PKO Ekstraklasa. Arka - Lechia. Damian Zbozień: Pokazaliśmy, że jesteśmy charakterną drużyną

Arka Gdynia zdołała odwrócić losy derbów Trójmiasta i ze stanu 0:2, wyciągnęła wynik na 2:2. Damian Zbozień podkreślił, że jego zespół pokazał charakter. Zwrócił tu też uwagę na wpływ pracy trenera.

Michał Gałęzewski
Michał Gałęzewski
Damian Zbozień WP SportoweFakty / Na zdjęciu: Damian Zbozień
Michał Gałęzewski, WP SportoweFakty: Przed derbami przystąpiliście osłabieni w defensywie, a kolejny cios w waszą obronę został wymierzony po rozgrzewce, gdzie kontuzji doznał Frederik Helstrup. Czy nie mieliście obaw jak to się skończy? Damian Zbozień, obrońca Arki Gdynia: Ja jestem na tyle doświadczony, że staram się nie skupiać na rzeczach, które nie są ode mnie zależne. Na pewno wprowadza to chwilę roztargnienia w drużynie, bo nie jest łatwo wejść pod koniec rozgrzewki. Chwała dla Luki Maricia, bo zagrał dobre spotkanie. To jest profesjonalista, którego podejście powinni naśladować wszyscy piłkarze. Czy jest 30. zawodnikiem czy 1., robi swoje. Na niego wylewała się fala hejtu, a u nas w szatni miał zawsze wsparcie. Cieszymy się, że wskoczył do składu i pomógł udowadniając, że jest dobrym piłkarzem.

W Arce najwięcej piłkarzy to nominalni środkowi pomocnicy, a Lechia żyje skrzydłami. Czy nie baliście się tego, że w tym elemencie derbowy rywal was stłamsi?
 
Na pewno mieliśmy analizę i wiedzieliśmy, że gdańszczanie są najgroźniejsi w kontratakach i w akcjach skrzydłami, co pokazali też na derbach. Byłem przygotowany na ciężką robotę, bo wiedziałem, że Mladenović będzie się często podłączał. Nie zawsze nasz boczny pomocnik za nim nadąży w takiej sytuacji. Mimo naszej pracy nie było łatwo, bo padały bramki po dośrodkowaniach.

Tak jest jednak w piłce, jak się cofniemy to będą strzelać. Trzeba też atakować i chwała nam za to, że nie spuściliśmy głów po dwóch straconych bramkach i w trudnym momencie wyszarpaliśmy remis. Pokazaliśmy, że jesteśmy charakterną drużyną i mam nadzieję że nie zawiedliśmy kibiców. Prawie 14 tysięcy ludzi, zawsze chciałoby się grać w takich meczach.

ZOBACZ WIDEO: 2. Bundesliga. St. Pauli straciło szansę doskoczyć do czołówki. Nieuznany gol Soboty [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

Dusan Kuciak w ostrych słowach wypowiedział się o zachowaniu kibiców Arki. Zobacz więcej!

Szkoda tylko, że na stadionie byli obecni tylko kibice jednej drużyny, co zademonstrowali piłkarze Lechii po bramce.

Ja jestem za tym, by byli kibice obu drużyn. Osobiście pamiętam pierwsze derby, w których grałem, gdzie nad stadionem latał helikopter i dużo działo się wokół. To derby, które wspominam najbardziej, jako najfajniejsze spotkanie w życiu w jakim uczestniczyłem. Ciężko się wypowiadać w takiej sytuacji, bo decyduje wojewoda i chodzi o bezpieczeństwo, ale po to się gra, by było to widowisko dla kibiców. Gramy nie dla siebie, a dla ludzi i szkoda, że nie było fanów z Gdańska.

Szczególnie w drugiej połowie, do 70. minuty to Lechia dominowała. Jak udało wam się to odmienić? We wcześniejszych meczach gdy przegrywaliście, nie potrafiliście wyciągnąć wyniku. Tu widzieliśmy inną Arkę.
 
To siedem dni pracy nowego trenera. On oglądał mecze zarówno z tego, jak i z ubiegłego sezonu i zauważył, że my po stracie gola odpadamy mentalnie i chowamy głowy. Tak nie może to wyglądać. Nawet podczas gier treningowych w tygodniu gdy jedna drużyna przegrywała, od razu było widać to samo zachowanie. Od razu przerywał i mówił - klata do przodu, głowa do góry, trzeba grać do końca niezależnie od wyniku.

W przerwie również mówił nam, że niezależnie od wyniku mamy trzymać się planu i będzie on tego wymagał. Od pierwszego spotkania nie będzie wszystko wychodzić, ale my będziemy od pierwszego spotkania uczyć się jego filozofii, wdrażać ją i powinno być lepiej. Już teraz przyniosło to efekt. Ja pamiętam Arkę z pierwszych lat i też potrafiliśmy tak grać. W takich sytuacjach tworzy się zespół.

Czyli mentalnie po remisie nie jesteście już w strefie spadkowej?

Dokładnie, mentalnie tam nie jesteśmy. To pokazuje charakter drużyny. To całkowicie nowy zespół, wielu zawodników z różnych narodowości. Trener zwraca nam uwagę, byśmy nie przykładali do tego wagi, bo tak jest w każdym zespole. Mamy tworzyć rodzinę i się wspierać. Tutaj to pokazaliśmy i na pewno nas to scali.

Aleksandar Rogić: Moi zawodnicy na to zasłużyli. Zobacz więcej!

Trener obcokrajowiec to też coś nowego dla Arki Gdynia. Jak wygląda kwestia komunikacji?

Trener porozumiewa się po angielsku. My mamy wielu zawodników z różnych krajów, więc oni posługują się biegle językiem angielskim, ja też nie mam z tym problemu. Jeśli chodzi o tych zawodników z Polski, którzy mają problem z angielskim, to mamy w sztabie trenerów, którzy pomagają i nie ma problemu. Język piłkarski jest jednak prosty, a my mamy w głowach filozofię trenera, którą poznajemy. Potrzeba trochę czasu by automatyzmy zaczęły pracować na boisku.

Trener jest z Serbii, więc pewnie szybko załapie język polski.

Tak, ale to bałkańska krew i musimy przygotować się na to, że czasem będzie nerwowo i wybuchowo. Sam mówił, że chwała nam za to, że potrafiliśmy wyciągnąć z 0:2 na 2:2, ale z remisu nigdy nie będzie zadowolony. Pracujemy by korygować błędy i wygrać we Wrocławiu.

Nawet z Lechią mogliście jeszcze wygrać 3:2 po golu w 13. minucie doliczonego czasu gry.

Szkoda, miałem piłkę na głowie, nawet ją "smyrnąłem". Gdyby było trochę więcej siły, może skoczyłbym wyżej. Trzeba się jednak cieszyć z tego co jest. To już historia, dzisiaj odpoczynek, od jutra myślimy o kolejnym spotkaniu.

Czy pod wodzą Aleksandara Rogicia Arka Gdynia będzie się pięła w górę tabeli?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×