W sobotę podopieczni Marka Kamińskiego ulegli u siebie Calisii Kalisz 1:3, wszystkie gole tracąc w ostatnim kwadransie. - Dobrze ułożyliśmy sobie ten pojedynek, bo zdobyliśmy bramkę już w 8. minucie. Później musieliśmy grać w dziesiątkę, jednak paradoksalnie w osłabieniu broniliśmy się lepiej niż potem, gdy siły się wyrównały. W przerwie mówiliśmy sobie, że musimy się pilnować przy stałych fragmentach - zarówno tych dla nas, by unikać kontr, jak i tych dla rywali. Niestety to nic nie dało, bo właśnie w taki sposób padły gole - powiedział portalowi SportoweFakty.pl Alain Ngamayama.
Jednostajne tempo, brak przyspieszenia, mało klarownych sytuacji - to mankamenty, które powtarzają się w grze Warty od dłuższego czasu. Dlaczego zieloni, mimo że dysponują bardzo dużym jak na II ligę potencjałem, nie potrafią sobie z tym poradzić? - Niestety nie wiem. Nie potrafię na to pytanie odpowiedzieć. Przeciwko Calisii mieliśmy możliwość grać z kontry, a okazji i tak mieliśmy mało - podobnie jak w innych potyczkach, gdy trzeba było prowadzić atak pozycyjny - dodał kapitan poznaniaków.
Presja na pewno nie spadnie, a wręcz wzrośnie, bo Warta ma zaledwie sześć punktów przewagi nad zagrożoną strefą. - Pocieszamy się tylko tym, że gorzej już być nie może. Przyznam, że nie spodziewałem się tego. Ciężko przepracowaliśmy okres przygotowawczy i wygraliśmy większość sparingów. Zapowiadało się, że będzie nieźle, niestety liga okazała się brutalną weryfikacją, bo w trzech spotkaniach zdobyliśmy zaledwie jeden punkt - zakończył Ngamayama.
W sobotę piłkarze z Drogi Dębińskiej będą mieć trudne zadanie, bo zagrają na wyjeździe z Ruchem Zdzieszowice, który wiosną jako jedyny wywalczył komplet dziewięciu oczek.