W ostatnich dniach działacze brytyjskiego speedway'a poinformowali, że wprowadzona zostanie zmiana dotycząca czasu, jaki zawodnicy mają na ustawienie się pod taśmą, kiedy wyścig zostanie przerwany z powodu "niesatysfakcjonującego startu".
Każdy wyścig, który zostanie przerwany bez incydentu torowego, jak na przykład upadek zawodnika będzie miał w powtórce limit czasowy skrócony o 60 sekund. To coś, co mogliśmy zaobserwować m.in. podczas turniejów Grand Prix.
- Władze były zgodne, że tam, gdzie nie było incydentu torowego tylko niezadowalający start, to nie ma potrzeby, by dawać zawodnikom dodatkowe dwie minuty. Jedna minuta jest wystarczająca - poinformował koordynator Speedway Control Bureau, Neil Vatcher.
ZOBACZ WIDEO: Magazyn PGE Ekstraligi. Dudek, Holder i Ferdinand gośćmi Musiała
Głos w tej sprawie zabrali kibice, którym podobała się wprowadzona zmiana. Innego zdania byli z kolei sami zawodnicy. Nicolai Klindt napisał otwarcie, że to nie zaoszczędzi tak wiele czasu.
"Zaufajcie mi! Jeździłem w Danii przez dwa lata i nawet sędziowie tego nie lubią. Zawodnik rusza, restart po minucie. Zawodnik się spóźnia i nowy restart po dwóch minutach. Jeśli ruch jest co wyścig, to mamy tylko piętnaście minut oszczędności" - napisał Klindt na Twitterze.
Poparł go m.in. Adam Ellis, który wypowiedział się w podobnym tonie, co Duńczyk.
Czytaj także:
W marcu czeka nas dużo żużla. Sprawdź przedsezonowy rozkład jazdy
To był dla niego szok, co zrobił Woffinden!