Wygrana w ostatniej kolejce z Biofarmem w Poznaniu, da Akademikom 13. miejsce na koniec sezonu zasadniczego i tym samym przewagę parkietu w fazie play-out I ligi. W ostatnich meczach zespół Adama Kubaszczyka pokazuje swoim rywalom, że lepiej nie trafić na niego w decydujących pojedynkach o utrzymanie. Co prawda gra w kratkę, ale potrafi nawiązywać walkę, a nawet wygrywać (na wyjeździe ze Spójnią, u siebie z Pogonią i Zetkamą) z zespołami notowanymi dużo wyżej w tabeli I ligi.
WP SportoweFakty: Może i miejsce tego nie odzwierciedla, ale powiało u was pewnym optymizmem na koniec sezonu.
Łukasz Szczypka: Można tak powiedzieć, ale staramy się koncentrować na każdym następnym meczu, żeby do play-outów przystąpić z przewagą parkietu.
Właśnie, w ostatnich trzech domowych meczach odnieśliście dwie wygrane i dzielnie walczyliście z Sokołem Łańcut. To pokazuje, że u siebie gra się inaczej.
- Wiadomo, że u siebie zawsze gra się dużo lepiej. Tym niemniej wydaje mi się, że nasza lepsza gra wynika z ciężkich treningów oraz tego, że nauczyliśmy się grać w tej lidze. Bo w pierwszej części sezonu wypuściliśmy ze trzy mecze, które powinniśmy wygrać.
Cały czas jesteście w grze o przewagę parkietu w play-outach. Patrząc na tę dolną część tabeli, ewidentnie widać, że powinno to mieć spore znaczenie.
- Wszystko jest w naszych rękach, nogach i głowach! Oczywiście wiadomo, że przewaga parkietu to wielki atut.
Przed wami ważne spotkanie w Poznaniu. Ostatnio Biofarm pokonał niespodziewanie Legię, wy pewnie Zetkamę. Zapowiada się mecz wielkiej wagi.
- Na pewno będzie to ciężki mecz, bo stawką jest właśnie granie w fazie play-out z wyższego miejsca, co gwarantuje przewagę parkietu.
Poznaniacy to młoda i nieobliczalna drużyna. Wygrali u siebie z Sokołem, pokonali na wyjeździe nie tylko Legię, ale też Astorię i Spójnię. Jak nie dać się im zaskoczyć?
- Te wyniki pokazują, że są naprawdę groźni. My musimy zagrać swoją najlepszą koszykówkę i nie dać narzucić sobie stylu gry zespołu z Poznania.
Czy bez względu na to, z kim zagracie w play-outach, rywale powinni się was obawiać? Bo takie można odnieść wrażenie. Od początku lutego macie bilans 4-4, a spośród porażek tylko te w Radomiu i Bydgoszczy były dotkliwsze, ale i tak mieliście w nich swoje momenty.
- Tak jak już wcześniej wspomniałem, gramy naprawdę coraz lepiej i zrobimy wszystko, żeby się utrzymać w pierwszej lidze, bez znaczenia na kogo trafimy w play-outach.
Czyli nie masz jakiegoś zespołu, z którym chciałbyś zagrać w fazie posezonowej albo kogoś, kogo wolałbyś jednak uniknąć?
- Naprawdę staram się patrzeć na każdy następny pojedynek. A na kogo trafimy, to bez różnicy, bo i tak musimy wygrać z tym kimś trzy mecze. Każdy zespół ma swoje zalety jak i wady.
Wróćmy na chwilę do spotkania z Zetkamą. Aż trzech twoich kolegów zanotowało double-double, a ty sam dołożyłeś 15 punktów. Takie wygrane dodają skrzydeł?
- Jasne, szczególnie przed najważniejszą częścią sezonu! Mecz pokazał, że jak gramy zespołowo, zarówno w obronie jak i w ataku, to jesteśmy naprawdę groźną drużyną.
Macie chwilę oddechu przed ostatnią kolejką, bo wypadają Święta Wielkiej Nocy. To lepiej czy gorzej, że przed tak ważnym meczem będzie krótka przerwa?
- Ja osobiście nie lubię takich przerw. Wolę trenować i grać mecze, ale wszystkie drużyny mają tę samą rozpiskę, więc trzeba to zaakceptować i solidnie się przygotować na końcówkę sezonu.
Jak spędzisz okres świąteczny?
- Oczywiście z najbliższymi. Trochę w domu i troszkę u rodziny. No i na oglądaniu koszykówki w telewizji (śmiech). Poza tym postaram się naładować akumulatory, żeby starczyło mocy, aby utrzymać klub w pierwszej lidze.
A z okazji Świąt Wielkanocnych chciałbym życzyć wszystkim smacznego jajka i mokrego dyngusa!
Rozmawiał Dawid Siemieniecki