Tomasz Jankowski mówi o komentowaniu, idealnym Lundbergu i kiepskim Anwilu [WYWIAD]

WP SportoweFakty / Tomasz Fijałkowski / Na zdjęciu: Tomasz Jankowski
WP SportoweFakty / Tomasz Fijałkowski / Na zdjęciu: Tomasz Jankowski

- Praca komentatora jest na tyle przyjemna i daje mi tyle satysfakcji, że w ogóle nie tęsknię za trenerką. Uwielbiam relacjonować mecze Zastalu, Legii i GTK. Zawodzi mnie Anwil, Arka i Polpharma - mówi Tomasz Jankowski.

Karol Wasiek, WP SportoweFakty: Tomasz Jankowski to już komentator na pełen etat?

Tomasz Jankowski, były reprezentant, obecnie komentator w stacji Polsat Sport: Generalnie tak. Teraz widzę się właśnie w takiej roli. Bardzo lubię to robić, sprawia mi dużo frajdy i przyjemności, choć ostatnie wydarzenia na świecie wprowadziły pewne zmiany w komentowaniu. Pandemia koronawirusa sprawiła, że mecze nie komentujemy już w "dwójkach", a pojedynczo. A to nie jest łatwe...

Do tej pory głównie komentował pan mecze wspólnie z Adamem Romańskim. Jak się w takim razie relacjonuje spotkania "w pojedynkę"?

Faktycznie zdecydowaną większość meczów robiłem wspólnie z Adamem Romańskim, pełniąc wtedy rolę komentatora kolorowego (eksperta - dop. red.), ale zdarzały się takie sytuacje, i za to dziękuję Adamowi, że relacjonowałem mecze jako główny komentator. Miałem zobaczyć, jak to wygląda i jak się czuje w takiej roli. Zyskałem dzięki temu cenne doświadczenie, które teraz procentuje.

ZOBACZ WIDEO: Skoki. Maciej Kot wróci do dobrej formy? "Bardzo mocno został poprawiony element, który powodował krótkie skoki"

Zna pan trenerów, zawodników, prezesów. Czy w trakcie tygodnia ktoś czasem zadzwoni i rzuci tekstem: "Tomek, ale mogłeś mnie w transmisji tak nie krytykować"?

Nie, nie ma w ogóle takich telefonów. W trakcie komentowania staram się być obiektywny. Nie wstydzę się swoich opinii. Niby dlaczego mam się wstydzić? Mam wieloletnie doświadczenie w koszykówce, i to w różnych rolach - jako zawodnik, trener, działacz, dziennikarz i komentator. W trakcie spotkań stawiam na swój koszykarski nos.

Kiedyś Patrick Auda, Czech, były koszykarz klubów PLK, powiedział, że jest fanem komentarza duetu Romański-Jankowski. Pozytywne opinie budują, motywują?

Zacznę od tego, że 3-4 miesiące temu zrezygnowałem z Facebooka i Twittera. I jest mi z tym bardzo dobrze. W związku z tym odciąłem się od tego, co dzieje się na co dzień w internecie. Z premedytacją to zrobiłem. Co człowiek, to opinia. Każdy będzie miał swoją, a nie znalazł się jeszcze taki, co wszystkim dogodził. Ja nie mam takiego zamiaru. Jak coś zrobię źle, to z pewnością dowiem się od kogoś z Polsatu, a nie od kogoś z Twittera.

Nie ciągnie do trenerki?

Nie. Praca komentatora jest na tyle przyjemna i daje mi tyle satysfakcji, że w ogóle nie tęsknię za trenerką. Jak patrzę na trenerów, to od razu przypominam sobie, ile taki człowiek ma na głowie i z jakim stresem to się wiąże na co dzień.

Przechodząc do PLK: który zespół się panu najlepiej komentuje?

Mam trzy takie zespoły: Zastal, Legia i GTK.

Pomówmy chwilę o Zastalu Enea BC, który wygrał 12 z 13 meczów w PLK. Wielu mówi, że zielonogórzanie grają w innej lidze. Pojawiają się też głosy, że dawno nie było takiego dominatora. Pan się z tym zgadza?

Nie do końca, bo przecież w ostatnich 10-20 latach były już takie zespoły, które dominowały nad innymi w poszczególnych sezonach. Mam na myśli wielki Śląsk, Prokom, Asseco Gdynia czy PGE Turów, a i przecież Stelmet za Filipovskiego spisywał się znakomicie. Przechodząc do Zastalu - imponuje mi ich stałość, regularność. Często doświadczeni trenerzy podkreślają, żeby drużyna szła w miarę po prostej na określonej wysokości. Tak aby nie skakać za wysoko po jednym zwycięstwo i nie chować głowy po porażce. Zastal taki właśnie jest. Za każdym razem wychodzą na parkiet skoncentrowani i robią swoje.

Gabriel "Iffe" Lundberg to ten zawodnik, na którego patrzy pan z największą przyjemnością?

Jak najbardziej. To prawdziwy motor napędowy Zastalu Enea BC. Jest bliski ideału zawodnika jak na polskie warunki. Bardzo mi się podoba ten balans, który znalazł między indywidualnymi zagraniami, braniem ciężaru odpowiedzialności na swoje barki, a grą zespołową. Wychodzi mu to znakomicie. Duża jest jego zasługa, że Zastal odnosi takie sukcesy. Doceniłbym też Geoffreya Groselle'a, który jest jednym z najlepszych środkowych w PLK.

Czy nie jest trochę tak, że Zastal nie ma za bardzo z kim rywalizować w PLK? Dążę do tego, czy w tym sezonie poziom ligi nie jest słabszy w porównaniu do minionych rozgrywek? Jak pan uważa?

To na pewno. Poziom jest słabszy, ale to jest zupełnie zrozumiałe. Czasy są bardzo trudne. I tak trzeba docenić kluby, że radzą sobie w nowej rzeczywistości. Nie jest tajemnicą, że samorządy przekazują mniej pieniędzy, a i siatka sponsorów zrobiła się mniejsza. Mniejsze pieniądze w klubach mają odzwierciedlenie w mniejszej liczbie zawodników, którzy prezentują określony wysoki poziom.

Legia największą rewelacją rozgrywek?

Bez wątpienia. Legia Warszawa jest połączeniem dobrych wyników i ładnej gry. Trener Kamiński bardzo umiejętnie to wszystko poukładał. Trafił z transferami: Bibbins, Morris czy Karolak. Do tego na początku sezonu doszedł Sokołowski. Zaskakujące jest to, że kolejni zawodnicy wypadają z gry z różnych powodów, a oni nadal potrafią utrzymać dużą jakość gry. Jestem ciekaw, jak to będzie po odejściu Bibbinsa, który jak na polskie warunki jest zawodnikiem nietuzinkowym. Myślę, że trener Kamiński sporo wyciągnie z pozyskanego niedawno Nickolasa Neala. Jak wrócą Karolak i Watson, to Legia dalej będzie groźna.

Które zespoły zawodzą?

Też mam trzy zespoły: Anwil, Arka i Polpharma. Liczyłem, że gdynianie nieco lepiej zafunkcjonują, mimo polskiego zestawu. Czegoś jednak brakuje. W kontekście Polpharmy spodziewałem się, że zespół odniesie 2-3 zwycięstwa więcej.

Jak pan patrzy na to, co dzieje się we Włocławku? Po 13 meczach Anwil ma bilans 6:7.

Mam wrażenie, że zostały popełnione błędy przy budowie składu. Ten proces nie przebiegł optymalnie, biorąc pod uwagę umiejętności i specyfikę danych zawodników. Proszę spojrzeć na to, że dopiero po trzech miesiącach zorientowano się, że zespół powinien grać szybszą koszykówkę. Na początku w ogóle nie widziałem takiego pomysłu, żeby zespół walczył o każdą piłkę i pchał ją do szybkiego ataku. Tego brakowało, Anwil męczył się w grze 5x5. Ten ostatni mecz z Asseco Arką był światełkiem w tunelu. Włocławianie zdobyli ponad 20 punktów z kontrataku. To zmienia postać rzeczy, być może uda się ukryć te wcześniejsze niedociągnięcia.

Jakie?

Układ podkoszowy jest dla mnie niezrozumiały, zbudowany w starym stylu. Taki styl był modny w latach 80' czy 90', ale nie teraz. Trzeba mieć w składzie zawodnika, który jest w stanie blokować rzuty rywali, takiego dominatora w strefie podkoszowej. A i rozgrywający w Anwilu zawodzili. Na Moore'a trzeba było poczekać aż trzy miesiące, wcześniej zawodził na całej linii. Do tego transfer Almeidy, zmiana trenera, niedoświadczony Marcin Woźniak, który został postawiony w trudnej sytuacji. Dużo tych kwestii się na siebie nałożyło. Potrzeba czasu, żeby to wszystko zaczęło odpowiednio pracować.

W Polpharmie następuje powolne gaszenie światła?

Prawda jest taka, że to następuje już od 2-3 lat. Co sezon jest podobna historia. Nie da się ukryć, że jest to kombinacja pewnych elementów, które są ze sobą powiązane. Spójrzmy na tegoroczny skład, a zwłaszcza na zestaw Amerykanów. Jeden niby doświadczony, drugi swoje robi, trzeci podaje, ale to za mało. A wie pan czemu? Bo zawodzi skuteczność i to na całej linii. Bo co z tego, że ktoś zdobywa średnio np. 15-20 punktów na mecz, a gra na... 30-procentowej skuteczności. To jest katastrofa.

Jak podoba się zespół Trefla Sopot?

Mam mieszane uczucia. Od samego początku podobał mi się pomysł postawienia na topowych polskich zawodników, ale bilans po 15 meczach jest pewnym rozczarowaniem (9:6). Brakuje kilku zwycięstw. Uważam, że Treflowi uciekły 3-4 zwycięstwa i to na własne życzenie. W końcówkach brakuje nieco doświadczenia. Kolenda i Haws nadal uczą się tej gry na takim poziomie, dlatego na pozycji 1/2 widziałbym kogoś znacznie bardziej doświadczonego. Typowego rutyniarza, który wie, jak rozwiązywać sytuacje w kluczowych momentach. Prawda jest taka, że sopocianie są idealnym przykładem tego sezonu - ich forma strasznie faluje: raz prezentują się dobrze, by w następnym meczu zagrać całkowicie inaczej.

Zobacz także:
Andrzej Pluta: Nie wszyscy w Polsce mają pomysł na młodych graczy [WYWIAD]
Przemysław Frasunkiewicz mówi o rozmowach z Anwilem, budowaniu "drzewek" i wspieraniu polskich trenerów [WYWIAD]
Aleksander Dziewa: Wzoruję się na Kuligu. Studia planem "B" na życie [WYWIAD]
Jak "Król Almeida" wracał do Polski. "Anwil to dla mnie coś więcej"

Źródło artykułu: