Żużel. "Powinni być przykładem". Były prezes bezlitosny ws. Stali Gorzów

WP SportoweFakty / Tomasz Jocz / Na zdjęciu: Zawodnicy Stali Gorzów
WP SportoweFakty / Tomasz Jocz / Na zdjęciu: Zawodnicy Stali Gorzów

- W żużlu zrobił się bałagan. Zawodnicy dostają za dużo pieniędzy, a jak widać niektóre kluby, się na to godzą. Trzeba zrobić z tym porządek, ukarać Stal i pochylić się nad zmianą regulaminu - mówi nam były prezes Polonii Leszek Tillinger.

Czarne chmury zbierają się nad stadionem im. Edwarda Jancarza w Gorzowie. Klub do końca miesiąca musi spłacić 4,5 miliona długu albo nie dostanie licencji na przyszłoroczne rozgrywki. Z każdą godziną szanse na powodzenie maleją.

Projekt mógłby zostać uratowany chyba jedynie przez bogatych sponsorów, bo trudno opierać się na zbiórce i drobnych licytacjach, na które poszczególni zawodnicy przekazują przedmioty. Zniknięcie ebut.pl Stali z żużlowej mapy Polski co najmniej na rok byłoby ogromną stratą dla dyscypliny.

- Nawet gdyby Stal dostała taryfę ulgową, to nie ma to żadnego sensu. Wyobraźmy sobie, że klub spłaci większą część długu i będzie zalegał "tylko" trzy miliony złotych, a władze pozwolą mu startować w przyszłym sezonie. Co zrobią gorzowianie? Wszystko, żeby się utrzymać. Będą chcieli zatrzymać liderów. To oznacza kolejne wydatki ponad stan, mimo zadłużenia i wszystko wróci do punktu wyjścia, a zobowiązania z powrotem wzrosną do 10 albo 12 milionów - mówi WP SportoweFakty były prezes Polonii Bydgoszcz, Leszek Tillinger.

ZOBACZ WIDEO: Był blisko odejścia ze Stali. "Zdawałem sobie sprawę, że to mogę być ja"

- Są regulaminy, które mówią, jak klub powinien egzystować finansowo. Nie może być tak, że jedni się podporządkowują pewnym zasadom i na tym tracą, a drudzy mają je sobie za nic i unikają konsekwencji. Stal za żadne skarby nie może zostać w PGE Ekstralidze. Nieważne, co zrobią. Jeśli klub błyskawicznie nie ureguluje długu, nie ma dla niego miejsca w najwyższej klasie rozgrywkowej. Przynajmniej dla mnie, to bardziej niż oczywiste - dodaje.

Ogromne pieniądze miały wspomóc rozwój. Jest odwrotnie?

Żużlowcy jakiś czas temu zaczęli zarabiać niebotyczne pieniądze. Wpływ na to mają również środki wpływające na konto klubów od telewizji. W marcu tego roku Canal+ wygrał kolejny przetarg na transmisję spotkań i związał się z PGE Ekstraligą umową do 2028 roku. Stacja wyłożyła aż 214,5 miliona złotych (więcej -> TUTAJ).

Tymczasem już wcześniej stawki powodowały, że kibice zaczęli łapać się za głowę. Poszczególni żużlowcy pod względem wynagrodzenia przebili nawet największe gwiazdy PKO Ekstraklasy, co jeszcze kilka lat temu było nie do pomyślenia (więcej -> TUTAJ).

- Kluby podchodzą do kwestii finansowych dosyć lekkomyślnie. Wydają ogromne pieniądze, w myśl zasady "jakoś to będzie". Na koniec przychodzą środki z PGE Ekstraligi i okazuje się, że są niewystarczające, by spłacać długi. Stawki są takie, że można złapać się za głowę.

Nie ma miejsca na pobłażliwość

Leszek Tillinger uważa, że władze powinny zacząć działać zdecydowanie, a czas na jakąkolwiek wyrozumiałość dobiegł końca. Przedstawia również szereg rozwiązań, które jego zdaniem mogłyby sprawić, że dyscyplina zacznie wracać na właściwe tory.

- Trzeba ukarać Stal, bo to odbije się szerokim echem. Gorzowianie powinni posłużyć jako przykład, niestety w negatywnym tego słowa znaczeniu. Inne kluby zastanowią się dwa razy, zanim zaczną szastać pieniędzmi. Nikt nie będzie chciał podzielić losu Stali. Potem PGE Ekstraliga powinna pochylić się nad nowym regulaminem, który doprecyzuje szczegóły dotyczące wynagradzania żużlowców za ich pracę - zapewnia były prezes.

- Należy również przyjrzeć się, jak poszczególne kluby finansują kwestie organizacyjne. Trzeba zatrzymać zatrudnianie znajomych na pełen etat, co też się zdarza. Można także wprowadzić dodatkowy audyt, by lepiej monitorować, na co są wydawane środki. Trzeba skończyć z tym szaleństwem czym prędzej, bo żużel ma wystarczająco dużo problemów i bez tego - podsumowuje Leszek Tillinger.

Bogumił Burczyk, dziennikarz WP SportoweFakty

Źródło artykułu: WP SportoweFakty