Żużel. Zengota o torze: Jeśli nikomu nie pasuje, to być może nie jest to wina zawodników

WP SportoweFakty / Patryk Kowalski / Na zdjęciu: Grzegorz Zengota na czele stawki
WP SportoweFakty / Patryk Kowalski / Na zdjęciu: Grzegorz Zengota na czele stawki

Unia Leszno po świetnym meczu pokonała na swoim obiekcie Spartę Wrocław i jest już blisko awansu do fazy play-off. Grzegorz Zengota w Magazynie PGE Ekstraligi przyznał, że wcześniej uwagi żużlowców na temat toru nie zawsze były wysłuchiwane.

Poprzedni tydzień dla fanów Byków był prawdziwym rollercoasterem emocjonalnym. Najpierw poinformowano, że klub zakończył współpracę z dotychczasowym toromistrzem Janem Chorosiem, a później na konferencji przedmeczowej Piotr Baron ogłosił odejście z klubu wraz z końcem obecnego sezonu.

W pewnym momencie pojawiły się nawet głosy, że ten nie dokończy obecnych rozgrywek PGE Ekstraligi na stanowisku szkoleniowca Fogo Unii Leszno, ale wiemy, że ostatecznie nic takiego się nie wydarzy. Sam w Magazynie PGE Ekstraligi emitowanym na WP SportoweFakty przyznał, że w tym roku wraz z drużyną mogą jeszcze osiągnąć korzystny wynik.

Zadowolenie z faktu pozostania 49-latka w roli trenera zespołu z Wielkopolski do końca sezonu nie krył Grzegorz Zengota, otwarcie mówiąc, że o tym, co będzie dalej, w tym momencie drużyna nie myśli. Cieszył się on również ze zwycięstwa z Betard Spartą Wrocław. - To, że zwyciężyliśmy to ciężka praca całego zespołu, a przede wszystkim Janusza Kołodzieja, który pracuje praktycznie na dwa etaty - powiedział w trakcie Magazynu PGE Ekstraligi na antenie Canal+ Sport5.

ZOBACZ WIDEO: Mateusz Cierniak kolekcjonuje buty. Liczba robi wrażenie

Nie jest tajemnicą, że głównym powodem zwolnienia, byłego już toromistrza, był pewnego rodzaju konflikt pomiędzy nim i zawodnikami. Ci, na czele z Kołodziejem, chcieli zmienić sposób przygotowania nawierzchni, jednak Choroś nie do końca na to pozwalał, co po meczu wyznał kapitan zespołu. Zengota również zwrócił uwagę, że podstawą jest powtarzalny tor, chociaż oczywiście, ze względu na pogodę nie da się go zrobić zawsze idealnie tak samo, ale już bardzo podobnie jak najbardziej.

- Ważne jest, żeby wyjeżdżając na niego lub idąc po nim przed meczem, być spokojnym, że te warunki są takie jak na treningu. Wtedy nie muszę robić żadnych zmian w motocyklu, ponieważ to, co działało na treningu, będzie pasowało również w trakcie spotkania. Jeżeli to się udało wykonać, to jest to bardzo komfortowe dla nas, bo podchodzi się pewniej do wyścigów. Nam w tych dwóch ostatnich spotkaniach udało się to zrobić i jest w tym bardzo duża zasługa Janusza - wyjawił.

Unia Leszno w ostatnich potyczkach na swoim stadionie faktycznie zaczęła spisywać się lepiej. Najpierw pewnie pokonała ZOOleszcz GKM Grudziądz 55:35, a następnie jako pierwsza w PGE Ekstralidze zatrzymała rozpędzoną Spartę i tryumfowała 48:42. 34-latek nie ukrywał, że nie chciałby urazić Jana Chorosia, ponieważ ten wykonywał naprawdę dobrą pracę dla lesznian, którzy zawdzięczają mu dużo sukcesów. Jednakże w tym roku występował problem z powtarzalnością, a ze zgłaszanymi uwagami nie było do końca tak, jak tego oczekiwali podopieczni Barona.

- Mam w głowie spotkanie z Częstochową. Włókniarz przyjeżdża, wygrywa start i nam odjeżdża. My na samym treningu czuliśmy się dobrze, więc co się stało? Stało się to, że ten tor faktycznie różnił się od tego na treningu. Wszyscy dobrze się spisywali i nagle nikomu nie pasuje. To w takim razie każdy popełnił błędy? Nie, po prostu bazowaliśmy na ustawieniach z treningu, które całkowicie się nie sprawdzały w meczu ligowym. Zaczął się bałagan i szukanie, a tego nie możemy robić na własnym torze - argumentował wychowanek Falubazu.

- Po to się ma atut własnego toru, żeby go wykorzystywać nad przeciwnikiem i już od pierwszych biegów mieć przewagę nad rywalem. Jeżeli to on się czuje lepiej, to coś jest nie tak. Jak wszystkim nie pasuje, to nie jest to być może wina zawodników, tylko trzeba poszukać gdzieś indziej. Decyzje, które zostały w ostatnim czasie podjęte, bronią się. Mecze z Grudziądzem i Wrocławiem były widowiskowe, a my czuliśmy się jak ryby w wodzie. Ze startu wyskakiwaliśmy i na trasie byliśmy bardzo szybcy. To jest tor, jakiego oczekujemy - podsumował Grzegorz Zengota.

Czytaj także:
Żużel. Niepokojące słowa trenera Włókniarza. "Drużyna jest w dużym dołku"
Żużel. Pociąg z napisem "play-offy" znów odjeżdża GKM-owi!

Źródło artykułu: WP SportoweFakty