To można zaśpiewać Kubackiemu. Jeden szczegół, a jak ważny (OPINIA)
Tym razem naprawdę można zaśpiewać nic się nie stało. Dawid Kubacki nie wykorzystał ogromnej szansy na trzecie zwycięstwo w tym sezonie Pucharu Świata, ale po weekendzie w Ruce nie mamy prawa narzekać. Szykujmy się na wielkie emocje do kwietnia.
Prawdziwa weryfikacja formy Kubackiego i Żyły miała przyjść na śniegu w Ruce i teraz nie ma już żadnych wątpliwości. Obaj są świetnie przygotowani do sezonu i aż do kwietnia powinny przynieść polskim kibicom mnóstwo radości.
Nie zmienia tego nawet nieudany ostatni skok w Ruce Kubackiego. Brązowy medalista olimpijski stał przed szansą trzeciego triumfu w tym sezonie, ale przedobrzył. Jak sam przyznał dla Eurosportu, w finałowym skoku jako lider zawodów chciał zrobić coś więcej niż to, co obecnie świetnie potrafi i skończyło się tak jak mówi przysłowie, że lepsze jest wrogiem dobrego.
Jeden słabszy skok Kubackiego nie przekreśla jednak tego, co wcześniej pokazał w Ruce. Przez trzy tygodnie mistrz świata nie stracił formy. 4. miejsce w sobotę i 6. pozycja w niedzielę, to więcej niż dobre wyniki. Pozwoliły mu one utrzymać pozycję lidera klasyfikacji generalnej, ale przede wszystkim utwierdziły nas i samego zawodnika w przekonaniu, że jest w formie nie tylko na igielicie. Na śniegu też potrafi latać daleko.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesięwsporcie: nagranie wyświetlono ponad 2 mln razy. Co za gest!To samo dotyczy Piotra Żyły. U wiślanina można nawet zauważyć jeszcze mały wzrost formy w stosunku do tego, co prezentował na inaugurację. W sobotę był przecież na podium, a dzień później niewiele mu do tego zabrakło (5. pozycja). Co najważniejsze, Żyła skacze chyba najstabilniej w całej swojej karierze. Przez trzy dni w Ruce zepsuł tylko jeden skok treningowy, w tych ocenianych zawsze jest w czołówce, a to doskonały prognostyk na dalszą część sezonu.
Jakże odmienne mamy nastroje po tegorocznej Ruce i ubiegłorocznej. To jeden szczegół, ale jak ważny. Przed rokiem w Finlandii Żyła ledwo wchodził do trzydziestki, a Kubackiego raz w niej nawet zabrakło. Pod skrzydłami Thomasa Thurnbichlera przeszli wielką metamorfozę i wszystko wskazuje na to, że odegrają w tym sezonie pierwszoplanowe role.
Nie ma co martwić się także o Kamila Stocha. Co prawda sam skoczek jak i jego kibice liczyli na więcej niż 17. i 14. miejsce w Ruce. Zgadzam się jednak z opinią Apoloniusza Tajnera, że trzykrotnego mistrza olimpijskiego nie dzieli wiele od najlepszych. Można wręcz napisać, że jest tak jak zwykle w przypadku Stocha na początku sezonu. Najczęściej mistrz świata wraca do ścisłej czołówki tuż przed świętami w Engelbergu. Tym razem znaczny postęp powinniśmy zobaczyć u niego już za dwa tygodnie w Titisee-Neustadt, bo to także jedna z jego ulubionych skoczni.
O konkursy drużynowe także nie musimy się na razie martwić w tym sezonie. Zespół napędza dwóch liderów, Stochowi do ścisłej czołówki nie brakuje dużo, a w najlepszej trzydziestce Pucharu Świata ugruntował swoją pozycję Paweł Wąsek. 23-latek punktował we wszystkich czterech konkursach i skakał co najmniej solidnie. Można na niego liczyć.
W tej beczce miodu jest jednak łyżka dziegciu. Thurnbichlerowi na razie nie udało się wykrzesać więcej z młodych polskich skoczków. Teoretycznie w Ruce Aleksander Zniszczoł nie skakał źle, ale jednak znowu nie zapunktował. Na kompletnie pogubionego wygląda natomiast Jakub Wolny, a nie zachwyca także Tomasz Pilch. Wydaje się, że za dwa tygodnie, w kolejnym PŚ w Titisee-Neustadt, szanse powinni dostać ci jeszcze młodsi: Jan Habdas oraz Kacper Juroszek, skoro ci nieco starsi dalej nie przekonują.
Szymon Łożyński, dziennikarz WP SportoweFakty
Czytaj także:
Skakał po zwycięstwo. Kubacki wyjaśnił, dlaczego mu nie wyszło
Kubacki prowadzi, ale tylko o włos. Klasyfikacja generalna Pucharu Świata
Kibicuj polskim skoczkom w Pilocie WP (link sponsorowany)