3 kwietnia rozpocznie się proces z udziałem byłego prezesa Stali Gorzów Marka Grzyba (zgodził się na publikację pełnego nazwiska i wizerunku), dyrektora Tomasza M., jednego pracownika klubu oraz jego kontrahenta. W tle możliwe wyłudzenie dotacji na kwotę 480 tys. zł.
Śledztwo w tej sprawie toczyło się w Gorzowie Wielkopolskim już od ponad półtora roku, a przesłuchani w tej sprawie zostali nie tylko niemal wszyscy pracownicy i ludzie związani ze Stalą, ale nawet żużlowcy tego klubu. Efektem starań śledczych jest czterostronicowy akt oskarżenia (więcej TUTAJ).
W pewnym sensie byłego już działacza ośrodka z województwa lubuskiego broni Władysław Komarnicki, który powiedział, że trzeba rozdzielić jego działalność w Stali od biznesów jego firmy i problemów, które nie są związane z samym klubem.
ZOBACZ WIDEO: Wywiesili transparent dotyczący Tomasza Dryły. Pojawiły się konsekwencje?
- Z tego, co wiem, to nikt nie wziął ani złotówki. Prawdopodobnie zostało przesunięte do żużla to, co miało iść na piłkę ręczną. Osądzi to prokurator i sąd. Zawsze cenię ludzi, którzy pracują non profit. Dlaczego miałbym mieć jakąś niechęć do prezesa Grzyba, który często wykładał też swoje pieniądze na funkcjonowanie klubu? Wtedy mu dziękowałem i teraz też będę to robił. Natomiast jestem przekonany, że to nie jest takie straszne przestępstwo, za które można byłoby zastosować surową karę - stwierdził senator w Magazynie PGE Ekstraligi WP SportoweFakty.
Jednakże niekorzystny wyrok może oznaczać kłopoty nie tylko dla Marka Grzyba, ale też samej Stali Gorzów, która będzie musiał oddać pieniądze. Brak w budżecie blisko pół miliona złotych byłby sporym ciosem. Komarnicki jest jednak pewny, że problemy jego ukochanego klubu nie dotkną. Jak przyznał, taka negatywna narracja jest podtrzymywana przez ludzi nieprzychylnych lubuskiemu ośrodkowi i jest to dla niego niezrozumiałe.
- Jestem w stałym kontakcie z obecnym prezesem Waldemarem Sadowskim. Jest to przedsiębiorca i nie ukrywa pojawiających się jakichś trudności. Sam też potrafi je rozwiązywać. Ten zarząd, który znam osobiście, jest absolutnym gwarantem, że nie będzie żadnych kłopotów. Wypłacalność Stali Gorzów przez ostatnie lata jest niekwestionowalna. Powrót kilka lat temu Martina Vaculika też świadczy o tym, że ten klub będzie stabilny - podsumował Władysław Komarnicki.
Czytaj także:
- Mówi o patologii w żużlu. Krajową Ligą Żużlową nazywa "niechcianym dzieckiem"
- Wypalił na antenie "zdechł pies". Teraz polityk PiS się tłumaczy