Nie zrobiliśmy nic przeciwko klubowi - rozmowa z Tomaszem Suskiewiczem

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Tomasz Suskiewicz jest zadowolony, że klub z Częstochowy ze zrozumieniem podszedł do problemów Emila Sajfutdinowa. - Nie zostawiamy klubu na lodzie, mogą skorzystać za Emila z ZZ - mówi menedżer.

Jarosław Galewski: Podjęliście bardzo trudną, ale też dojrzałą decyzję o przerwie w startach. Często zawodnicy żałują, że ryzykowali, bo później konsekwencja są znacznie poważniejsze.

Tomasz Suskiewicz: Nie mam wątpliwości, że taka decyzja była konieczna. Jeżeli Emil będzie startował, jego problemy nie zostaną zażegnane. Nie chodzi o to, żeby jeździć do końca sezonu z urazem. To zdrowie musi być na nieco wyższym poziomie niż to było w ostatnim czasie. Musieliśmy powiedzieć stop, odpuścić starty przez najbliższe dwa i pół tygodnia. Jest szansa, że w tym czasie ta kość zaleczy się na tyle dobrze, że będzie mógł ten sezon kontynuować z lepszym zdrowiem.

Co przez te dwa i pół tygodnia?

- Zabiegi rehabilitacyjne polegają w tym przypadku tylko na laserach. Do tego trzeba najzwyczajniej w świecie pomóc organizmowi, żeby kość się szybciej zrosła. Nic więcej nie można w tym przypadku zrobić. Jak na razie to wszystko go boli. Po tym upadku w Grand Prix pewne rzeczy dopiero wychodzą. Mięśnie są obolałe, jest problem z barkiem. Na gorąco tego nie było wiadomo, a teraz pewne problemy się uwidaczniają.

Trzeba przyznać, że częstochowski klub jest bardzo życzliwy Emilowi i nie robi mu żadnych problemów, a wręcz okazuje duże wsparcie, kiedy zawodnik tego potrzebuje. Domyślam się, że to dla was niesłychanie ważne.

- Nasze relacje z klubem? Moim zdaniem można o nich mówić w samych superlatywach. Klub z Częstochowy nigdy nie robi problemów. Tak było również w tych trudnych i przykrych momentach, kiedy tata Emila był chory, czy kiedy zawodnik musiał lecieć na pogrzeb. Zawsze było zrozumienie i nigdy nie było problemu. Teraz jest kontuzja i pełna akceptacja takiego stanu rzeczy. Każdy z klubu widział jak Emil czuł się podczas meczu w Gorzowie czy w czasie spotkania w Tarnowie. Wszyscy sami zdawali sobie sprawę, że jego forma pewnie nie będzie najwyższa. Jazda z kontuzją też nie jest bezpieczna. Poza tym, z naszej strony nie zostało zrobione nic przeciwko klubowi. Emil ma więcej niż 15 dni zwolnienia. Jego zespół może zastosować ZZ. Nie było tak, że jeździliśmy co dwa tygodnie w Grand Prix, a nie startowaliśmy w lidze. Klub mimo wszystko nie będzie aż tak stratny. Oczywiście, wiem doskonale, że bez Emila innym zawodnikom musi być trudniej, ale mam nadzieję, że drużyna się zmobilizuje i efekt będzie dobry.

Emil jest na dobrej drodze, żeby zostać mistrzem świata i nie można się dziwić, że wiele temu podporządkowujecie. Jak w pana ocenie będą wyglądać najbliższe rundy Grand Prix?

- Idziemy właściwą drogą, ale ona jest ciągle długa. Zostało przecież pięć rund. Gdybyśmy mieli przed ostatnim turniejem 13 punktów przewagi, to można by mówić o tym, że szanse są większe. Na razie to jest naprawdę tylko 13 punktów. Jeszcze bardzo wiele w cyklu Grand Prix może się wydarzyć. Dyskusje na ten temat nie mają teraz sensu. To się po prostu w tej chwili nie wydarzy. Więcej będzie wiadomo dopiero w październiku. Do tego czasu trzeba odjechać bardzo wiele wyścigów i wywalczyć wiele punktów. Inni na pewno zrobią wszystko, żeby gonić Emila i zwiększyć w ten sposób swoje szanse.

Często lepszą jazdę zawodnika Grand Prix łączy się ze zmianą barw klubowych. Tak było choćby, kiedy Tomasz Gollob przechodził do Gorzowa. Czy coś w tym rzeczywiście jest?

- Na pewno! Ze stuprocentową pewnością mogę powiedzieć, że decyzja podjęta zimą była słuszna. Nie żałujemy jej. Cieszymy się, że trafiliśmy do Częstochowy. To było najlepsze, co mogliśmy wtedy zrobić - odejść z Bydgoszczy i zmienić klub. Jest teraz świeże spojrzenia na różne sprawy, inna atmosfera w klubie, inne podejście do zawodników poprzez cały management zespołu. W tym przypadku to fakty, o których trudno dyskutować. Najlepsza decyzja, jaką mogliśmy podjąć.

Mówi się, że złotego medalu w Grand Prix nie da się wywalczyć bez odrobiny szczęścia. Tego Emilowi wcześniej nieco brakowało.

- To prawda, że trzeba mieć szczęście, by zostać mistrzem świata. Do Emila ona się czasami uśmiecha. W tym sezonie jest nieco inaczej niż to bywało wcześniej. Kiedyś szczęście mieli inni, teraz ma go trochę Emil. Można powiedzieć, że co roku ktoś ma go więcej, a ktoś mniej. Ja jednak uważam, że los uśmiecha się do ciebie, kiedy sam jesteś dobry. Pewne zmiany w przygotowaniu zimowym i w mojej ocenie rewelacyjne przygotowanie sprzętowe - to wszystko działa bardzo OK. Udaje nam się ze wszystkim w miarę dobrze trafiać. Owszem, były dwa mecze, kiedy pojechaliśmy nieco gorzej. Dopadły nas problemy sprzętowe, ale szybko z tego wyszliśmy. Z rywalizacji o tytuł wypada Chris Holder. Teraz głównym rywalem będzie tylko Tai Woffinden i to na niego będziecie się przede wszystkim oglądać?

- Nie chciałbym wyrokować w ten sposób. Tak jak mówiłem, poczekajmy do października. Na pewno informacja o kontuzji Chrisa jest przykra. To naprawdę nasz bardzo dobry kolega. Rywalizujemy już chyba od siedmiu lat. Tak było w mistrzostwach świata juniorów, a od dłuższego czasu tak jest w dorosłym żużlu. Zawsze informacja o kontuzji kolega jest nieprzyjemna i powoduje, że człowiekowi robi się smutno. Lepiej wygrywać z kimś na torze, a nie dlatego, że jest on w szpitalu.

A ten rok w Grand Prix jest przełomowy? Młodzi zawodnicy nie dochodzą już do głosu, oni grają w tym sezonie pierwsze skrzypce w żużlowej elicie.

- Z punktu widzenia i Emila bardzo byśmy tego chcieli. Byłbym jednak daleki od przekreślania nieco starszych zawodników. Pewnie, że z wiekiem skuteczność może się nieco pogorszyć. Pierwsze turnieje pokazały jednak, że Tomek Gollob potrafi wygrywać turnieje czy być w czołówce. Doświadczenie przemawia za starszymi. Młodzi mają ułańską fantazję, jeżdżą nieco odważniej i czasami szybciej, nie narzekają na sprzęt. Mają dobrych sponsorów, w miarę dobrze przygotowany sprzęt i dzięki temu wygrywają. Nie zapominajmy jednak za szybko o starszych zawodnikach. Taki żużlowiec w ciężkich chwilach wie co zrobić, bo przeszedł ich w życiu więcej. Młody chłopak się dopiero tego uczy. Wiele rzeczy może się jeszcze zmienić.

Kiedy Emil wróci po kontuzji silniejszy jego polski zespół jest w stanie sprawić niespodziankę i wywalczyć złoty medal DMP?

- Mistrzostwo Polski? W tym przypadku na równym i wysokim poziomie musiałaby pojechać cała drużyna. To nie jest tak, że Emil wróci i wszystko załatwi. Włókniarz ma w mojej ocenie potencjał. Myślę, że medal ta drużyna jest w stanie na pewno zdobyć. Nie powinno to być jakimś większym problemem, choć wiadomo, że nie zawsze udaje się wygrywać i nie za każdym razem wszyscy są w najwyższej dyspozycji. Inne drużyny też się borykają z jakimiś problemami. Szans Włókniarza bym na pewno nie przekreślał ani nie umniejszał.

Po kontuzji Emila z wyliczanki faworytów do złota w DPŚ wypadnie automatycznie Rosja. Zgadza się pan jednak, że do tego zespołu może należeć przyszłość w światowym speedwayu?

- Powiem panu inaczej. Jeżeli federacja rozwiąże problemy, które są w rosyjskim żużlu, to w mojej ocenie Rosjanie zdominowaliby Drużynowy Puchar Świata na kolejne kilka lat. To są młodzi zawodnicy, bardzo wiele potrafią, ale brakuje im nieco sprzętu, opieki osób, które mogłyby ich poprowadzić. To muszą być ludzie, którzy wprowadzą ich na te żużlowe salony i pokazać, jak to odbywa się w tej rywalizacji na najwyższym światowym poziomie. Teraz udało się znaleźć pieniądze na start tych chłopaków w DPŚ, być może dlatego, że zrobiło się wokół tego trochę szumu. Wyglądało to obiecująco, ale kontuzja Emila nieco pokrzyżowała wszystkie plany. Wydaje mi się, że nadejdzie w końcu ten dobry czas dla rosyjskiego żużla i znajdą się osoby, którym będzie zależało na tym, żeby drużyna była wspomagana. Naprawdę wierzę, że ktoś w federacji zauważy, że ten żużel jest na wysokim poziomie. Pamiętam, że kiedyś polska reprezentacja też nie miała sponsorów. Przyszedł w końcu taki okres, że udało się to wszystko zorganizować.

A sukcesy Emila znaczą coś w Rosji dla szerszego grona odbiorców czy pozostają raczej anonimowe?

- Wydaje mi się, że tak. Grand Prix nie jest pokazywane w telewizji otwartej, ale wiemy, że coraz więcej osób ogląda te zawody w internecie. Są nawet robione w pubach wieczory z Grand Prix i tych osób przybywa. Takie mamy przynajmniej sygnały z Rosji. Oby ta popularność żużla tam wzrosła. Bardzo byśmy tego chcieli, bo wszyscy mogą mieć z tego pożytek.

Jesteś kibicem "czarnego sportu"? Mamy dla Ciebie fanpage na Facebooku. Zapraszamy!

Tomasz Suskiewicz uważa, że przejście do Częstochowy bardzo pomogło Emilowi Sajfutdinowowi
Tomasz Suskiewicz uważa, że przejście do Częstochowy bardzo pomogło Emilowi Sajfutdinowowi
Źródło artykułu: