Żużel. Powrócił na tor w Poznaniu po blisko 14 latach. Mimo tego był jednym z liderów Orła

WP SportoweFakty / Tomasz Rosochacki / Na zdjęciu: Jakub Jamróg
WP SportoweFakty / Tomasz Rosochacki / Na zdjęciu: Jakub Jamróg

W sobotę Orzeł przyjechał na Golęcin do Poznania, gdzie mierzył się z miejscowym PSŻ-em. Łodzianie mogli być zadowoleni z końcowego rezultatu, ponieważ ostatecznie zwyciężyli 47:43. Z 11 punktami spotkanie zakończył Jakub Jamróg.

[tag=872]

H.Skrzydlewska Orzeł Łódź[/tag] bardzo dobrze rozpoczął mecz w Poznaniu, prowadząc po pierwszej serii 16:8. Później jednak szło im trochę gorzej, ale mimo wszystko cały czas kontrolowali wynik, dowożąc wygraną do samego końca. Jednym z głównych autorów zwycięstwa był Jakub Jamróg, który zgromadził 11 "oczek".

Co ciekawe, 31-latek wcześniej ostatni raz na Stadionie POSiR Golęcin wizytował 20 sierpnia 2009 roku przy okazji półfinału Brązowego Kasku. Zajął wówczas czwartą lokatę i zdobył dziewięć punktów, co pozwoliło mu na wywalczenie awansu do finału. Przed nim uplasowali się Przemysław Pawlicki, Dawid Lampart i Paweł Zmarzlik. On sam pokonał m.in. Kacpra Gomólskiego.

- To był mój jedyny start przed dzisiejszymi zawodami, więc faktycznie tak, jakbym pierwszy raz w życiu tutaj jechał, co jest dość zaskakujące, ponieważ tyle lat jeżdżę w Polsce, a tutaj jakoś nigdy się nie udawało. Tor jest bardzo fajny, duży i szeroki. Co prawda promuje tylko wewnętrzną część i jeśli ktoś trzyma krawężnik i ma dobrą prędkość, to ściga się bardzo ciężko, ze względu na wielkość tego toru. Bardzo fajnie mi się jechało, ale wiadomo, że jak się bardzo dobry wynik robi, to zawsze się chwali - przyznał w rozmowie z WP SportoweFakty po meczu Jamróg.

ZOBACZ WIDEO: Magazyn PGE Ekstraligi. Szczepaniak, Lindgren i Zmora gośćmi Musiała

Mimo wszystko Polak razu pokazał, że nie ma większych kłopotów ze znalezieniem odpowiednich ustawień na poznański owal, jednakże nie odbyło się bez pewnych problemów. Od początku jednak było widać, że jest szybki, chociaż nie wygrywał wyścigów. To się w końcu udało w jego trzecim starcie. Zawody zakończył także z wygraną, zapewniając swojej drużynie wygraną, przy okazji pokonując świetnego Jonas Seifert-Salka.

- Trener dał mi próbę toru, ponieważ go o to poprosiłem. Dzięki temu, nazwijmy to w cudzysłowie, dwa biegi miałem odjechane, przed swoim pierwszym startem, ale i tak nie ustrzegłem się w nim błędów. Brakowało mi momentu startowego, bo prędkość później była dobra. Tylko tak, jak wspomniałem, wyprzedzać na tym torze jest bardzo trudno, kiedy się jedzie za zawodnikiem, który zna ten tor i pilnuje ścieżek. Później jak już przypilnowałem startu, to było znacznie lepiej - podsumował zawodnik Orła.

Łodzianie cały czas mają kłopot ze swoim domowym obiektem, na którym pomimo dobrej pogody, nawierzchnia nie jest w najlepszym stanie. Dlatego też szukają oni możliwości trenowania na innych stadionach. Dzięki Markowi Cieślakowi w piątek jego podopieczni mieli możliwość odbycia sparingu w Lesznie, z tamtejszą Fogo Unią.

- Musimy gdzieś jeździć, ponieważ cały czas mamy problem ze swoim torem. Dostaliśmy tam sromotne lanie, ale wiadomo, że bierzemy przez palce zawsze takie sparingi, bo to jest po to, żeby coś sprawdzać i testować. Na pewno dało mi to trochę objeżdżenia i można było rozruszać ciało oraz wyciągnąć jakieś wnioski sprzętowe - zakończył Jakub Jamróg.

Czytaj także:
Żużel. Gorąco w Bydgoszczy. Żółta kartka dla Zagara!
Oblali samochód działacza kwasem. "Domyślam się, kto to zrobił"

Źródło artykułu: WP SportoweFakty