Kibicom łatwo jest mówić, że drużyna spadła przeze mnie - rozmowa z Nickim Pedersenem

Mateusz Kędzierski
Mateusz Kędzierski

W niedzielę byliśmy świadkami wielkiego skandalu w finale polskiej ligi. Unibax Toruń nie podjął rękawicy i ostatecznie żużlowcy tego klubu nie wystartowali w zawodach. Co sądzisz o całej tej sytuacji? Wielu obcokrajowców związanych ze środowiskiem żużlowym mówi, że takie rzeczy mogą się wydarzyć jedynie w Polsce.

- Tego typu sytuacje rzeczywiście mogą dziać się w Polsce. Ale w mojej opinii tak właśnie jest, ponieważ speedway w Polsce jest najbardziej popularny. Wszystko może się tutaj wydarzyć. W Polsce zawodnicy zarabiają najwięcej, a na stadiony przychodzi tysiące kibiców. Tą ligę żużlową porównałbym do piłkarskiej ligi w Hiszpanii. To są potężne rozgrywki. Staram się zrozumieć obie strony. Oczywiście Toruń nie był w stanie pojawić się na tym meczu w mocnym składzie, ponieważ ma kontuzjowanych dwóch czołowych zawodników. Doskonale zdawali sobie sprawę, że przegrają i nawet próbowali przełożyć to spotkanie. Rozumiem również Zieloną Górę, gdzie na stadionie czekał komplet kibiców i stacja telewizyjna, by obejrzeć zawody.

Uważasz, że zachowanie Unibaksu nie było fair?

- To nie było fair play dla obu klubów. Takie incydenty czasami mają miejsce. Toruński klub powinien był poradzić sobie ze swoimi problemami. Teraz łatwo jest patrzeć wstecz na to, co się stało. Oczywiście jest to wielka tragedia dla tego sporu. Miejmy nadzieję, że obie strony siądą do rozmów i wyjaśnią sobie wszystko.

Moje kolejne pytanie będzie dotyczyło twojej przyszłości w lidze polskiej. W ostatnim czasie, w zmaganiach I ligi, trzymałeś kciuki za swój były klub z Gdańska. Jak się okazało, uzyskali oni awans do Ekstraligi, a coraz głośniej mówi się o tym, że to właśnie ty masz wzmocnić ekipę znad Bałtyku na przyszły sezon.

- Bardzo lubię to miejsce, ale czy włodarze tego klubu mnie chcą, czy nie, tego nie wiem. Jak na razie nie otrzymałem od nich żadnej oferty. W zeszłym tygodniu wypożyczyłem tor w Gdańsku żeby potrenować. Nigdy nie zamykam za sobą drzwi, gdy odchodzę z danego klubu. Kilka lat jeździłem w jakimś klubie, później z niego odszedłem, ale po jakimś czasie znów podpisałem tam kontrakt. Taki jest biznes. Na tą chwilę nie mam od włodarzy z Gdańska żadnych ofert. Są też inne kluby, z którymi byłem związany w przeszłości, więc zobaczymy jak będzie. Drzwi dla klubów są cały czas otwarte i zobaczymy w jakiej drużynie znajdę się w przyszłym roku.

PGE Marma Rzeszów dość nieoczekiwanie spadła z ENEA Ekstraligi. Wielu rzeszowskich kibiców wini za to właśnie ciebie, ponieważ w pierwszej fazie rundy zasadniczej, gdy doznałeś kontuzji ręki, startowałeś w cyklu Grand Prix, ale na mecze ligowe byłeś niedysponowany.

- Kiedy ktoś spojrzy na to jako prawdziwy kibic i znawca żużla, to mnie zrozumie. Ja bardzo chciałem powrócić do ścigania w lidze. Kibice powinni zrozumieć też to, że pieniądze za Grand Prix dostaję już w marcu. W trakcie cyklu nie dostaję żadnych pieniędzy. Tak jak powiedziałem, otrzymuję pewną kwotę pieniędzy od sponsorów jeszcze przed startem cyklu, a to tak naprawdę prawie nic. Oczywiście chciałem rywalizować zarówno o mistrzostwo świata, jak i reprezentować swój klub w Polsce, gdzie mam płacone tygodniowo i dostaję pieniądze tylko wtedy, gdy punktuję. W tym roku z powodu kontuzji straciłem bardzo dużo pieniędzy. Jeździłem w Grand Prix i byłem w stałym kontakcie z Martą (Półtorak). Po każdej rundzie cyklu chciałem startować w meczu w niedzielę, ale jak wszyscy wiedzą, znów przytrafiały mi się upadki, a po nich moja ręka była trzykrotnie większa, bo aż tak puchła, stąd jazda w meczu była niemożliwa. Po jednym z Grand Prix przyjechałem nawet do Leszna i chciałem jechać, ale rano, gdy się obudziłem, moja ręka w ogóle nie funkcjonowała.

Łatwo jest więc kibicom mówić, że winią mnie za spadek, ale kontuzje są wpisane w ten sport! Po pierwsze, powinni winić Taia Woffindena za złamanie mi ręki (śmiech). Ja nie winię nikogo, bo taki jest speedway. Jeśli spojrzysz na wynik całej drużyny, to można stwierdzić, że to nie był team. Kilku zawodników zupełnie nie punktowało, mimo że nie byli kontuzjowani! Co więcej, zdobywali mniej punktów niż ich średnie biegowe. Nie chcę wymieniać tutaj nazwisk, bo każdy doskonale wie o kim mówię. Jeśli te chłopaki wykonaliby robotę, jaką mieli do zrobienia, to uważam, że pozostalibyśmy w lidze. Jeżeli klub z Rzeszowa startowałby w przyszłym roku w Ekstralidze, to przed startem sezonu chciałbym spotkać się z Martą i ustalić razem z nią kształt zespołu oraz sprawy organizacyjne. Marta zasługuje na medal. Tworzy rzeszowski żużel od 10 lat i nie udało jej się jeszcze wywalczyć medalu. Niedługo nadejdzie czas na stworzenie nowej drużyny i dobranie Marcie odpowiednich osób do zarządzania klubem.
Jaka będzie przyszłość Nickiego Pedersena w polskiej lidze? Jaka będzie przyszłość Nickiego Pedersena w polskiej lidze?


Oglądaj TAURON SEC tylko w TVP Sport
Czy Nicki Pedersen to główny winowajca spadku PGE Marmy Rzeszów do I ligi?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×