Trefl za mniejsze pieniądze zbudował ciekawy skład. "W naszych realiach musimy podejmować ryzyko" (wywiad)

Newspix / Wojciech Figurski / Na zdjęciu: Marcin Kloziński, trener Trefla Sopot
Newspix / Wojciech Figurski / Na zdjęciu: Marcin Kloziński, trener Trefla Sopot

- Odeszło od nas siedmiu podstawowych zawodników, a na ich miejsce zakontraktowaliśmy pięciu nowych graczy. Było to związane ze zmniejszeniem budżetu klubu przeznaczonego na drużynę. Nasz skład jest ciekawy - mówi Marcin Kloziński, trener Trefla.

[b]

Karol Wasiek, WP SportoweFakty: Odejścia legend, dużo zmian w zespole, ciekawe transfery. To nie było spokojne lato w Treflu. Nadspodziewanie sporo działo się wokół sopockiego klubu. [/b]

Marcin Kloziński, trener Trefla Sopot: To fakt, wokół Trefla dużo się działo. W zespole zaszły poważne zmiany. Odeszło od nas siedmiu podstawowych zawodników, a na ich miejsce zakontraktowaliśmy pięciu nowych graczy. Było to związane przede wszystkim ze zmniejszeniem budżetu klubu przeznaczonego na drużynę, ale także świadomym postawieniem na młodszych zawodników, po których oczekujemy odpowiedniego postępu. Liczę na to, że wszyscy wniosą do zespołu dużo dobrego i ta różnica ilościowa i finansowa nie będzie widoczna na parkiecie.

Zależało nam przede wszystkim na zbudowaniu drużyny, która będzie gotowa ciężko pracować i w każdym spotkaniu będzie walczyć na 110 procent swoich możliwości. Kiedyś od jednego z fanów usłyszałem słowa, które mocno utkwiły mi w pamięci: "Jeśli przychodzę na mecze, to chcę się cieszyć z wygranej lub płakać po porażkach, ale nie mogę znieść spotkań w których nie ma walki, bo wtedy panuje taka pustka emocjonalna." Chciałbym w przyszłym sezonie uniknąć takich spotkań.

Mocno przeżył pan tę porażkę?

Tak. Zresztą cały tamten sezon odebrałem jako dobrą naukę na przyszłość. Jak wszyscy widzieli, w moim debiutanckim roku pracy sporo się działo. Kontuzje graczy, zmiany w składzie, granie w różnych halach... Przez to nasza gra falowała, przeplataliśmy świetne mecze ze słabymi występami. Dostarczyliśmy kibicom emocjonalnego roller-coastera.

Słyszałem, że zrobił pan po sezonie rachunek sumienia. Co z niego wynikło?

Po każdym sezonie rzetelnie wypisuję sobie plusy i minusy. Robię to, żeby w przyszłości uniknąć błędów. To jedyny sposób na rozwój własnej osoby.

Z Trefla Sopot latem rozstali się: Dylewicz, Stefański, Zack, Love, Trotter, Mielczarek i Karolak. Odejście którego zawodnika najbardziej pan żałuje?

Trudno kogoś teraz wyróżnić, bo w określonych momentach każdy z nich był przydatny. Jednak podjęliśmy decyzję, że dla dobra zespołu trzeba przeprowadzić zmiany i efektem tego jest zatrudnienie nowych graczy, z których jestem zadowolony. Zagraniczni zawodnicy przychodzą i odchodzą, ale to Polacy stanowią zwykle o charakterze zespołu. Dlatego powiem tak - gdybym mógł z tego zestawu wybrać kogoś do obecnego składu, to chciałbym Artura Mielczarka i Jakuba Karolaka.

Zobacz także: Filip Dylewicz mówi o swoim odejściu z Trefla Sopot

Jestem zaskoczony odpowiedzią. Dlaczego akurat oni?

Artur Mielczarek to przede wszystkim znakomity charakter i wzorowa etyka pracy.

Ale... zaraz, chwila. W zeszłym sezonie przecież nie miał pan za dużo okazji do tego, żeby z niego korzystać.

To prawda. Artur miał duże problemy z kontuzjami, przez co ten sezon nie wyglądał tak, jak się wszyscy spodziewaliśmy. Wiem, że to była ciężka sytuacja dla klubu, ale też dla zawodnika. Jednocześnie wiem, ile zdrowy Mielczarek jest w stanie dać zespołowi. Szkoda, że tamten sezon tak się potoczył.

Karolak?

Cenię go za znakomite umiejętności strzeleckie. Jeśli jest w odpowiedniej dyspozycji mentalnej, to jest w stanie trafiać bardzo trudne rzuty. Niestety sytuacja w zespole tak się ułożyła, że nie zawsze mógł swój potencjał w pełni pokazać.

ZOBACZ WIDEO Liga Narodów poligonem doświadczalnym? Zaskakujące słowa Kamila Glika

Nie sposób nie zapytać o Filipa Dylewicza i sposób jego odejścia. Zapanowało spore zamieszanie wokół klubu. Do tej pory nie poznaliśmy pana stanowiska w tej sprawie. Jak pan zareagował?

Nikt do tej pory mnie o to nie pytał. Po pierwsze, uważam, że wyciąganie całej sprawy na zewnątrz było kompletnie niepotrzebne. W tym biznesie zawodnicy zmieniają kluby i nie ma w tym nic niezwykłego, bo każdy szuka dla siebie najlepszego rozwiązania. Generalnie jestem mocno zniesmaczony sposobem w jaki było to przedstawiane w mediach, także przez Filipa. Znam sprawę od środka i wiem, że kilka ważnych faktów zostało pominiętych, ale cóż...

Ja rozmawiałem z Filipem o kwestiach sportowych. Na początku maja dostał ode mnie jasną informację, że widzę go w zespole, ale po miesiącu spotkań i rozmów moje stanowisko nieco się zmieniło. Dlaczego? O to musiałby pan spytać osób z drugiej strony stołu negocjacyjnego. Dla mnie ten temat jest zamknięty i niech tak pozostanie.

Transfer Pawła Leończyka był sporym zaskoczeniem. Mistrz Polski przyszedł do 10. zespołu minionych rozgrywek. Jak udało się go przekonać?

Po fiasku rozmów z Filipem Dylewiczem i zgłoszeniu przez Grzegorza Kulkę chęci zmiany otoczenia, chcieliśmy zakontraktować jak najlepszego polskiego zawodnika w naszych możliwościach finansowych. Paweł był zainteresowany grą w naszym klubie, dlatego negocjacje nie były trudne i szybko doszliśmy do porozumienia.

Czy będzie ciążyła na nim dodatkowa presja? Mam na myśli zastąpienie Filipa Dylewicza w zespole Trefla Sopot.

To są kompletnie inni koszykarze. Presja? Nie sądzę, bo Paweł zna swoją wartość jako zawodnik i człowiek. Jest w pełni skupiony na pracy i pomocy zespołowi.

[b]

Wspomniał pan o chęci odejścia z klubu Grzegorza Kulki. Sprawa wyglądała tak, że był on jedną nogą w BM Slam Stali, ale ostatecznie do transferu nie doszło i zawodnik rozpoczął przygotowania do sezonu z Treflem Sopot. Czy w związku z tą całą sytuacją nadal darzy go pan zaufaniem?[/b]

Grzegorz był zainteresowany grą w BM Slam Stali, ale koniec końców do tego nie doszło i wrócił do zespołu, z którym ma ważny kontrakt. To też trzeba podkreślić. Odbyłem z nim potem długą i szczerą rozmowę, w trakcie której doszliśmy do wniosku, że będziemy współpracować i zapominamy o całej sprawie. Wierzę, że zaufanie będzie budowane w trakcie codziennej pracy.

Dlaczego Trefl Sopot tak późno zdecydował się na zatrudnienie rozgrywającego? To nie będzie problem?

Już tłumaczę, jak to wyglądało z zawodnikami zagranicznymi. Praktycznie zaraz po zakończeniu sezonu otrzymaliśmy ofertę Milana Milovanovicia, która była satysfakcjonująca dla obu stron i bardzo szybko podpisaliśmy umowę. Nie było sensu szukać centra przez całe wakacje, bo mieliśmy sprawdzonego zawodnika w dobrej cenie. Później równolegle prowadziliśmy rozmowy z koszykarzami na pozycje "1" i "2".

Równie dobrze mogliśmy podpisać wcześniej "jedynkę" niż "dwójkę", ale pewne tematy nie wypaliły i rozmowy potoczyły się tak, że pozyskaliśmy Vernona Taylora. W pewnym momencie byłem nawet gotowy poczekać z zatrudnieniem rozgrywającego do połowy września. Wiem, że tak późne dołączenie rozgrywającego do drużyny jest obarczone pewną dozą ryzyka, ale nie uważam, że to byłby problem nie do rozwiązania.

Przykładowo w poprzednim sezonie Glenn Cosey przyjechał do Torunia jako ostatni i był gwiazdą ligi. Nasza sytuacja zmieniła się jednak w momencie otrzymania informacji o możliwym powołaniu do seniorskiej kadry Łukasza Kolendy, dlatego podjęliśmy decyzję odpowiednio wcześniej, by nowy zawodnik już od sierpnia przygotowywał się z zespołem do sezonu i miał wystarczająco dużo czasu na dojście do formy.

Ostatecznie wybór padł na Iana Bakera. Sporo ryzykujecie - on w ostatnim sezonie praktycznie nie grał w koszykówkę, miał problemy ze zdrowiem.

Owszem, ryzykujemy. Osobiście tego nie lubię, ale nie żyjemy w idealnym świecie. W naszych realiach budżetowych musimy podejmować ryzyko i to na wielu płaszczyznach. Faktem jest, że przez ostatni rok Ian nie grał regularnie. Próbował swych sił w G-League, jednak jego kontuzja nie była jeszcze wtedy do końca wyleczona, a po dojściu do zdrowia zaliczył występy w jednej z lig letnich.

Po pierwszych treningach mogę powiedzieć, że to mądry zawodnik obdarzony świetnym rzutem z dystansu. Na pewno potrzebuje trochę czasu, żeby dojść do odpowiedniej dyspozycji fizycznej. Uważam, że wtedy ma szansę być nie tylko ważną postacią w naszym zespole, ale także w całej lidze.

On jest na okresie próbnym?

Nie. Jego kontrakt wszedł w życie po pozytywnym przejściu badań medycznych i testów kondycyjno-funkcjonalnych.

Czy Łukasz Kolenda jest już gotowy na pełnienie roli pierwszego rozgrywającego w Energa Basket Lidze?

Wszystko zależy od niego. Ma talent i potencjał, dobrze pracuje na treningach, mentalnie jest gotowy do rywalizacji. Praca wykonana przez niego w ostatnich latach w Treflu Sopot, szanse, które dostawał od nas i wykorzystywał w zeszłym sezonie, wszystko to sprawiło, że stał się wyróżniającym młodzieżowcem w Europie oraz wprowadził kadrę U20 do dywizji A. Spodziewam się, że już w najbliższych miesiącach zrobi kolejny krok do przodu. Choć prawdę mówiąc liczę, że to będzie nie krok, tylko skok.

Osobiście wiążę z nim ogromne nadzieje. To przyszłość Trefla i polskiej reprezentacji, choć wiem, że pan chyba nie do końca lubi takie określenia?

Takie określenia mi nie przeszkadzają, o ile Łukasz za bardzo się na nich nie koncentruje. On musi mieć swój cel i codziennie podążać w jego kierunku. Było już kilku młodych koszykarzy w Polsce, którzy za wcześnie uwierzyli, że już osiągnęli wysoki poziom i teraz będzie "z górki". Na razie rzeczywistość Łukasza Kolendy to ciężka praca na treningach każdego dnia i na tym powinien się skupić.

Zobacz inne teksty autora

Komentarze (0)