Żużel. Ta dzika karta wzbudziła najwięcej kontrowersji. "Może być czarnym koniem"

WP SportoweFakty / Michał Krupa / Na zdjęciu: Kai Huckenbeck
WP SportoweFakty / Michał Krupa / Na zdjęciu: Kai Huckenbeck

Kai Huckenbeck jest jednym ze szczęśliwców, w którego ręce trafiła stała dzika karta na sezon 2024 do cyklu FIM Speedway Grand Prix. Sławomir Kryjom należy do osób, którzy mówią, że to dobry wybór.

We wtorek władze światowego żużla oraz promotor Speedway Grand Prix poinformowali o pięciu zawodnikach, którzy otrzymali zaproszenie do cyklu mistrzostw świata na sezon 2024. W tym gronie zabrakło m.in. Maxa Fricke'a i Macieja Janowskiego, a stałą dziką kartę dostał z kolei np. Kai Huckenbeck.

W sieci zawrzało. Eksperci, dziennikarze oraz kibice byli ozburzeni tym, jak potraktowano Janowskiego oraz wyborami FIM oraz Warner Bros Discovery Sports. Decydenci odbijali piłeczkę, tłumacząc m.in. chęcią posiadania zawodników z większej liczby krajów (więcej o tym TUTAJ).

Kibicom spośród wszystkich dzikich kart najmniej podoba się nominacja dla Kaia Huckenbecka. Zawodnika, który w ostatniej rundzie Grand Prix 2023 na toruńskiej Motoarenie im. Mariana Rosego pokonał trzech z czwórki czołowych zawodników globu: Bartosza Zmarzlika, Fredrika Lindgrena i Jacka Holdera.

ZOBACZ WIDEO: Rewelacyjna końcówka sezonu, ale i konieczność zmiany klubu. Co czuje Jarosław Hampel?

Kto wie, czy Niemiec nie awansowałby do półfinału, gdyby nie kontrowersyjne wykluczenie w pierwszej serii. - Myślę, że on może być czarnym koniem - mówi otwarcie Sławomir Kryjom, menadżer Trans MF Landshut Devils, czyli drużyny, którą Huckenbeck reprezentował w tym roku w 1. Lidze Żużlowej.

- W Grand Prix w Toruniu wygrał z czołówką, a słabsze biegi zaliczył z niżej klasyfikowanymi. Przepadł, bo nie trafił z regulacjami sprzętu. On nie ma doświadczenia, nie zna tych torów. Musi nad tym popracować. Musi ściągnąć do teamu jednego dobrego mechanika z doświadczeniem w cyklu, który będzie wiedział, jak ustawić jego motocykle - dodaje menadżer w rozmowie z polskizuzel.pl.

30-letni zawodnik rodem z Werlte ma na swoim koncie sześć startów w zawodach Grand Prix. Najlepiej spisał się w ubiegłym sezonie, kiedy to otarł się o awans do półfinału.

- Jeśli ktoś mija na trasie Bartosza Zmarzlika, to znaczy, że jest dobrze przygotowany. Kai na pewno przyciągnie też niemieckich kibiców. Na północy Niemiec i w Bawarii kochają ten sport - przyznaje Kryjom.

Czytaj także:
Ich przyszłość jest poważnie zagrożona. To może być koniec tego ośrodka!
Cierpi przez martwicę głowy kości udowej. Przeszedł już trzecią operację!

Źródło artykułu: WP SportoweFakty