Taka sytuacja zdarzyła się w Krośnie po raz pierwszy w tym sezonie. Przed meczem z Polfarmeksem Kutno, z mniejszymi lub większymi problemami zmagało się aż czterech ważnych zawodników Miasta Szkła. Koszykarze beniaminka zacisnęli zęby i pomogli swojej drużynie w odniesieniu kolejnego zwycięstwa.
- Szymon Rduch miał we wtorek 40 stopni gorączki. Przed samym meczem to samo dopadło Kareema Maddoxa. Kuba Dłuski od turnieju Pucharu Polski nie zaliczył żadnego treningu i tylko na moją prośbę wystąpił w tym meczu. Royce Woolridge grał z kolei ze skręconym nadgarstkiem. Sytuacja była tragiczna, jednak moim graczom należą się jeszcze większe brawa - tłumaczył trener Michał Baran.
W szeregach Miasta Szkła nie ma już Chrisa Czerapowicza, który obecny sezon dokończy w Hiszpanii w zespole z Andory. W środowy wieczór nie zagrał również nowy nabytek beniaminka - Devante Wallace, który odbył z drużyną tylko jedną jednostkę treningową.
- Pokazaliśmy w tym meczu, że nie jesteśmy drużyną, która opierała się tylko na Chrisie Czerapowiczu. Zawodnicy pokazali wielki charakter i serce do gry - dodał zadowolony szkoleniowiec z Krosna.
ZOBACZ WIDEO Cezary Kucharski zdradził plany na przyszłość Roberta Lewandowskiego. Zaskakujący kierunek
Koszykarze z Podkarpacia zagrali świetny mecz. Przez trzy kwarty Farmaceuci byli kompletnie bezradni, a kolejny znakomity pojedynek rozgrywał Dariusz Wyka. - Pokazaliśmy dobrą koszykówkę. Zawodnicy super dzielili się piłką. Przez trzy kwarty graliśmy również niesamowicie w obronie. W pierwszej kwarcie straciliśmy 9 puntów, a w trzeciej tylko 5 - analizuje trener Baran.
Zwycięstwo beniaminka byłoby jeszcze bardziej okazałe gdyby nie czwarta kwarta, w której zawodnicy z Krosna wyraźnie spuścili z tonu. Dzięki temu podopieczni Krzysztofa Szablowskiego zmniejszyli prowadzenie gospodarzy do 19 punktów.
- Przed czwartą kwartą mieliśmy już prowadzenie w okolicach 30 punktów. Chcieliśmy cały czas grać swój basket, ale wkradło się w nasze poczynania lekkie rozluźnienie. Popełnialiśmy nawet juniorskie błędy, przy szalonym podwajaniu zawodników z Kutna. Przydarzyły się łatwe straty, ale nie zmieniło to obrazu meczu, który ciągle kontrolowaliśmy - kończy Michał Baran.