Czas skończyć z frajerstwem - rozmowa z Władysławem Komarnickim, członkiem Rady Nadzorczej Speedway Ekstraligi

Damian Gapiński
Damian Gapiński
Nie każdy klub ma taki komfort jak obecność przy nim możnego sponsora, jakim był Roman Karkosik. Sponsor Unibaksu zapowiedział odejście z polskiego żużla. To dobra, czy zła wiadomość?

- Byłem w tym sporcie, kiedy upadał Apator. Nie życzę tego Unibaksowi, ale takie zagrożenie niestety widzę. Sam wiem, jak trudno znaleźć sponsora takiego, jakim był Roman Karkosik. Uważam osobiście, że miasto Toruń, mieszkańcy i prezydent mają mu wiele do zawdzięczenia. Gdyby nie on, to nie powstałaby MotoArena, a w klubie nie jeździliby topowi zawodnicy. Nie chcę być złą wyrocznią, ale boję się, że jego odejście spowoduje problemy i turbulencje finansowe.

No tak, ale czy obecność tak możnego sponsora przy klubie, która pozwala na skompletowanie dream teamu, a tym samym podwyższanie zarobków zawodników, to dobra sytuacja dla całej ligi?

- Na całym świecie tak jest. Właśnie dlatego walczyłem o KSM, bo on nie pozwalał na tworzenie takich zespołów. To jest odpowiedź na brak KSMu.

Tylko w ostatnim czasie z żużla odeszli lub zamierzają odejść Józef Dworakowski, Marta Półtorak, Roman Karkosik, czy grupa Lotos. Czy to jakiś znak ostrzegawczy dla żużla?

- To bardzo niepokojące zjawisko. Takich ludzi, którzy kochają ten sport trzeba namawiać, żeby sponsorowali całą ligę. Tak zrobiłbym zresztą z Romanem Karkosikiem - namówiłbym go na sponsoring ligi. Wiem ile pieniędzy wydał na ten sport. Takich ludzi trzeba ogromnie szanować i żałować, że odchodzą.

Należy żałować, że odchodzą, czy stworzyć warunki, w których tendencja będzie odwrotna i będą chcieli sponsorować żużel?

- Należy zrobić wszystko, aby ludzi pokroju Romana Karkosika zatrzymać przy żużlu. Koniec kropka. To są wartości dodane, które pozwolą na rozwój ligi.

Ale sponsorzy od kilku lat negują zasady panujące w żużlu i odchodzą. Jakie działania konkretnie należy podjąć, aby ta sytuacja uległa zmianie?

- Zapewniam pana, że ten krzyk rozpaczy w postaci apelu prezesa Dworakowskiego w swoim czasie i wszystkich tych, którzy poparli tezę, aby PZM przejął władzę w ramach Speedway Ekstraligi, był najlepszym okresem dla żużla. Czas, kiedy to kluby rządziły, był najbardziej stracony dla żużla. W Polsce nie możemy sami sobą rządzić, bo jeszcze do tego nie dorośliśmy. Nie mogę zdradzać kulis naszych spotkań jako prezesów klubów. Mogę powiedzieć tylko tyle, że nie byliśmy wystarczająco dojrzali, aby wziąć to w swoje ręce. Może to śmiesznie zabrzmi, ale ja w swoim życiu w biznesie widziałem wiele, ale takiego towarzystwa jakie spotkałem w gronie wspólników, jeszcze nie spotkałem. Ja wiem, że pan nie jest zwolennikiem układu, w którym PZM rządzi, ale moim zdaniem ten układ jest najlepszy.

Nigdy nie powiedziałem, że nie jestem zwolennikiem takiego układu. Zawsze podkreślałem, że należy dążyć do rozwiązań, które obowiązują w NBA, gdzie rządzi jedna osoba, a klubom stwarza się odpowiednie warunki do startu w lidze. Czyli załatwia sponsorów, ustala reguły gry i tak dalej. W tym momencie kluby narzekają, że Rada Nadzorcza podwyższyła sobie wynagrodzenia, a udziały przy podziale środków finansowych PZM wzrosły. Czy na tym polega tworzenie odpowiednich warunków dla klubów?

- Na każdym posiedzeniu Rady Nadzorczej dostajemy sprawozdanie ze spotkań platformy komunikacyjnej. Jeszcze ani razu takie zarzuty względem PZM i Rady Nadzorczej nie padły. Takie pogłoski pojawiają się w kuluarach pewnych rozmów, ale plotkami bym się nie zajmował. Podstawą oceny tego, czy Spółka działa właściwie jest to, jakie wpływy mają kluby. Mogę panu powiedzieć tylko tyle, że siedem lat temu mieliśmy 30 procent tego, co kluby mają dzisiaj. To najlepiej świadczy, że idziemy we właściwym kierunku. Pamiętam czasy, kiedy nie mieliśmy nic z telewizji, a jedynym sponsorem ligi była spółka pana Karkosika. Dzisiaj mistrz Polski za sam tytuł dostanie 800 tysięcy złotych. Myślę, że nie ma porównania z tym, co było wcześniej.

Czyli wpływy ze sprzedaży praw telewizyjnych są coraz większe, frekwencja na stadionach przyzwoita, większość klubów posiada sponsorów tytularnych, a jednocześnie coraz głośniej słyszymy, że sytuacja jest tragiczna. Dlaczego?

- Bo jesteśmy frajerami, którzy płacą coraz więcej. Spirala została rozdmuchana do granic możliwości. Czas z tym skończyć. Czas skończyć z frajerstwem.
Czas skończyć z frajerstwem! - apeluje Władysław Komarnicki Czas skończyć z frajerstwem! - apeluje Władysław Komarnicki
Jak mamy skończyć z frajerstwem, jak już teraz kilka klubów walczy o możliwość organizacji za wielkie miliony Grand Prix w swoim mieście?

- Mówiąc kolokwialnie – pieniądz jest coraz trudniejszy i myślę, że potencjalni organizatorzy GP również będą musieli zweryfikować swoje możliwości. Prezesi będą musieli odpowiedzialnie podejść do tematu pieniędzy. W przeciwnym razie będą ścigani za długi, do których doprowadzili. Wierzę, ze wróci normalność.

Jakie sygnały powodują, że wierzy pan w powrót do normalności?

- Pierwszym sygnałem są licencje nadzorowane. Idziemy na rękę klubom, ale one muszą wiedzieć, że nie zawsze tak będzie. Ona jest dla klubów, które potrafią z tego skorzystać. Tak samo jest w biznesie. Przedsiębiorca, który popadł w tarapaty ma dwie możliwości - albo zwinąć interes, albo skorzystać z propozycji układu sądowego. Kto tego nie zrozumie, skończy źle.

Jak pan ocenia zmiany zachodzące w Speedway Ekstralidze od strony sportowej?

- One idą w dobrym kierunku. Jesteśmy informowani przez zarząd na posiedzeniach Rady Nadzorczej. Przewodniczący Andrzej Witkowski widzi wszystkie zagrożenia. Dobrym ruchem było powołanie platformy komunikacyjnej, na której wszystkie problemy są omawiane. Tego wcześniej nie było. Od strony sportowej liczę na wyrównany sezon. Faworytów jest siedmiu, ale i tego ósmego Gdańska bym nie skreślał. Wierzę w Stanisława Chomskiego, bo to jest bardzo dobry trener. Myślę, że Wybrzeże będzie tak samo walczyć, jak w zeszłym roku Sparta. Nikt nie przypuszczał, że spadnie Rzeszów, który miał aspiracje na medal. Liczę, że ten scenariusz się powtórzy i Wybrzeże będzie walczyło o utrzymanie.

Wszyscy zadają sobie pytanie, czy Unibax odrobi straty i zdoła awansować do pierwszej czwórki?

- Myślę, że tak. Trochę pechowo zaczynają z Wardem. Ich siła jest jednak ogromna. Mają bardzo dobry skład. Jest Gollob, który przeżywa kolejną młodość w dość dostojnym wieku. Praktycznie nie mają słabych punktów.

Każdego roku podkreślamy, że liczba skandali w minionym sezonie wyczerpała już chyba swój limit. Tymczasem pojawiają się nowe, które zaskakują swoją skalą. Myśli pan, że w tym sezonie uda się ich uniknąć?

- Myślę, że limit wyczerpano. Skończyli się prezesi cwaniacy, którzy medale rzeźbili torem. Dlatego zawsze będę chwalił decyzję prezesa Witkowskiego w zakresie wprowadzenia komisarzy torów. Jeżeli ktoś jest przeciwny, to tylko dlatego, że chciałby kombinować z torem. Tej decyzji będę bronił jak lew.

Ja nie jestem prezesem klubu, ale uważam tę decyzję za błędną, bo powielono jedynie kompetencje, które wcześniej posiadał sędzia. Nie lepiej wymagać od sędziów bardziej zdecydowanych działań?

- W tym zakresie się z panem nie zgodzę. Ja wiem, jakie preparacje torów w przeszłości miały miejsce. Jak orano, robiono ścieżki i tak dalej. Za kilka lat być może udzielę wywiadu na temat kombinacji niektórych prezesów.

Dlaczego nie powie pan o nich teraz?

- Bo chcę mieć święty spokój. Za parę lat, pisząc swoje wspomnienia opiszę to wszystko. Między innymi dlaczego jeden z finałów rozgrywano trzykrotnie. Na dzień dzisiejszy chce jednak w spokoju przyglądać się wydarzeniom wokół polskiego żużla.

Rozmawiał: Damian Gapiński

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!

KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×