- Pięknie się ten nowy rok dla nas zaczął - uśmiechnął się na konferencji prasowej Szymon Szewczyk, który był jednym z bohaterów niedzielnego spotkania w Zielonej Górze. Koszykarz Anwilu Włocławek, który grał kiedyś w barwach Enea Zastalu BC, zdobył 17 punktów w 18 minut, dając świetną zmianę z ławki. Na spotkaniu z dziennikarzami - jak zwykle - mówił długo i ciekawie. Jednym zdaniem zaskoczył nawet... Przemysława Frasunkiewicza, trenera włocławskiego zespołu.
- Jak dzieliliśmy się piłką, to Zastal tak naprawdę nie istniał - wprost przyznał Szewczyk, który wraz z Kamilem Łączyńskim (26 pkt) poprowadzili Anwil do trzynastego zwycięstwa. Włocławianie w tym momencie mają trzy punkty przewagi nad zielonogórzanami, dla których była już siódma porażka w tym sezonie.
Temat numer jeden: koronawirus
Usprawiedliwieniem dla Zastalu może być nieobecność dwóch podstawowych zawodników: Jarosława Zyskowskiego i Devoe Josepha, którzy nie zagrali z powodu choroby. Po badaniach okazało się, że obaj mieli koronawirusa. Gorsze informacje są takie, że jeszcze dwóch graczy otrzymało pozytywne wyniki na obecność COVID-19. Sęk w tym, że wystąpili w niedzielnym spotkaniu. Klub wprowadził procedury sanitarne. Wiemy, że środowy mecz z Czarnymi Słupsk został odwołany.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Messi na parkiecie? Nie porywa
"Cała drużyna Enei Zastalu BC jest zaszczepiona, wyrażamy nadzieję, że członkowie drużyny w łagodny sposób odczują przebieg choroby. Liczymy, że już niedługo wszyscy zainteresowani powrócą do zdrowia, a zespół będzie mógł kontynuować walkę o mistrzostwo Polski" - czytamy w komunikacie zielonogórskiego klubu.
Pojawia się pytanie, dlaczego mecz - mimo objawów u dwóch zawodników - odbył się zgodnie z planem? W klubie nam mówią wprost: takie są zasady ligi. Spotkanie można odwołać jedynie wtedy, gdy są potwierdzone przypadki koronawirusa. Tak było w przypadku Śląska, który 1 stycznia miał grać z Arged BM Stalą. Zastal nie miał wyników testów i musiał przystąpić do meczu. Nawet zgłosił do składu 17-letniego Iliana Węgrowskiego.
- Popełniliśmy dużo błędów. Nie ma to znaczenia, że nie było z nami Zyskowskiego i Josepha. Po to są inni gracze, by mogli ich w każdym momencie zastąpić. Uważam, że przegraliśmy przez słabą skuteczność rzutów za 2 punkty - powiedział po meczu Oliver Vidin, trener Enea Zastalu BC.
Krytyka gwiazdy
Serb w mocnych słowach wypowiedział się na temat postawy Nemanji Nenadicia, który rozegrał najsłabsze spotkanie w tym sezonie. Uważa, że nic nie dał drużynie. 29-latek nie sprawił sobie urodzinowego prezentu - zdobył 11 punktów, trafił zaledwie 4 z 16 rzutów z gry! Vidin nie gryzł się w język, gdy opowiadał o występie swojego rodaka. Włocławianie z kolei twierdzą, że jego powstrzymanie było kluczem do zwycięstwa.
- Zagrał 26 minut, bo musiał. Gdyby byli Zyskowski i Joseph, to nawet 15 minut by nie zagrał. To co grał to był... dramat! Miał wskaźnik "+/-" aż -16, najgorszy w całym zespole. To jakiś żart. Jak tak można grać? To nikogo nie interesuje, że nie trafiasz, zrób coś innego. Od tego jesteś na boisku. To był jego słabszy mecz. Gdy była normalna rotacja, to by nie grał. Na boisku są ci, którzy grają dobrze. Dla Nenadicia to był najsłabszy mecz w sezonie - skomentował Vidin.
- Zatrzymaliśmy Nenadicia na 4/16, a to świetny gracz. Klucz do zwycięstwa - odpowiedział Przemysław Frasunkiewicz.
Kibice Anwilu zachwycają się popisami Łączyńskiego i Szewczyka, a trener Vidin jest zdania, że to kto inny wyrządził jego drużynie najwięcej krzywdy. Wskazuje Amerykanina Jonaha Mathewsa, który miał najwyższy wskaźnik "+/-" w drużynie. Koszykarz jak zwykle grał dobrze w obronie, dodał także 15 punktów do dorobku włocławskiego zespołu.
- Największą krzywdę zrobił nam Mathews. Ten zawodnik wykonuje dużo ciężkiej pracy, którą nie zawsze kibic dostrzeże. Miał najlepszy wskaźnik "+/-" w drużynie, a to o czymś świadczy - przyznał trener Enea Zastalu BC.
Włocławianie - mimo zwycięstwa na trudnym terenie - są lekko zaniepokojeni faktem, że tak łatwo trwonili zbudowane przewagi w trakcie meczu. Frasunkiewicz przyznaje, że to faktycznie problem, który trzeba przeanalizować pod kątem kolejnych spotkań, ale też podkreśla, że zespół po raz kolejny w tym sezonie pokazał charakter w kluczowych momentach.
- Gdy prowadziliśmy, to dawaliśmy rywalom grać w ten sposób, w jaki lubią najbardziej. Potrafili wykorzystać nasze błędy i dzięki temu szybko odrabiali straty punktowe - zaznaczył Szymon Szewczyk.
- Mieliśmy swój plan, który realizowaliśmy, ale w pewnym momencie... o nim zapomnieliśmy i zaczęliśmy robić jakieś dziwne rzeczy. Zastal nas dogonił, ale potrafiliśmy odpowiedzieć. Sztuką jest wygrać, gdy nie wszystko idzie po naszej myśli. W tym sezonie pokazujemy, że mamy charakter, mocno walczymy - skomentował Przemysław Frasunkiewicz.
Warto zaznaczyć, że Anwil po raz ostatni w Zielonej Górze wygrał... 18 maja 2018 roku! Z tamtego składu w składzie włocławian zostało tylko dwóch zawodników: Łączyński i Szewczyk. A to właśnie ta dwójka poprowadziła teraz Anwil do zwycięstwa w hicie PLK.
CZYTAJ TAKŻE:
Łukasz Koszarek apeluje: Młodzi, myślcie strategicznie [WYWIAD]
Mistrz Europy zdradza, jak trafił do Anwilu. Nam mówi też o grze z Luką Donciciem
David Brembly: Liczę na rewanż ze Stalą w finale [WYWIAD]
Miłoszewski: Wiem, że zrobiłem problem Jasińskiemu. Kulisy zatrudnienia w Kingu