Biało-czerwona kolonia rośnie w siłę. Polacy błyszczą za oceanem

WP SportoweFakty / Mateusz Czarnecki / Na zdjęciu: Adam Buksa
WP SportoweFakty / Mateusz Czarnecki / Na zdjęciu: Adam Buksa

Czasy, gdy MLS uważano u nas za ligę dobrą jedynie na emeryturę, odchodzą do lamusa. Dziś wybierają ją młodzi, perspektywiczni zawodnicy, którzy z powodzeniem budują tam swoje kariery. Coraz chętniej sięgają po nich także kolejni selekcjonerzy.

Aż siedmiu Polaków rozpoczęło obecny sezon Major League Soccer. Najlepsze rozgrywki piłkarskie w Ameryce Północnej z sezonu na sezon mocniej przekonują się do naszych zawodników, a ci udowadniają, że karierę budować można również za oceanem.

Doskonałym przykładem może być tu Przemysław Frankowski, który dzięki dobrej grze w Chicago Fire zapracował sobie na transfer do Ligue 1, gdzie zaliczył prawdziwe wejście smoka w barwach RC Lens.

Świetną markę naszym rodakom gwarantują również między innymi Kacper Przybyłko czy Adam Buksa, którzy należą do czołowych napastników ligi. Nic dziwnego, że przed obecnym sezonem tamtejsze drużyny zdecydowały się ściągnąć do siebie kolejnych dwóch reprezentantów Polski.

ZOBACZ WIDEO: Lewandowski w końcu wygra Złotą Piłkę?! "I tu pojawia się problem"

Polacy fundamentem

Jeszcze kilka lat temu, gdy do MLS udawał się chociażby Przemysław Frankowski czy Adam Buksa, w Polsce nie brakowało opinii, że to co najmniej "nietypowy kierunek". Dziś takie ruchy nikogo nie dziwią.

Na początku roku polską kolonię w USA powiększył Karol Świderski, który w barwach PAOK-u Saloniki oraz reprezentacji Polski wypromował się na tyle, by Charlotte FC zdecydowało się zapłacić za niego 5 mln euro. Jego klubowymi kolegami będą z kolei Kamil Jóźwiak, za którego Amerykanie zapłacili około 2,5 miliona oraz Jan Sobociński.

Co więcej, wspomniany Świderski stał się pierwszym w historii "designated playerem" w barwach debiutującego w MLS Charlotte. To oznacza, że będzie jednym z maksymalnie trzech zawodników w zespole, którego nie będzie obowiązywał limit wynagrodzeń. Według medialnych spekulacji, ma on inkasować około milion euro za sezon. Innym "designated playerem" w zespole został natomiast przed kilkoma dniami... Kamil Jóźwiak.

- Jesteśmy bardzo szczęśliwi, że możemy sfinalizować transfer z Kamilem, który zostanie naszym kolejnym "designated playerem". Jest utalentowanym, technicznym skrzydłowym, który może grać po obu stronach boiska - chwalił Polaka po transferze dyrektor sportowy zespołu, Zoran Krneta.

Jóźwiak w nowym zespole będzie miał szansę zadebiutować już w niedzielę. W klubie bardzo liczą na jego dobrą dyspozycję, bowiem póki co Charlotte notuje bardzo ciężkie wejście do MLS. Po trzech meczach wciąż nie ma na swoim koncie ani jednego punktu.

Statystyki nabijane od pierwszego meczu

Podczas gdy dla Jóźwiaka, Świderskiego i Sobocińskiego każde zwycięstwo powinno być małym sukcesem, to o zupełnie inne cele bić się będzie Adam Buksa. Jego New England Revolution to jeden z faworytów do końcowego triumfu, a Polak jest jednym z głównych filarów drużyny. Zeszły sezon zakończył z 17 bramkami na koncie, w tym jednak wciąż czeka na debiutanckie trafienie, choć już dwukrotnie asystował przy golach kolegów.

W ostatnim czasie Mateusz Borek informował nawet, że Buksa odrzucił bajońską ofertę z Zatoki Perskiej.

- Myślę, że on już jest głową poza MLS. Już dotykał większych klubów: Anglia, Włochy, Niemcy, miał kosmiczną ofertą znad Zatoki Perskiej. Słyszałem, że mógł zarobić 80 mln zł za trzy lata. Nie był jednak zainteresowany, by grać dla szejków - powiedział dziennikarz w programie "Polacy pod lupą" na Kanale Sportowym. - On chce zdecydowanie wrócić do Europy. New England Revolution konsekwentnie podnosiło kwotę transferu dla europejskich klubów, więc trzeba będzie poczekać do następnego okna - dodał.

W świetnej formie od początku jest również Patryk Klimala. Po nieudanym epizodzie w Celticu Glasgow, doskonale odnalazł się w USA. Już w zeszłym sezonie pokazywał, że może być ważnym graczem New York Red Bulls, by w tym stać się pełnoprawnym motorem napędowym zespołu. Urodzony w Świdnicy napastnik po trzech kolejkach ma już na koncie bramkę i 3 asysty.

Po zmianie barw z kolei formy strzeleckiej wciąż szuka Kacper Przybyłko. W pierwszych trzech kolejkach, choć rozegrał 3 razy pełne 90 minut, ani razu nie znalazł sposobu na pokonanie bramkarzy rywali. Jak jednak sam zapowiadał w przedsezonowej rozmowie z PAP-em, doskonale zdaje sobie sprawę z presji, jaka na nim ciąży.

- Czuję, że oczekiwania w stosunku do mnie są ogromne. Jednak to mi odpowiada. Nie będę siedział w kącie, tylko będę ciężko pracował na cały zespół - zapowiadał, podkreślając jednocześnie, że mimo świeżej zmiany barw, wciąż nie wyklucza powrotu do Europy. - Cały czas jestem głodny goli. Jestem szczęśliwy, że trafiłem do Chicago Fire, ale w futbolu wszystko może się wydarzyć i nie wykluczam gry w Europie.

Kontraktowa czołówka

Dobrą grę Polaków za oceanem doceniają także selekcjonerzy. Tak jak kiedyś poprzez grę poza Europą skazywano się w zasadzie na reprezentacyjny niebyt, tak obecnie nikogo już nie dziwią kolejne powołania dla Buksy, Świderskiego czy wcześniej Frankowskiego. Wręcz przeciwnie - częściej można przeczytać głosy, dlaczego swojej szansy nigdy nie otrzymał chociażby Przybyłko.

I choć większość naszych reprezentantów nie zamyka się na powrót do Europy, to dziś wyciągnięcie ich z MLS wcale nie musi należeć do najprostszych zadań. Dzięki dobrej formie w poprzednich sezonach, wielu z nich zarabia naprawdę godziwe pieniądze. Spora część, podobnie jak Świderski czy Jóźwiak, posiadają status "designated players" i należą do najlepiej opłacanych piłkarzy w swoich drużynach.

Zarobki polskich piłkarzy w MLS

ZawodnikKlubRoczne zarobki (w dolarach)
Patryk Klimala New York Red Bulls 1,13 mln
Adam Buksa New England Revolution 1,1 mln
Kacper Przybyłko Chicago Fire 916 tys
Jarosław Niezgoda Portland Timber 908 tys.
Karol Świderski Charlotte FC 875 tys.
Jan Sobociński Charlotte FC 146 tys.
Kamil Jóźwiak Charlotte FC b.d.

Z drugiej strony trzeba jednak przyznać, że przed Polakami wciąż jeszcze długa droga, by wspiąć się na absolutny szczyt ligowej listy płac. Największe gwiazdy MLS inkasują bowiem ponad 6 mln dolarów rocznie. Na taką gażę liczyć mogą Lorenzo Insigne (Toronto FC), Carlos Vela (Los Angeles FC) czy Javier Hernandez (Los Angeles Galaxy). Blisko takiej stawki jest także otrzymujący co rok 5,7 miliona dolarów Gonzalo Higuain (Inter Miami). Jedynie ta czwórka może liczyć na ponad 5 "baniek" rocznie. Kolejnych pięciu graczy zdołało natomiast przekroczyć barierę 3 milionów.

Biorąc jednak pod uwagę, że w całej MLS jest aż 28 klubów, to Polacy z zarobkami w okolicach miliona dolarów rocznie i tak należą do grona najlepiej opłacanych zawodników. I nic nie wskazuje, by miało się to gwałtownie zmienić.

Czytaj także: 
Legia Warszawa prosi o pomoc. "To przerażające"
Szef ukraińskiej federacji zaskoczył. Tego chce po zakończeniu wojny

Źródło artykułu: