Koszykówka. EBL. Ludde Hakanson: Stelmet był najlepszy w kraju, a ja rozegrałem sezon życia (wywiad)

WP SportoweFakty / Artur Lawrenc / Na zdjęciu: Ludvig Hakanson
WP SportoweFakty / Artur Lawrenc / Na zdjęciu: Ludvig Hakanson

- Zasłużyliśmy na mistrzostwo Polski. Byliśmy najlepszym zespołem w kraju, patrząc nie tylko na wyniki, ale także na grę. Ja dołożyłem do tego swoją cegiełkę. Rozegrałem najlepszy sezon w życiu. Moja kariera nabrała rozpędu - mówi Ludde Hakanson.

[b]

Karol Wasiek, WP SportoweFakty: 1. miejsce na koniec sezonu Energa Basket Ligi i 6. pozycję w lidze VTB można uznać za wielki sukces Stelmetu Enea BC?[/b]

Ludvig Hakanson, zawodnik Stelmetu Enea BC w sezonie 2019/2020: Jak najbardziej. Szkoda, że sezon zakończył się w ten sposób. Uważam, że w ostatnich tygodniach rozkręcaliśmy się i prezentowaliśmy naprawdę dobrą koszykówkę.

Co do końcowego wyniku... myślę, że nikt przed sezonem nie postawiłby pieniędzy na to, że osiągniemy taki rezultat. Mało kto wierzył w Stelmet, w to, że ta drużyna będzie w stanie grać dobrą koszykówkę i odnosić sukcesy w czasach transformacji finansowej.

Stelmet zasłużył na tytuł mistrza Polski?

Wiem, że trwają dyskusje na temat końcowej klasyfikacji w Polsce. Moje zdanie? Uważam, że w pełni zasłużyliśmy na tytuł mistrzowski. Byliśmy najlepszym zespołem w kraju, patrząc nie tylko na wyniki, ale także na grę. Mieliśmy najwięcej zwycięstw, o dwa więcej niż Anwil Włocławek, z którym dwa razy wysoko wygraliśmy.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: świetny trening bramkarza na czas koronawirusa. Sam strzelał, sam bronił...

Co z rozliczeniem kontraktu? Klub rozpoczął już rozmowy?

Tak. Klub ma pewien pomysł na rozwiązanie tej sytuacji, ale ostateczna decyzja jeszcze nie zapadła. Wierzę, że uda się wypracować porozumienie. Ja wiem, że nie dostanę 100 procent kontraktu. Sytuacja jest ekstremalnie trudna przez pandemię koronawirusa. Na tym stracą wszyscy na całym świecie: firmy, przedsiębiorcy, kluby, zawodnicy i tak dalej.

Co zaważyło o tym, że niemal przez cały sezon prezentowaliście równy i wysoki poziom?

Myślę, że zaprocentowała świetna robota wykonana przez władze klubu i trenera Tabaka jeszcze przed rozpoczęciem rozgrywek. Mam na myśli kwestię zbudowania składu. Udało się zebrać taką grupę ludzi, która nie tylko dobrze funkcjonowała na boisku, ale też dobrze rozumiała się poza parkietem. Jeden wspierał drugiego, mógł na niego liczyć w każdym momencie. Szybko udało się zbudować chemię, atmosferę, a za tym poszły wyniki.

Trener Tabak na każdym kroku podkreślał, że najważniejsza jest drużyna, mamy grać zespołowo i dzielić się piłką. On bardzo nie lubił indywidualnych popisów. Myślę, że wszyscy to zrozumieliśmy. Interes drużyny był na pierwszym miejscu. Fajne było to, że praktycznie w każdym meczu kto inny przejmował rolę lidera. Raz to był Zyskowski, później Thomason, a innym razem Gordon czy Radić...

A innym razem Hakanson.

No tak, myślę, że też dołożyłem swoją cegiełkę do zwycięstw zespołu. Cieszy mnie fakt, że prezentowałem równą formę przez niemal cały sezon. Zdarzały się oczywiście słabsze mecze, ale większość była bardzo pozytywna.

Mówił pan o transformacji, którą przechodzi obecnie Stelmet Enea BC. Czy przed podjęciem decyzji pytał pan o sytuację finansową klubu? Brał to pod uwagę?

Zacznę od tego, że lato zeszłego roku było dla mnie bardzo dziwne. Tak naprawdę przez kilka tygodni nie wiedziałem, co ze mną będzie i gdzie będę grał. Co prawda miałem kontrakt w Hiszpanii, ale pod koniec wakacji zdecydowaliśmy z agentem odstąpić od tej umowy i rozpocząć poszukiwania nowego pracodawcy. To był trudny okres, bo większość klubów miało już zbudowane składy.

Na szczęście pojawił się Stelmet, który wykazał sporo zainteresowania. Czułem, że klub bardzo chce mnie pozyskać i widzi mnie w składzie na sezon 2019/2020. Zapoznałem się z sytuacją, historią klubu, rozmawiałem z trenerem Tabakiem i wszystkie te elementy sprawiły, że zdecydowałem się podpisać umowę. I tego kroku w ogóle nie żałuję. Wszystko było tak, jak zapowiadali działacze Stelmetu. Pieniądze były wypłacane na czas. Nie mam prawa na nic narzekać.

To był pana najlepszy sezon w karierze?

Tak. Nigdy wcześniej nie prezentowałem tak równego i dobrego poziomu.

Grał pan tak dobrze, że nawet szwedzka telewizja przyjechała do Polski, by zrobić o panu reportaż. Do Hiszpanii za często nie przyjeżdżali.

To fakt. W ostatnich latach nikt nie przyjeżdżał do Hiszpanii, by mnie oglądać w akcji. To chyba jasny sygnał, że nie grałem najlepiej (śmiech). W lutym dziennikarze z dużej stacji telewizyjnej przylecieli specjalnie do Warszawy, by nakręcić o mnie reportaż.

Kilka dni później zagrał pan genialny mecz w reprezentacji Szwecji, która sensacyjnie pokonała Turcję w Sztokholmie 87:80. Pan zdobył aż 23 punkty, trafiając aż 7 z 12 oddanych rzutów za trzy punkty.

Ten mecz przyszedł w idealnym momencie. Byłem wkurzony po turnieju Pucharu Polski w Warszawie, który przegraliśmy w dziwnych okolicznościach. Zależało mi na jak najlepszym występie, zwłaszcza, że mecz był rozgrywany w Sztokholmie, w mieście, w którym się wychowałem. Na trybunach było ponad 11 tysięcy kibiców, w tym cała moja rodzina i wielu znajomych. To był świetny i niezapomniany wieczór. Myślę, że to był mój najlepszy mecz w reprezentacji Szwecji.

Jak duży wkład w to wszystko miał trener Żan Tabak?

Ogromny! To bardzo wymagający trener, ale z dużą wiedzą i wyczuciem. On wie, co jest dobre dla zespołu i zawodników. Przekazuje bardzo jasne i konkretne wskazówki, które są przydatne na boisku. Koszykarze pod jego wodzą rozwijają się, stają się lepsi. Ja jestem tego najlepszym przykładem. W tym sezonie pokazałem wszystkie swoje atuty i najlepsze cechy. Nawet usprawniłem swoje mankamenty.

Grę w defensywie?

Tak. To był element, nad którym najmocniej pracowałem. Myślę, że zrobiłem krok w dobrym kierunku. Ale jest jeszcze pole do poprawy.

W trakcie sezonu pojawiły się informacje w mediach, że Unicaja Malaga jest zainteresowana wykupieniem pana kontraktu ze Stelmetu Enea BC. To były tylko plotki czy coś więcej?

To była prawda, choć ja sam nie miałem za dużej wiedzy. Tym zajmował się mój agent, któremu powiedziałem, żeby przekazywał mi same konkrety. Z tego co wiem, to Unicaja wykonała telefon do Stelmetu, ale na tym się skończyło. Żadne konkrety nie padły.

Odszedłby pan, gdyby padły konkrety?

Uważam, że nie, bo potrzebowałem rozegrania jednego pełnego sezonu na równym i dobrym poziomie. Myślę też, że sam klub by mnie nie puścił w trakcie rozgrywek (śmiech).

Jak pan ocenia rozgrywki ligi VTB? Był pan zaskoczony poziomem? Coś pana zaskoczyło?

Przez wiele lat grałem w lidze hiszpańskiej i muszę przyznać, że liga VTB wcale aż tak bardzo nie odstępuje jej poziomem. Choć styl preferowany przez drużyny jest nieco inny. To mniej finezyjna, a zdecydowanie bardziej fizyczna i atletyczna koszykówka. Ten sezon pokazał, że nawet te drużyny z małymi budżetami były w stanie rywalizować z najlepszymi. W tym gronie był oczywiście Stelmet Enea BC.

Za rok podobny scenariusz z Ludde Hakansonem w składzie?

Taki scenariusz mi się podoba, ale za szybko by o tym mówić. Trudno powiedzieć, co będzie za dwa-trzy tygodnie, a co dopiero we wrześniu i październiku. Na pewno chciałbym być w miejscu, w którym będę miał dużą rolę i nadal będę się rozwijał. Tak jak to było w Stelmecie. Myślę, że w Zielonej Górze moja kariera nabrała tempa.

Czytaj także:
EBL. Shawn Jones: Pokazałem, że mogę panować pod koszami (wywiad)
EBL. Nagrody za sezon 2019/2020. MVP i inni najlepsi. Kto błyszczał?
VTB. Stelmet Enea BC. Jest sukces, będzie premia. Janusz Jasiński mówi o kwotach

Źródło artykułu: