[tag=4524]
Jakub Kot[/tag] w rozmowie z Szymonem Łożyńskim - naszym dziennikarzem - wytłumaczył dość jasno, jakie są zasady kontroli każdego skoczka startującego w Pucharze Świata. "Na górze, przed oddaniem jeszcze skoku, kontrolowani są wszyscy (...) Kontrolowany jest krok. Staje się z zapiętym kombinezonem i specjalna maszyna jedzie w górę i odczytuje wysokość kombinezonu od podłoża do kroku. Jeśli jest w porządku (mieści się w pomiarach dokonanych przed sezonem - przyp. red.), jesteś dopuszczony do skoku, jeśli nie, to dyskwalifikacja - podkreślił nasz rozmówca (więcej szczegółów TUTAJ >>).
Dysponując tą wiedzą trudno zrozumieć, jak to możliwe, że Francisco Moerth został dopuszczony do ostatniego konkursu Turnieju Czterech Skoczni, który odbył się w Bischofshofen. Dlaczego?
Spójrzcie na zdjęcie, które na Twitterze opublikował Dominik Formela, dziennikarz serwisu skijumping.pl.
Widać jak na dłoni, że austriacki skoczek założył zbyt obszerny kombinezon. Trudno uwierzyć, że tak usiadł, iż sprzęt tak ułożył się na ciele. Najwyraźniej Moerth przekroczył przepisy i podczas kontroli powinien zostać zdyskwalifikowany. Przecież każdy centymetr kwadratowy więcej kombinezonu (niż powinno być) to dodatkowa powierzchnia, którą doświadczony skoczek może zamienić na lepszy rezultat.
Austriak ostatecznie wylądował na 126,5 m, nie awansował do II serii (przegrał z Anże Laniskiem) i zajął 38. miejsce w końcowej klasyfikacji.
Jego przykład jednak pokazuje, jak dużo ma jeszcze do poprawienia FIS w sprawie obowiązkowych kontroli podczas zawodów narciarskich. W tym przypadku nie było mowy o wypaczeniu wyników. Ale kto da gwarancję, że nie dojdzie do takiej sytuacji w przyszłości?
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: przypatrz się dobrze! Wiesz, kto pomagał gwieździe tenisa?