Grzegorz Drozd: Motocyklowe prêt-à-porter

Grzegorz Drozd
Grzegorz Drozd
Millenium Men

W ciągu 1997 roku duńska firma BN wyprodukowała nowy kombinezon. Tym razem z nylonu. Podczas lipcowego Grand Prix Niemiec wystartował w nim Tony Rickardsson. Wkrótce firma uszyła stroje dla Duńczyków, Hansa Nielsen i Briana Andersena. Następna partia trafiła do aktualnego mistrza świata Amerykanina Billego Hamilla, który w nowym stroju debiutował na Grand Prix Polski we Wrocławiu. Angielski GTS nie był dłużny i wystroił lidera cyklu Grega Hancocka. Hancock złoty medal w duńskim Vojens odbierał w stroju na topie. To był początek. W następnych latach coraz więcej zawodników korzystało z najnowszych rozwiązań. - Nylon jest wytrzymały i łatwo się go pierze - mówił Tomek Gollob, który zadebiutował w angielskiej lidze w nowym stroju firmy BN.

Nowe materiały miały również drobne wady. W epoce skór zawodnicy pod skórzanym kombinezonem nie stosowali żadnych ochraniaczy. Jedynie na odsłoniętej szyi najpierw były chusteczki, a później golfy, które wprowadzili Amerykanie na początku lat osiemdziesiątych. Na plecach oczywiście ochraniacz na kręgosłup. Od momentu jeżdżenia w kevlarach żużlowcy zostali zmuszeni do zakładania dodatkowego ochronnego ubioru, który miał ich chronić od poważnych otarć w trakcie upadków, a także przed uderzeniem kamyków. - Zawodnicy bardzo szybko się zorientowali, że w samym kevlarze, czy nylonie nie da się startować, ponieważ uderzenia kamyczków spod tylnego koła zawodnika jadącego z przodu są zbyt bolesne - mówili żużlowcy. - Zwłaszcza na torach mocno kamienistych siniaki były bardzo bolesne - tłumaczyli. Od kilku lat powszechnym widokiem w parkingu podczas zawodów jest, że gdy zawodnik ściąga do pasa kombinezon na jego ciele jest widoczny dodatkowy kompleksowy ochronny ubiór wzmocniony na wysokości ramion i łokci.

Drużyna USA. Lata osiemdziesiąte. Drużyna USA. Lata osiemdziesiąte.
Na przełomie wieków weszła jeszcze jedna rewolucyjna próba żużlowej mody, która na dłuższą metę nie zyskała powszechnego zastosowania. Amerykanie - a jakże – Billy Hamill i Greg Hancock zaczęli stosować uniformy przypominające te z aren motocrossowych tzw. popularne wśród kibiców "piżamy". Były to stroje dwuczęściowe składające się ze spodni na ściągaczu na wysokości pasa oraz cienkiej bluzie wkasanej do spodni. Amerykanie jeździli w strojach firmy Troy Lee Design. - Był to nowy pomysł inspirowany nadejściem nowego millennium. Chcieliśmy dać żużlowi nowy powiew i koloryt - tłumaczy Greg Hancock. Obok kombinezonów Amerykanie dokonali wielu przeróbek w wyglądzie maszyn, które nabrały kosmicznego i aerodynamicznego wyglądu.

Obecnie w "piżamach" jeździ bardzo mało zawodników. Jednym z lepszych używających tego rozwiązania jest Janusz Kołodziej. Zapewne jest to efekt wpływu jego managera Krzysztofa Cegielskiego, który należał do jednego z największych entuzjastów tego rodzaju ekwipunku i jeździł w nim w latach 1999-2001. W ślady Amerykanów w tamtych czasach poszli m.in. Matej Ferajn, Tomek Bajerski, Scott Nicholls, Darek Śledź. W latach 2002-2005 wiele brytyjskich zespołów stosowało takie ubrania dla całej swojej kadry.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×