Spóźniony prezent PGE Spójni Stargard. "Chcemy wyróżniać się obroną"

WP SportoweFakty / Jacek Wojciechowski / Na zdjęciu: Tomasz Śnieg
WP SportoweFakty / Jacek Wojciechowski / Na zdjęciu: Tomasz Śnieg

W derbach z Kingiem Szczecin nie dowieźli zwycięstwa. W meczu z MKS-em Dąbrowa Górnicza, mimo komplikacji w końcówce, nie powtórzyli tego scenariusza. - Przez 40 minut to na pewno jest dobry wynik - mówił o 71 straconych punktach trener PGE Spójni.

- Cieszymy się ze zwycięstwa w takim trudnym spotkaniu. Wiedzieliśmy, że MKS jest w dobrej formie. Po pierwszym zimnym prysznicu przygotowaliśmy się dobrze i udało nam się zwyciężyć. Spóźniony prezent dla naszych kibiców. Najważniejsze, że odrobiliśmy lekcję. Nie mieliśmy takich długich postojów w grze. Wiedzieliśmy, co chcemy zrobić, kto w trudnych momentach ma dostać piłkę i tak chcemy grać - analizował Marek Łukomski.

Jedni stawiają na atak (HydroTruck wygrał z Kingiem 112:103), a inni na obronę. W dwóch meczach PGE Spójni była masa emocji, choć nie były to piękne pojedynki. Stargardzianie oraz ich rywale mieli problem ze zdobywaniem punktów.

- Chcemy wyróżniać się obroną. Wszystkie drużyny w Polsce wiedzą, że tutaj nie gra się łatwo. Trybuny są dość blisko, kosze twarde. Jakby przeanalizować poprzednie sezony było bardzo wiele niskich wyników. Tak samo było w dwóch pierwszych kolejkach. Kibic przeszkadza drużynom przyjezdnym, dlatego w niektórych momentach skuteczność nie jest najlepsza. Jeżeli mamy wygrywać przy tak niskich wynikach to może tak być do końca sezonu - tłumaczył kapitan PGE Spójni, Tomasz Śnieg.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: była tenisistka bawi się na całego! Luksusowe wakacje

- Bardzo cieszymy się z tego zwycięstwa. Po derbowym spotkaniu był ogromny niedosyt w drużynie. Dobrze przepracowaliśmy cały tydzień. Każdy miał w głowie, że przegraliśmy przez swoje błędy. Każdy zmienił podejście i przemyślał to, co może robić lepiej. Ogromne podziękowanie dla kibiców, bo w tych kluczowych momentach nieśli nas w czwartej kwarcie i tak naprawdę ponieśli nas do zwycięstwa - przyznał rozgrywający, który zdobył pięć punktów, ale wszystkie w końcówce.

To po jego trafieniu z faulem przeciwnika było 70:61. Później jednak po dwa rzuty wolne zmarnowali Erick Neal i Jonas Zohore, a MKS doprowadził do remisu 71:71. W kolejnych sekundach na linii rzutów wolnych nie pomylili się już Justin Gray i Kacper Młynarski, co dało zwycięstwo 75:71. Gospodarze mogli jednak uniknąć takich nerwów, bo wcześniej pewnie egzekwowali ten element.

- Wiemy, że kibic w Stargardzie jest bardzo wymagający. Reakcje po każdym niecelnym rzucie na pewno też nie pomagają zawodnikom natomiast ćwiczymy ten element bardzo często. Mieliśmy wysoką skuteczność. Musimy nauczyć się tego, żeby przy takiej żywiołowej publiczności trafiać osobiste w końcówce, bo można było ten mecz szybciej zamknąć - nie ukrywał Marek Łukomski.

Gra w ataku to na razie duży problem PGE Spójni. Szczególnie rzuty za trzy punkty. W derbach stargardzianie wykorzystali 4/31 prób, a w niedzielę 5/23. Tylko Jacobi Boykins i Kacper Młynarski trafili do kosza rywali z za linii 6,75 metra. Wysokim zawodnikiem rozciągającym grę rzutami z dystansu miał być Jake O'Brien, ale w pojedynku z MKS-em w 20 minut zdobył tylko dwa punkty. Co się z nim dzieje?

- Jake ma w poniedziałek wizytę u lekarza i zobaczymy, co z jego urazem. Nie chcę mówić dokładnie, jakiej części ciała. W poniedziałek będziemy wiedzieli, czy to jest na dłuższą przerwę, czy po krótszej przerwie będzie mógł zagrać z nami - wyjaśnił trener PGE Spójni.

Zobacz także: 3 tys. kibiców poniosło Arged BM Stal. Pierwszy taki mecz w Ostrowie
Niebywała historia! Pierwszy trener wyleciał... po 10 dniach

Źródło artykułu: