Popierał wojnę Rosji w Ukrainie. Niedługo zostanie Polakiem? "Takie myśli się pojawiają"

Instagram / lagutaofficial / Na zdjęciu: Grigorij Łaguta
Instagram / lagutaofficial / Na zdjęciu: Grigorij Łaguta

Grigorij Łaguta był w gronie rosyjskich sportowców, którzy od wybuchu wojny nie zdecydowali się potępić działań wojsk Putina w Ukrainie. Zawodnik, podobnie jak jego rodacy, nie może startować i myśli o... polskim obywatelstwie.

[b]

[/b]Grigorij Łaguta to starszy brat byłego żużlowego mistrza świata Artioma Łaguty. Obecnie to najlepszy z rosyjskich żużlowców, którzy wciąż nie otrzymali zgody na starty w polskiej lidze. Do blokady swoich rodaków mocno dołożył się sam Grigorij Łaguta, który tuż po napaści Rosji na Ukrainę unikał mówienia o wojnie, a w nieoficjalnych rozmowach popierał działania Putina. Po roku przerwy od żużla - przynajmniej oficjalnie - jest już nieco mniej radykalny.

Mateusz Puka, WP SportoweFakty: Czy to prawda, że w ostatnim czasie podjął pan próbę powrotu do polskiej ligi? Polskie kluby były zainteresowane negocjacjami?

Grigorij Łaguta (reprezentant Rosji na żużlu i były zawodnik Motoru Lublin): Nie było takich rozmów, bo wszyscy wiedzą, w jakiej jestem sytuacji. Gdybym miał obywatelstwo, to pewnie już teraz wróciłbym do Polski. Obecnie to jednak tylko bezsensowna dyskusja, bo jestem obywatelem Rosji, a na Łotwie od 18 lat posiadam jedynie kartę stałego pobytu.

ZOBACZ WIDEO: Gleb Czugunow stracił miejsce w składzie. Jako przyczynę podał stan psychiczny i brak zaangażowania

Niedawno, po rocznej przerwie, do jazdy w PGE Ekstralidze zostali dopuszczeni pana brat Artiom Łaguta, a także Emil Sajfutdinow i Wadim Tarasienko. Zazdrości im pan, że dostali taką szansę?

Nie. Nic strasznego się nie dzieje. Nic mi nie ucieknie. Jeśli będzie tylko zgoda na starty Rosjan, na pewno będzie dużo chętnych, by mnie zatrudnić. W grę wchodzi także uzyskanie polskiego obywatelstwa. Na razie trzeba jednak cierpliwie czekać.

Cała trójka dostała zgodę na jazdę, bo - poza rosyjskim - mają także polskie obywatelstwo. Żałuje pan, że wcześniej nie pomyślał o zdobyciu polskich dokumentów?

Faktycznie w Polsce jest z tym dużo łatwiej i sądzę, że w moim przypadku nie byłoby z tym wielkiego problemu. Artiom złożył wniosek jakiś czas temu i wszystko poszło dość sprawnie. Ja tego nie zrobiłem, bo nie wiedziałem, że wyjdzie taka sytuacja. Nie spodziewałem się, że polski paszport może być mi potrzebny.

Czy w ostatnim czasie zmienił pan zdanie i myślał o złożeniu wniosku o polskie obywatelstwo?

Takie myśli faktycznie pojawiają się w mojej głowie. Do tej pory nie zrobiłem z tym jednak nic konkretnego. Od 2011 roku jeździłem w polskich klubach w PGE Ekstralidze, płaciłem tu podatki, mieszkałem w tym kraju i dobrze mówię w języku polskim.

Pojawiają się głosy, że do polskiej ligi może pan wrócić jako Łotysz. Przy blokadzie Rosjan przez FIM i PZM to najprostsze rozwiązanie, które umożliwiłoby powrót do żużla.

Niestety na Łotwie nie można mieć dwóch obywatelstw. Gdyby było to możliwe, to już dawno zdobyłbym te dokumenty. Mieszkam tam przecież od 18 lat.

Nigdy nie rozważał pan oddania rosyjskiego paszportu i przyjęcia łotewskiego obywatelstwa?

Dla mnie taka decyzja byłaby jak sprzedanie swojej rodziny. Na obecnym etapie życia nie podejmę takiej decyzji. Polityka bardzo mocno weszła do życia ludzi i sportowców, ale mnie to nie interesuje. W Rosji mam rodziców, siostrę, brata i nie potrafiłbym tak po prostu zamknąć tego rozdziału tylko po to, by wrócić do żużla. Nie potrafię wyobrazić sobie reakcji mojego taty.

Gdy na ukraińskie miasta spadały pierwsze bomby, pan wprost przyznawał, że nigdy nie skrytykuje działań swojego kraju, a w nieoficjalnych rozmowach wyrażał pan poparcie dla działań Putina. Współpracę z panem zerwał nawet pana lojalny mechanik Dariusz Sajdak. Żałuje pan tamtych wypowiedzi?

Jak mogę być za tą wojną, skoro mam dwie babcie i dwóch dziadków z Ukrainy?! Moi rodzice są Rosjanami, ale ich rodzice pochodzą z Ukrainy, a dokładnie z Zaporoża. Zresztą na Ukrainie mam wielu przyjaciół, z którymi wciąż jestem w kontakcie. Piszemy i rozmawiamy regularnie, a wojna nie wpłynęła na nasze relacje. Zawsze chciałem, by wojna szybko się skończyła.

To znaczy, że nie popiera pan wojny i chce, by Ukraina pozostała niepodległym krajem?

Ukraina zawsze chciała do Unii Europejskiej. To ich decyzja i ja nie zamierzam tego komentować. To wszystko polityka. Chciałbym, żeby był pokój.

Przez swoje wypowiedzi stracił pan jednak wielu fanów w Polsce, a eksperci wprost mówią, że rozmowy z panem mogą być traktowane jako zdrada. Odczuwa pan tę niechęć na własnej skórze?

Każdy ma swoją głowę. Mogę powiedzieć, że z tymi, z którymi miałem dobry kontakt przed wybuchem wojny, mam dobre relacje także teraz. Oni nie zmienili zdania na mój temat.

Czy to prawda, że dostał pan ofertę pracy jako trener w Lokomotovie Daugavpils?

Faktycznie były takie rozmowy. Ostatecznie skończyło się na luźnym ustaleniu, że jeśli będzie potrzeba, to ja mogę im pomóc.

Chodzi o pracę w szkółce żużlowej, czy wsparcia dla pierwszej drużyny Lokomotivu w czasie meczów polskiej lidze?

O pierwszej drużynie w ogóle nie rozmawialiśmy. To były tylko luźne negocjacje i raczej skupiały się na pomocy młodym zawodnikom. Mieszkam w tym mieście, bywam na treningach i zawsze chętnie przekażę adeptom pewne wskazówki. Do żadnych ustaleń jednak nie doszło, a ja mam na razie inne plany.

To oznacza, że znów zamierza pan startować w lidze rosyjskiej?

A dlaczego nie? Mam tam wielu przyjaciół, rodziców. Jeśli była okazja, to zawsze chętnie startowałem w tych rozgrywkach i tak będzie tym razem. Nie ma powodu, by tam nie startować.

Nie ma dla pana znaczenia, że niedawno startował pan w najlepszej żużlowej lidze świata i mistrzostwach Europy, a teraz musi ścigać się z amatorami w słabej lidze rosyjskiej?

Poziom faktycznie nie jest zbyt wysoki, ale nic z tym nie zrobimy. Z drugiej strony pod koniec ostatniego sezonu widziałem, że poziom zawodników nieco się podniósł. Juniorzy zaczęli coś jechać, podchodzili do mnie, pytali o wskazówki. Brak możliwości jazdy w Polsce spowodował, że dużo doświadczonych Rosjan wróciło do naszej ligi, a młodzi w końcu mają się na kim wzorować. Wcześniej tego nie było.

Niedługo będzie pan obchodził 39. urodziny. Myśli pan już o tym, by zostać trenerem?

Może kiedyś otworzę swoją własną akademię. Zresztą wielu znajomych wprost mówi mi, że obecnie w żużlu nie ma takich trenerów, do których można byłoby oddać dziecko i być spokojnym, że będzie dobrze poprowadzone. Myślę, że mam na tyle doświadczenie, że dałbym sobie radę z młodymi.

Kariera menedżerska zupełnie pana nie interesuje? Wypełnianie programów, pomoc zawodnikom w dobieraniu ustawień w czasie meczów, to nie dla pana?

Dorośli zawodnicy nie potrzebują trenera, bo potrafią już jeździć. Jeśli miałbym być menedżerem, to tylko w Motorze Lublin. Na razie jednak nie ma tematu, bo chciałbym tam znów pojeździć. Mam tam dużo przyjaciół, zresztą jak w całym żużlu. Żużlowe środowisko to wielka rodzina.

Przez rok startował pan tylko w pojedynczych zawodach w Rosji. Co pan robił przez ten czas?

Nie nudzę się. Syn ma 12 lat i pod koniec ostatniego sezonu debiutował na motocyklu żużlowym. Po prostu wsiadł, odpalił motocykl i w ogóle się nie bał. Nie rozwijał może maksymalnych prędkości, ale technika była całkiem dobra.

Czy to oznacza, że od tego sezonu pana syn skupi się już tylko na żużlu?

Nie. Syn uprawia taekwondo, gimnastykę, jeździ na crossie i przynajmniej na razie tak pozostanie. Jego rówieśnicy ścigają się na motocyklach o pojemności 125 cc, czy 250 cc, a moim zdaniem jazda na takich motocyklach jest zupełnie bezsensowna i może nauczyć złych nawyków. Syn podejmie decyzję o startach na żużlu, gdy będzie mógł ścigać się na dorosłych motocyklach. Do tego czasu pozostają mu zawody crossowe, w których radzi sobie bardzo dobrze. Na razie chodzi przede wszystkim o zabawę.

A jak wyglądają pana przygotowania?

Jestem w takiej formie, że mógłbym wrócić do rywalizacji na najwyższym poziomie nawet dziś. Od dziecka trenuje niemal codziennie i nie potrafię żyć bez sportu. Przez ostatni rok, gdy nie mogłem startować na żużlu w Europie, odpocząłem od sportu może tydzień. Nie potrafię siedzieć w miejscu. Przez ten czas przynajmniej kilkukrotnie zdarzyło mi się trenować na torze żużlowym w Daugavpils.

Rozmawiał Mateusz Puka, WP SportoweFakty

Czytaj więcej:
Rekord! Duży sukces promotora Grand Prix
GKM podjął ważną decyzję