32-letni środkowy wystąpił w meczu o SuperPuchar Polski na początku września, a następnie doznał urazu i nie licząc 33 sekund w starciu z WKS Śląskiem 12 września, pauzował aż do 8 stycznia, kiedy pojawił się na parkiecie we Włocławku. Teraz, dokładnie miesiąc po spotkaniu z Anwilem, 8 lutego zaliczył występ, który trzeba podkreślić.
Jakub Wojciechowski, zmagający się przez długi czas z problemami zdrowotnymi, przeciwko Twardym Piernikom dominował. Polak w 22 minuty, które spędził na parkiecie, zapisał przy swoim nazwisku 12 punktów, dziewięć zbiórek i cztery asysty (najwięcej w zespole z Ostrowa).
- Myślę, że doda mi to trochę pewności siebie. To kolejny dobry krok po powrocie, wracam do swojego stylu gry - zaznaczał na konferencji prasowej Jakub Wojciechowski. - Pracuję z trenerami na i poza parkietem, przygotowuję się fizycznie i mam nadzieję, że nie będzie to tylko jednorazowy pokaz, a standard w moim wykonaniu - dodawał środkowy, który ostatni sezon spędził w euroligowym AX Armani Exchange Olimpia Mediolan.
ZOBACZ WIDEO: Jaki jest problem ze skokami kobiet w Polsce? Ekspert widzi winowajcę kryzysu
Co ciekawe, polski środkowy trafił we wtorek po raz pierwszy za dwa w tym sezonie. Wykorzystał 6 na 7 takich prób. Dotychczas w meczach ligowych umieścił w koszu tylko 2 na 4 oddane rzuty za trzy. Mówił też o tym, co jest do poprawy.
- Musimy popracować nad zbiórkami w ataku. Wydaje mi się, że jest wola walki i dużo chęci, ale potrzebujemy dodać jeszcze jedną cegiełkę, żeby zebrać tę piłkę. To numer jeden na naszej liście do poprawy - zaznaczał Wojciechowski po meczu z Twardymi Piernikami. Goście zanotowali 15 ofensywnych zbiórek.
Stal ma dwa zwycięstwa z rzędu, 13 lutego zmierzy się z Legią, a 18 lutego w 1/8 Puchar Polski zagra w Lubinie ponownie z drużyną z Torunia. - Myślę, że to kolejny krok w dobrą stronę. Mam nadzieję, że utrzymamy tę passę przed pucharem, co na pewno doda nam skrzydeł - dodawał Jakub Wojciechowski.
Gracze "Stalówki" stawali we wtorek na linii rzutów wolnych 19 razy i wykorzystali 18 prób. Aż pięciu zawodników mistrzów Polski przekroczyło barierę dziesięciu zdobytych punktów - 16 "oczek" rzucił James Florence, a po 15 punktów mieli Trey Drechsel i James Palmer Junior.
Trener Igor Milicić był zadowolony z postawy swoich podopiecznych, ale mówił też o negatywnych aspektach. - Graliśmy z dużą intensywnością. Każdy zawodnik wniósł coś na parkiet - zaczął selekcjoner reprezentacji Polski, pracujący na co dzień w Ostrowie Wielkopolskim. - Jednak znów się powtórzyło to, o co tak walczymy. Musimy popracować nad zbiórkami. Dobrze bronimy, ale musimy zabezpieczyć strefę podkoszową - zaznaczał.
Trener mistrzów Polski podziękował także kibicom. - Cieszę się z wygranej. Cieszę się także z tego, że publiczność wreszcie mogła mieć powody do zadowolenia w dwóch meczach z rzędu. Świetnie dziś kibicowali. Idziemy dalej, walczymy o kolejne zwycięstwa - zakończył Igor Milicić, którego drużyna z bilansem 14-7 jest na czwartym miejscu w Energa Basket Lidze.
Czytaj także: Aleksander Dziewa: Bałem się Urlepa. Jego magia nadal działa! [WYWIAD]
Marković, Richard - znani zawodnicy znów zachwycili w Polsce. Trefl osłabł na finiszu