Właściciel mistrza Polski: Droga do wymarzonego złota. Przyszłość? Mamy jeszcze trzy biegi do wrzucenia! [WYWIAD]

Karol Wasiek
Karol Wasiek
Nieprzypadkowo o to pytałem, bo zawodnicy, którzy do was trafili za czasów Igora Milicicia wcale nie przyszli za wielkie pieniądze. Mam na myśli Ogdena, Kella i Andersona. W kuluarach mówi, że każdy z nich kosztował około 5 tys. dolarów miesięcznie. Mało jak na jakość, jaką wnieśli do zespołu!

O kwotach nie chcę mówić, mogę powiedzieć, że wskaźnik jakości do ceny był na świetnym poziomie, dlatego czapki z głów przed trenerem Igorem Miliciciem, który znakomicie wyszukał tych zawodników na rynku. Wiadomo, że łatwiej jest wyszukać graczy z półki finansowej rzędu 15-20 tys. dolarów miesięcznie. Jednakże sztuką jest znaleźć takich zawodników, których zarobki są na nieco niższym poziomie, ale umiejętności wysokie. "El Profesor" zrobił to idealnie.

Kilkakrotnie podkreślał pan, że ten sukces jest efektem pracy wielu osób i to nie tylko na przestrzeni ostatniego sezonu, ale także ostatnich kilku lat. Kogo miał pan na myśli?

Dokładnie tak właśnie jest. Mówiliśmy o trenerze Miliciciu, który stworzył niesamowity zespół. To była wielka przyjemność mieć takich zawodników w drużynie. To samo dotyczy naszego znakomitego sztabu, w którym znajdują się wybitni fachowcy. Doskonałą pracę od kilku lat wykonuje trójka: drugi trener Andrzej Urban, trener przygotowania fizycznego Artur Pacek i nasz fizjoterapeuta Łukasz Witczak. To fachowcy najwyższej klasy, którzy doskonale wiedzą, w jaki sposób optymalnie przygotować drużynę pod względem sportowym, taktycznym, zdrowotnym i mentalnym. Jednakże, dla mnie prywatnie numerem jeden i MVP tego sukcesu jest moja rodzina, która od zawsze wspiera mnie w sporcie, w biznesie, tak naprawdę w każdym sektorze mojego życia. Bez nich byłbym nikim, bez nich nie byłoby żadnego sukcesu w moim życiu. Bardzo im za to wszystko dziękuję i to złoto dedykuję właśnie im.
Paweł Matuszewski z córką Oliwią Paweł Matuszewski z córką Oliwią
Koszykówka w Ostrowie Wielkopolskim ma długie tradycje. Miasto i jego mieszkańcy żyją waszymi występami w bardzo mocny sposób. Było to widać np. po zdobyciu mistrzostwa Polski. Śpiewy, tańce, race. Piękne widoki. Rzeczywiście - mamy wspaniałych kibiców. Dla mnie najlepszych w kraju. To dla nas wielka sprawa i zarazem olbrzymia mobilizacja do ciężkiej pracy. Tak jak pan wspomniał: koszykówka w Ostrowie Wielkopolskim ma ponad 70-letnią tradycję. To jest wielki sukces naszego miasta i jego mieszkańców. To jest mistrzostwo Polski dla Ostrowa Wielkopolskiego. Wspaniałą rzeczą jest to, że posiadamy tak znakomite relacje z władzami miasta na czele z panią prezydent Beatą Klimek, przewodniczącym rady miasta Jarosławem Lisieckim i Bartoszem Ziółkowskim, prezesem grupy kapitałowej Centrum Rozwoju Komunalnego. Mamy wspaniałych sponsorów, na których możemy zawsze liczyć. To wielcy pasjonaci tego sportu. To wszystko powoduje, że praca nad rozwojem naszego klubu jest oczywiście ciężka i mozolna, ale mając takie wsparcie, każdemu z nas pracuje się z przyjemnością. Dzięki tym osobom i instytucjom nie ma dla nas rzeczy niemożliwych. Nie można nie wspomnieć o prezesie naszego klubu. Bartosz Karasiński jest wielkim profesjonalistą w tym, co robi. Swoje życie podporządkował naszemu klubowi, któremu oddaje wszystko. Wykonuje świetną pracę. Jego obecność w klubie jest dla nas ogromnym atutem i skarbem. To osoba, która z koszykówką związana jest przez ponad 30 lat. Współpracował przez wiele lat z trenerem Kowalczykiem. Zna świetnie środowisko sportowe. Wie, jak w nim się poruszać. Jego wiedza jest bardzo duża.
Paweł Matuszewski i Igor Milicić / Andrzej Romański / Energa Basket Liga Paweł Matuszewski i Igor Milicić / Andrzej Romański / Energa Basket Liga
Wielkiej koszykówki w Ostrowie Wielkopolskim nie byłoby też bez wielkiego trenera Andrzeja Kowalczyka, o którym należy pamiętać w tym złotym czasie dla klubu. Miał pan okazję go bliżej poznać?

Oczywiście. Miałem to szczęście poznać trenera Andrzeja w połowie lat 90., kiedy jako junior trenowałem w klubie i byłem w kadrze I drużyny. Ten człowiek sprawił, że w 1998 roku do Ostrowa Wielkopolskiego zawitała ekstraklasa. Był niesamowitą osobą. W tym momencie chciałbym podziękować kilku innym wspaniałym ludziom, których miałem okazję spotkać na mojej koszykarskiej drodze. To przede wszystkim nieżyjąca już pani prezes Izabela Kaczmarek oraz trenerzy Paweł Drzewiecki, Mikołaj Czaja, Zoran Sretenović, Emil Rajković, Wojciech Kamiński i Łukasz Majewski.

Czy mistrzostwo Polski zdobyte w ostrowskiej "bańce" jest mistrzostwem na 100 procent? Jak pan do tego podchodzi? Czy jest pewien niesmak?

Organizatorem "bańki" była Polska Liga Koszykówki i miasto Ostrów Wielkopolski, na czele z prezydentem Beatą Klimek, której należą się duża słowa uznania. Jeśli chodzi o samą decyzję PLK odnośnie organizacji bańki, myślę, że to świetna i dojrzała decyzja. Możemy się tylko cieszyć się z tego powodu, że w ogóle udało się dokończyć rozgrywki, bo przecież w momencie decyzji o "bańce" w Polsce było dziennie po ponad 30 tysięcy przypadków COVID. Był to bardzo trudny okres dla nas wszystkich. Było wiele znaków zapytania odnośnie przyszłości i jednocześnie doprowadzenia rozgrywek do zakończenia. Przygotowanie i przeprowadzenie "bańki" było dla organizatorów dużym wyzwaniem pod wieloma względami. Należą im się podziękowania. Dzięki temu dograliśmy sezon do końca i to jest najważniejsze. Jednocześnie należy pamiętać, że zmianie uległ też terminarz, co sprawiło, że zespół z Zielonej Góry mógł bez problemów rozegrać play off w lidze VTB.

Wiem, że kibice innych drużyn piszą, że "bańka" w Ostrowie była nie-fair i niesprawiedliwa, ale popatrzmy na całą Europę - "bańka" FIBA Europe Cup była we Włocławku i Anwil tam grał, w Holandii było to samo. Jest wiele innych przykładów - Monachium, Walencja w minionym sezonie. Podobnie z "bańkami" reprezentacyjnymi w eliminacjach do Eurobasketu. Ale zostawmy już ten temat. Ubolewam jedynie nad tym, że nie było kibiców w halach. Wtedy smak mistrzostwa byłby na 120 procent! Mecze w serii finałowej byłyby koszykarskim świętem. Niestety, od ponad roku nasza rzeczywistość jest taka, a nie inna. Wszyscy musimy sobie radzić w tych trudnych czasach. Wierzę, że w kolejnym sezonie kibice pojawią się na trybunach. W Ostrowie Wielkopolskim mamy świetny obiekt, którym jest Arena Ostrów. Wszyscy chcemy, żeby przy komplecie kibiców na trybunach walczyć o najwyższe laury. Ogromnie wierzę, że tak właśnie będzie już w sezonie 2021/2022.

Cała Polska pyta: jakie będą kolejne kroki Arged BMSlam Stali Ostrów Wielkopolski?

Powoli przechodzimy już do konkretów w sprawie sezonu 2021/2022. Zaczynamy spotkania w klubie, myślimy nad konstrukcją składu. Mogę zdradzić, że już wcześniej - w trakcie trwania rozgrywek - mieliśmy szkic planów na kolejny sezon. Teraz dopracowujemy szczegóły: budżet, zawodnicy, kontrakty. Pracujemy nad grą w europejskich pucharach. Pracy jest mnóstwo. Jeszcze więcej, niż do tej pory. Wywalczenie złotego medalu otwiera przed nami nowe możliwości, ale jednocześnie mobilizuje do jeszcze cięższej pracy. W Ostrowie Wielkopolskim potrafimy robić wielkie rzeczy. Dlatego z optymizmem spoglądam w przyszłość. Wiem, że możemy liczyć na wsparcie z każdej strony. To bardzo ważne, bo sami nie będziemy w stanie dalej się rozwijać. Chcemy wejść na jeszcze wyższy poziom zarówno pod kątem sportowym, organizacyjnym i finansowym. Rozwijamy się w systematyczny i dynamiczny sposób. Zrobimy wszystko, żeby było tak dalej. Planów, celów i wyzwań nie brakuje.

Basketball Champions League czy EuroCup? Od czego zależy decyzja? Od pieniędzy? Bo słyszałem, że Igor Milicić wołałby grać w rozgrywkach EuroCup.

Tak. Nie jest to tajemnica. Igor Milicić to bardzo ambitny człowiek, który chce rywalizować z najlepszymi. Tak się składa, że ostrowskie środowisko też jest bardzo ambitne. Mierzymy wysoko. Ale należy pamiętać, że też nie wszystkie kwestie od nas zależą. Wiemy, że jako mistrz mamy zagwarantowane miejsce w fazie grupowej Basketball Champions League, co też byłoby dla nas dużym wyzwaniem. Poprzeczka - po FIBA Europe Cup - byłaby na wyższym poziomie. Gra w BCL czy w EuroCupie byłaby kolejnym krokiem w rozwoju naszego klubu.

Temat powinien być zamknięty z końcem maja lub najpóźniej na początku czerwca. Robimy wszystko krok po kroku: od awansu po upragnione złoto. Nie będę ukrywał, że sukces uzależnia i człowiek chce więcej i mocniej. Ten sukces zawdzięczamy pracy wielu ludzi. Ja - mimo że jestem już przy koszykówce prawie 30 lat (od zawodnika, sponsora po prezesa, kończąc na właścicielu) - nadal uczę się tej dyscypliny sportu pod względem taktycznym i organizacyjnym. Dlatego cieszę się, że mam obok siebie ludzi, którzy wiedzą, jak poruszać się w koszykówce.

Filip Dylewicz w wywiadzie dla WP SportoweFakty powiedział o panu tak: "To charyzmatyczny właściciel, który teraz wrzuci kolejny bieg, by jeszcze przyspieszyć, pokazać, że jest w stanie zbudować potęgę." Czy tak będzie?

Aj, aj, cały Dylu! Zawsze coś dorzuci do pieca. Super zawodnik, a właściwie gracz, uwielbiam go też jako człowieka. On jest z tego poprzedniego pokolenia wybitnych koszykarzy. Z jednej strony parkiet zna od strony sportowej na wysokim poziomie. Uczestnik wszystkich rozgrywek europejskich w Europie. A na polskim podwórku multimedalista, które medale popierał statuetkami MVP finałów. Pracował z trenerami, którzy tworzyli historię polskiej ligi w ostatnich dwóch dekadach. Z drugiej strony - poza parkietem - człowiek, który umie być liderem, mieć posłuch w szatni, jest lubiany przez wszystkich w drużynie. Mogący rozmawiać na wiele tematów. Rozumie koszykówkę. A jego poczucie humoru i otwartość przyciąga wszystkich.

Jego wiedza i doświadczenie przy świetnym stylu bycia to super materiał na fajny film dokumentalny lub ciekawą autobiografię. W polskiej lidze takich ludzi zostało już niewielu. Ja wiem, i on pewnie też, że jego miejsce będzie zawsze przy koszykówce. Kocham go słuchać, on zawsze opowiada z dużą pasją. To przyjemność z nim rozmawiać. Człowiek orkiestra! I dlatego cieszę się, że Filip dostrzega potencjał w naszej organizacji i mówi o wrzuceniu kolejnych biegów. Choć my już wrzuciliśmy przez te kilka lat wysoki bieg. Ale jedziemy na dziewięciostopniowej skrzyni biegów. Na razie jedziemy na... szóstym biegu. Planujemy wrzucić kolejne już niebawem! W tym momencie w naszym mieście mamy świetny klimat do "jeszcze szybszej jazdy". Dlaczego tego nie wykorzystać i wrzucić siódemki czy ósemki? Albo teraz albo nigdy!

Czy Jakub Garbacz zostanie w Stali na kolejny sezon? Wiem, że ma klauzule w kontrakcie, która umożliwia mu wyjazd za granicę. A to przecież MVP finału PLK! Jest obawa?

Jakub Garbacz jest mega skromnym człowiekiem, ale też graczem przez wielkie "G". W ostatnich miesiącach przeszedł ogromną metamorfozę. Pamiętam jeszcze rozmowy z Łukaszem Majewskim, który przekonywał mnie, że Garbacz jest numerem jeden w naszej drużynie. To on mówił, że będzie w niego inwestował, będzie mu dawał sporo szans. "Prezes, zobaczysz, to będzie nasz najlepszy zawodnik" - pamiętam te słowa. Łukasz tchnął wiarę w Garbacza, później kontynuował to Igor. Uważam, że Kuba znalazł się w odpowiednim miejscu i czasie. Wykorzystał tę szansę w 100 procentach.

Przyszłość? Jako klub zrobiliśmy wszystko co mogliśmy. Prawdą jest, że Kuba ma furtkę w umowie na Europę. Jeśli zgłosi się wielki klub z ambicjami, który zagwarantuje mu możliwość rozwoju, to na pewno nie będziemy blokować jego przyszłości. Będzie mi smutno, gdyby opuścił "Stalówkę", jednak głęboko wierzę, że zostanie i będziemy razem wspólnie świętować kolejne sukcesy.

Zobacz także:
Rolands Freimanis: Zawiodłem w finale. Może Milicić miał rację? [WYWIAD]
Stal była lepsza. Ale to niesmaczne mistrzostwo [KOMENTARZ]
Wielki ruch na rynku PLK. Wiemy, kto zastąpi Tabaka w Zastalu!
Filip Dylewicz zaprasza Łukasza Koszarka do "wspólnego tańca": Zróbmy to!

Czy Arged BMSlam Stal zdobędzie mistrzostwo Polski w sezonie 2021/2022?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×