Tomasz Lorek: Craig Boyce - australijska legenda cz. 2

Tomasz Lorek
Tomasz Lorek

Bodaj najbardziej czytelnym przykładem nadmiernej ambicji Craiga jest finał Drużynowego Pucharu Świata 2006 w Reading. - Wracałem do hotelu po finale w Reading i chciałem, żeby świat się zawalił. Jason Crump jechał rewelacyjnie w pierwszych 4 startach. Miał 12 oczek na koncie. Nieźle ścigali się Todd Wiltshire i Leigh Adams. W parku maszyn w Reading wspierał nas Mark Webber. Postawiłem na Jasona w ostatnim wyścigu. On miał ściganie we krwi. Walczak jakich mało. Pojechał jako joker i upadł… Myślałem, że schowam się pod ziemię. Przegraliśmy brąz z Anglikami i to zaledwie jednym punktem. Do srebra zabrakło nam 2 oczek. Katastrofa… – mówi Boycie.

Były też wspaniałe chwile kiedy Neil Street genialnie poprowadził Australijczyków na Stadionie Olimpijskim we Wrocławiu w finale DPŚ 2001. Boycie zdobył 9 oczek, najmniej w kadrze australijskiej, ale koledzy: Crump, Adams, Sullivan, Wiltshire zrobili swoje. Złote czasy australijskiego żużla, choć "drużynówka" była wtedy piekielnie ryzykownym zajęciem, bo chłopcy ścigali się w piątkę…

Ostatnie tygodnie sezonu ligowego 2007. Matt Ford przekonuje Craiga Boyce’a, że trzy kluby z Premier League zabiegają o jego usługi. - Odmówiłem, najgrzeczniej jak tylko potrafię. Czułem, że choć daję z siebie wszystko, to wyniki są kiepskie. Jazda nie dawała mi radości. Wiedziałem, że mam w miarę szybkie motocykle, ale to dżokej nie domagał. Starość, pomyślałem. Czas rozstać się z motocyklem. Jesteśmy tylko ludźmi, popełniamy błędy, nie możemy jeździć do późnej starości. Mam jeszcze muzyczne marzenia. Nie będę już zakłócał spokoju wczasowiczom w Gdańsku, nie będę dudnił o bladym świcie w hotelu na "garach". Zauważyłem przemianę. Mam już inne potrzeby niż kiedyś. Matt Ford oferował mi karnet na wszystkie imprezy żużlowe rozgrywane w Poole. Cukrował mi, że było super, że zawsze będę legendą Poole Pirates, bo nikt nie zdobył tylu punktów co ja, bo spędziłem w Poole 12 sezonów i całe to bla, bla, bla. A ja pięknie podziękowałem Mattowi. Doceniam jego gest, ale w tej chwili wolę grać na perkusji albo pójść na dobry koncert niż oglądać czterech facetów jeżdżących przy Wimborne Road… – wyznaje Craig.


Finał Interkontynentalny z udziałem Craiga Boyce'a.

Rebecca i Craig upodobali sobie miejsce na Sunshine Coast w Australii. Chcą czuć zapach wiatru i oceanu, a Boycie lepiej funkcjonuje kiedy mieszka w pobliżu Tony’ego Langdona. To stary, porządny kumpel, razem mogą przenieść się myślami w czasy młodości. - Zapomniałem jak smakuje australijskie lato. 20 lat w Anglii to szmat czasu, pora wygrzać stare kości – śmieje się Boycie i tuli córeczkę Molly.
Craig Boyce, człowiek o wielu twarzach. Porywczy, impulsywny, ale też spokojny, sentymentalny. Nigdy nie zapomnę sceny z Wrocławia. 6 sierpnia 2005 roku. Finał Drużynowego Pucharu Świata. Dwa dni wcześniej Australijczycy okazali się gorsi od Polaków i Duńczyków. Odpadli w barażu. Finał obejrzą z trybun. Stadion powoli zapełnia się kibicami. Craig Boyce, ubrany w koszulkę australijskiej reprezentacji, zauważył dwóch jegomościów z brodami długimi jak szewc Rumcajs z czeskiego Jicina. - Mam dwa talony na żywność i piwko. Niech zjedzą sobie po kiełbasce, do tego bułeczka z musztardą, coś do picia. Widziałem ich już wcześniej w okolicach Stadionu Olimpijskiego. Nie wiem czy są fanami speedwaya, ale z pewnością ucieszą się kiedy w żołądkach znajdzie się ciepła strawa. Chciałbym, żeby obejrzeli żużel w godziwych warunkach. Mam dwie wolne wejściówki. Co myślisz, będą mieli frajdę? – pyta mnie Craig. Jasne. Panowie z radością podziękowali przybyszowi z Sydney. Byli wniebowzięci, z wrażenia nie potrafili wydobyć słowa. Boycie uśmiechnął się po przyjacielsku. - W każdym z nas mieszkają dobre i złe pierwiastki. Czasami trzeba sięgnąć dna, spotkać się z piekłem, aby docenić to, że warto być dobrym. Nasze życie to w gruncie rzeczy przedziwna wędrówka. Idziemy szosą, a i tak wiemy, że w którymś momencie skończy się dobry asfalt, a zacznie zwyczajna droga gruntowa… – kończy Boycie.

Tomasz Lorek

KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×