Paweł Przedpełski we wtorkowym meczu PGE Ekstraligi w Częstochowie wywalczył sześć punktów z bonusem. Zaczął w najlepszy dla siebie sposób, bo od zwycięstwa i to nad Maksymem Drabikiem. Kiedy wydawało się, że to może być jeden z najlepszych meczów torunianina, w kolejnych wyścigach spisywał się w kratkę - była dwójka, jedynka, ale i dwa zera.
Na niewiele zdała się wiedza, którą nabył na temat częstochowskiego toru w latach, w których ścigał się z lwem na piersi. - Nie mam nawet żadnego silnika z tamtego okresu. To wszystko się tak zmienia, tak samo jak ten tor, który tak naprawdę ma tylko taką samą geometrię. Coś było dosypywane, bo nawierzchnia jest inna i to nie jest tak, że skoro tu jeździłem, to wiem wszystko - przyznał Przedpełski w rozmowie z WP SportoweFakty.
Dla KS Apatora Toruń była to druga porażka w krótkim okresie czasu. W niedzielę torunianie wrócili na tarczy z Grudziądza, a we wtorek musieli pogodzić się ze stratą punktów w Częstochowie. W obu przypadkach decydował jeden wyścig.
- Wszystkie mecze były wyjazdowe. Na pewno mamy z tyłu głowy, że te mecze były w naszym zasięgu, że byliśmy w stanie wygrać, ale kilku punktów zabrakło. Musimy się skupić na tym, aby te bonusy w rewanżach były po naszej stronie - dodał.
Czytaj także:
1. Zarząd Włókniarza docenił wsparcie i oddanie kibiców
2. Emil Sajfutdinow podważył decyzję sędziego
ZOBACZ WIDEO: Magazyn PGE Ekstraligi. Goście: Janowski, Holloway i Cegielski