Leicester pogrążyło się w żałobie po tragicznej śmierci Vichaia Srivaddhanaprabhiego, który zmarł po katastrofie swojego helikoptera w sobotę. Przed klubowym stadionem King Power Stadium kibice od rana zbierają się, by zapalić znicze i zostawić przy portrecie właściciela klubu kwiaty, a także koszulki i szaliki klubów Premier League.
Na miejscu znaleźli się także piłkarze Leicester. Najpierw hołd Tajlandczykowi złożyli młodzi zawodnicy z zespołu U-23, a następnie pierwszej ekipy. Później piłkarze udali się na murawę, gdzie w ciszy ustawili się wokół koła środkowego i czekali na wejście członków rodziny zmarłego - żony Aimon oraz syna Aiyawatta, którzy złożyli wieniec na środku murawy. Następnie członkowie rodziny tajlandzkiego bilionera przywitali się z każdym z piłkarzy.
Całą sytuację można zobaczyć na oficjalnym profilu Leicester na Twitterze:
— Leicester City (@LCFC) 29 października 2018
Do tragedii doszło w sobotę tuż po spotkaniu Leicester z West Ham (1:1). Helikopter rozbił się tuż po starcie. Śmierć poniosło 5 osób, w tym polska pilotka Izabela Lechowicz. Dopiero w niedzielę, w późnych godzinach wieczornych, klub oficjalnie potwierdził śmierć właściciela.
Srivaddhanaprabh przejął Leicester w 2010 roku, gdy klub grał jeszcze w The Championship i przeżywał olbrzymie problemy finansowe. Po 4 latach popularne "Lisy" wróciły do Premier League, a w sezonie 2015/2016 sięgnęli po największy sukces w swojej 134-letniej historii - zostali mistrzem Anglii. Srivaddhanaprabh zmarł w wieku 60 lat.