Przed meczem mało kto stawiał na zawodników Renault Zdunek Wybrzeża Gdańsk. Ci jednak wykorzystali wszystkie problemy swojego rywala, który przyjechał nad morze po pewne dwa punkty i po znakomitej końcówce wygrali mecz. - Widać, że spięliśmy pośladki na maksa i pokazaliśmy Aniołom gdzie jest ich miejsce - chyba w piekle - pyta Artur Mroczka.
Czerwono-biało-niebiescy w niedzielę przegrywali już różnicą dziesięciu punktów, ale ani na chwilę się nie poddali. - W tym sporcie trzeba być profesjonalistą i czuć wszystko co się robi. My czujemy i mamy "team spirit". Jesteśmy młodzi, gniewni i mamy walkę w sercu. Nie powiedzieliśmy ostatniego słowa. Będziemy do końca gnieść tę ligę - powiedział żużlowiec, który z bardzo dobrej strony pokazał się w biegach 7-9, w których wyjechał na tor trzy razy z rzędu. - Ja nie liczę punktów, tylko staram się wygrywać wszystkie biegi. To jest coś co jest niemożliwe. Podbuduje nas ta wygrana i bardziej będziemy walczyć o medale, niż patrzeć czy spadniemy. Jak dajemy radę Toruniowi - co prawda bez Warda, ale zawsze - to dlaczego mamy się czuć gorsi od kogokolwiek - zauważył zawodnik klubu znad morza.
Początek spotkania w wykonaniu wychowanka klubu z Grudziądza nie zwiastował jednak tak dobrego występu, gdyż przyjechał on za Emilem Sajfutdinowem i Wiktorem Kułakowem. - Tor był troszeczkę inny, niż przez ostatnie dni treningowe. Był on gotowy od soboty od godziny 11:00, bo taki był wymóg ligi. Wiadomo, że wiatr, słońce i opady wpływają na nawierzchnię. W pierwszym swoim biegu jechałem drugi i myślałem że Marcel jedzie obok mnie, a był to Kułakow. Wziąłem drugi motocykl, bo wiedziałem, że na twardszej nawierzchni będzie lepszy i wszystko zagrało tak, jak powinno. Zdobyłem z bonusami 12 punktów, drużyna 46 i wszyscy są zadowoleni oprócz Torunia - śmiał się Artur Mroczka.
Renault Zdunek Wybrzeże ma niezwykle ciężki początek sezonu. Borykająca się z wieloma problemami drużyna po pokonaniu wicemistrzów kraju, tym razem pojedzie do Tarnowa zmierzyć się z brązowym medalistą ubiegłego sezonu, który dodatkowo na inaugurację wygrał z mistrzem. - Trzeba jechać na luzie i zrobić co się da. Może wygramy? Jak tak by się stało, to już sam nie wiem co o tym myśleć (śmiech). Jesteśmy po pierwszym meczu ligowym. Presja już przeszła i wiemy w jakiej jesteśmy formie. Wygrane z drużynami pierwszoligowymi nic nie znaczyły. Jak jest serce do walki, to jest wynik - uważa Mroczka.
Czy kiedykolwiek zawodnik gdańskiego klubu przygotowując się do meczu miał świadomość, że jego rywal jest aż takim faworytem? - Jadąc do Gdańska na mecz byłem przekonany, że jadę wygrać mecz i się to udało. Rzadko kiedy jedzie się z tak topową drużyną i się wygrywa, a ja to po prostu czułem. Nie myślałem o niskiej porażce - ripostuje zawodnik. - Nas już teraz nic nie będzie w tym roku w stanie podłamać. Sezon trwa bardzo szybko i nawet jak coś nie wyjdzie, jest następny mecz. Trzeba wszystko poprawiać i starać się jechać jak najlepiej - zakończył.