytu, dzięki czemu znalazł się w drugiej piątce NBA i po raz drugi w karierze miał okazję zagrać w Meczu Gwiazd, który tym razem odbył się w Chicago. Wystąpił również w konkursie wsadów i tym razem uplasował się na trzeciej lokacie, tuż za absolutnymi królami tego rzemiosła - Michaelem Jordanem oraz Dominique Wilkinsem.
Filozofia Schulera znów jednak okazała się skuteczna tylko w regular season. Przemęczony "The Glide" w serii przeciwko Utah Jazz w pierwszej rundzie play-off's ani razu nie wyrównał nawet swojej średniej punktowej, rzucając przy tym ze słabiutką, mniej niż 40-procentową skutecznością. Trail Blazers polegli 1-3 i marzenia o trofeum im. Larry'ego O'Briena musieli odłożyć na co najmniej rok. - Nie chcę zabrzmieć jak jakaś primadonna, ani przeciwnik jedności w zespole - mówi Clyde. - Na obozach przygotowawczych, w meczach przedsezonowych czy w momentach sezonu, w których mieliśmy chwilę na odetchnięcie, pracowałem tak ciężko jak pozostali. Trener nie rozumiał jednak, że facet, który przebywa na parkiecie w kluczowych momentach wszystkich spotkań, nie jest w stanie znieść takiego tempa przez cały czas, a zwłaszcza w marcu i kwietniu. W dzisiejszych czasach każdy coach w NBA o tym wie. Rozgrywki 1988/89 to regres Trail Blazers (39-43) i tradycyjne już odpadnięcie z play-off's w pierwszej rundzie, tym razem po gładkim 0-3 z Los Angeles Lakers. Mike'a Schulera na stanowisku głównego szkoleniowca w trakcie rozgrywek zastąpił Rick Adelman, a "The Glide" w dalszym ciągu prezentował poziom all-star, zdobywając średnio 27,2 punktu oraz dokładając do tego dorobku 7,9 zbiórki, 5,8 asysty, 2,7 przechwytu oraz 0,7 bloku. Przeciwko Jeziorowcom dwoił się i troił, ale nawet jego 28 "oczek", 8 zebranych piłek, 10 kluczowych podań oraz 2 "kradzieże" w meczu numer dwa okazało się dorobkiem niewystarczającym do pokonania teamu z "Miasta Aniołów". Niepowodzenia na parkiecie Drexler odbił sobie jednak w życiu prywatnym. W grudniu 1988 roku poślubił Gaynell, którą poznał na randce w ciemno, zorganizowanej przez Andy'ego Thompsona - brata Mychala, byłego gracza Portland Trail Blazers. Mężczyzna pracował wówczas w Nowym Jorku dla NBA Entertainment. - Mam przyjaciółkę, która tak jak ja pochodzi z Luizjany. Kiedy będziesz w mieście, gdzieś z nią wyskoczysz. Ona jest prawniczką i cały czas pracuje. Musi się dobrze rozerwać - mówił Andy do Clyde'a podczas rozmowy telefonicznej. Na zaplanowanym spotkaniu miał się również pojawić Thompson ze swoją partnerką, ale w ostatniej chwili musiał zmienić plany. "Szybowca" zaintrygowała jednak tajemnicza kobieta i podczas wizyty w Nowym Jorku postanowił, że mimo wszystko się z nią umówi. - Poszliśmy do meksykańskiej restauracji w New Jersey - wspomina. - To był taki serdeczny, przyjacielski wypad. Gaynell podobnie jak Clyde wychowała się w wielodzietnej rodzinie - ma cztery siostry oraz dwóch braci. Sytuacja ta nie przeszkodziła jej w zdobyciu wyższego wykształcenia, gdyż najpierw ukończyła Spelman College w Atlancie na kierunku nauk politycznych, a potem skończyła prawo na Uniwersytecie Howarda w Waszyngtonie. Gdy poznała Drexlera, pracowała w jednej z nowojorskich korporacji prawniczych. - Była inteligentna, pełna radości życia i naprawdę piękna - wspomina Clyde. - Pozostaliśmy w kontakcie, a z biegiem czasu nasza relacja stawała się coraz poważniejsza. Spędziliśmy razem większość lata. Odwiedziliśmy Włochy, Hiszpanię i Francję, a na końcu wylądowaliśmy na Bahamach. W takich sytuacjach można naprawdę dobrze poznać drugiego człowieka. Ja byłem wówczas przekonany, że jesteśmy dla siebie stworzeni.
fot. Steve Lipofsky fot. Steve Lipofsky
"The Glide" oświadczył się swojej wybrance w październiku, a ślub odbył się już 30 grudnia w Nowym Orleanie. "Szybowiec" dokładnie przejrzał terminarz Trail Blazers, z którego wynikało, że drużyna będzie miała sześciodniowe wakacje noworoczne. - Wybraliśmy tę datę, a ja dzięki temu nie straciłem ani jednego meczu - wspomina koszykarz. - Opuściłem wprawdzie kilka treningów, ale trener na szczęście był wyrozumiały. Zawarcie związku małżeńskiego pozytywnie wpłynęło na postawę Clyde'a na parkiecie. Krótko po uroczystości zawodnik ekipy z Portlandu rzucił 50 punktów przeciwko Sacramento Kings oraz uzbierał 48 "oczek" w starciu z New York Knicks. - Wydawało się, że z Clydem mieliśmy wiele wspólnego - mówi Gaynell. - On twardo stąpał po ziemi i łatwo się żyło u jego boku. Nie był egoistą, a ze względu na jego pochodzenie, o wiele łatwiej dogadywałam się z nim niż z facetami urodzonymi na wschodnim wybrzeżu. Był również hojny i lubił się dobrze bawić.
Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×