W niedzielę (28.10) Wisła Płock przegrała na własnym stadionie 1:3 z Wisła Kraków w meczu 14. kolejki Betclic I ligi. Więcej niż o przebiegu samego spotkania mówi się o skandalicznej oprawie przygotowanej przez kibiców gospodarzy.
W trakcie meczu na trybunach pojawił się transparent przedstawiający zamaskowanego fana klubu, a znajdujący się w pobliżu kibice odpalili środki pirotechniczne. Sytuacja wymknęła się jednak spod kontroli.
Niektóre race poleciały w stronę innych sektorów zajmowanych przez fanów gospodarzy. TVP Sport powoływało się na relacje anonimowego informatora, który twierdził, że znajdujące się na trybunach dziecko doznało poparzeń twarzy. (Więcej: TUTAJ).
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Ależ to wymyślił! Gol bezpośrednio z rzutu rożnego
W poniedziałek władze klubu wydały oświadczenie, w którym potępiono autorów oprawy. Poinformowano również, że z powodu niedzielnego incydentu jedna z trybun zostanie zamknięta do końca roku. Na jaw wciąż wychodzą nowe informacje.
Całą sytuację na kanale Meczyki skomentował bowiem trener "Nafciarzy" Mariusz Misiura. Z jego relacji wynika, że środki pirotechniczne uderzyły nie tylko w trybuny, ale zagroziły również osobom znajdującym się w pobliżu ławki rezerwowych płockiego zespołu.
- Nie byłem świadomy tego, że raca przeleciała tak blisko mojej głowy. Nasz szef skautingu, Bartek Sielewski, troszkę ucierpiał. Dostał w nos. Ma ranę. Bardzo ubolewam, że czegoś takiego doświadczyliśmy. Uważam, że na meczach piłkarskich możemy się cieszyć racami, ale w odpowiedni sposób - mówił w trakcie programu.
Dodajmy, że Wisła Płock obecnie zajmuje trzecie miejsce w tabeli. W następnej kolejce podopieczni Mariusza Misiury zagrają na wyjeździe z Arką Gdynia.