Żużel. Komarnicki o czarnym scenariuszu dla Włókniarza. "Nie wstaną wtedy z kolan"

WP SportoweFakty / Patryk Kowalski / Na zdjęciu: zawodnicy Włókniarza Częstochowa
WP SportoweFakty / Patryk Kowalski / Na zdjęciu: zawodnicy Włókniarza Częstochowa

Krono-Plast Włókniarz po czterech kolejkach jest na ostatnim miejscu w tabeli, a Władysław Komarnicki przewiduje, że drużyna niebawem może wpaść w jeszcze większe problemy. - Gdyby nie problemy Unii Leszno, to nie byłbym pewny ich utrzymania - mówi.

Bilans częstochowian jest jak na razie fatalny. Drużyna przegrała trzy mecze i zremisowała jeden. Szczególnie boli strata zwycięstwa z Betard Spartą Wrocław, bo podopieczni Janusza Ślączki roztrwonili dużą przewagę. Poza tym bardzo słabo wypadła inauguracja w Lesznie, gdzie później punkt zdołał zdobyć choćby później beniaminek z Zielonej Góry.

- Gdyby mi ktoś powiedział przed startem ligi, że po kilku kolejkach Włókniarz będzie ostatni, to popatrzyłbym na tego człowieka dziwnym wzrokiem i dał mu do zrozumienia, że niewiele wie o żużlu. Ja widziałem ten zespół w pierwszej czwórce. Poza tym w tej lidze tak naprawdę odstaje tylko Motor Lublin, a cała reszta przy odrobienie szczęścia może znaleźć się w finale. Na ten moment widzę tam Stal, bo to w odróżnieniu od Włókniarza jest monolit - mówi w rozmowie z WP SportoweFakty Władysław Komarnicki.

- To jest niepojęte, bo Włókniarz ma problemy w kolejnym z rzędu sezonie. Trzeba zatem odpowiedzieć sobie na pytanie, gdzie leży problem. Błędów zawsze można szukać w trzech obszarach: zarządu, zawodników i sztabu szkoleniowego. Trenerzy zmieniali się jednak dość często, a wyników, jak nie było, tak nie ma. Poza tym niepokojące jest to, że Mikkel Michelsen był gwiazdą w Motorze, a teraz zalicza zjazd. Z kolei Fredrik Lindgren męczył się w Częstochowie, a odżył w Lublinie - uważa były prezes Stali Gorzów.

ZOBACZ WIDEO: Lebiediew szczery do bólu. "Nie umiem tam jeździć"

Nadzieją na poprawę wyników wydaje się całkiem korzystny terminarz. Włókniarz nie ma specjalnie trudnego kalendarza, bo w trzech najbliższych kolejkach pojedzie dwa razy u siebie (z KS Apatorem i ZOOleszcz GKM-em) oraz uda się do Zielonej Góry. Komarnicki nie ma jednak przekonania, czy w najbliższym spotkaniu z torunianami, które zostanie rozegrane 19 maja, zespół stanie na wysokości zadania.

- Jeśli oni przegrają u siebie z Apatorem, to będą na kolanach i się raczej z nich nie podniosą. A ten mecz łatwy nie będzie, bo gołym okiem widać, że torunianie łapią właściwy rytm. Porażka sprawi, że pogłębi się kryzys mentalny. Nie byłbym niczego pewny, bo jadą z nożem na gardle, a wtedy dzieją się różne rzeczy. Poza tym, gdyby nie problemy Fogo Unii po kontuzji Janusza Kołodzieja, to powiedziałbym, że Włókniarz może mieć problemy z utrzymaniem. Obecnie to raczej klub z Leszna jest kandydatem numer jeden do spadku. W Częstochowie mają zatem szczęście, ale przecież zajęcie siódmego miejsca też byłoby katastrofą - dodaje.

Były prezes Stali uważa również, że z powodu wagi spotkania z torunianami prezes Michał Świącik powinien rozważyć wzmocnienie sztabu szkoleniowego. - Janusz Ślączka powinien pozostać trenerem. Warto byłoby jednak ściągnąć do pomocy Marka Cieślaka, który ma autorytet i wiedzę. Myślę, że to mógłby być jakiś kop dla tej drużyny. Takie ruchy czasami pomagają. Ktoś oczywiście może zaraz powiedzieć, że rok temu pan Cieślak był w Orle i prawie spadł, ale chyba wszyscy wiemy, że problemy klubu z Łodzi to temat na dłuższe opowiadanie - podsumowuje Komarnicki.

Zobacz także:
Jest decyzja w sprawie Jepsena Jensena
W takim stroju musiał wejść na pokład samolotu

Źródło artykułu: WP SportoweFakty