Polonia Bydgoszcz zaciekle walczyła w niedzielę z ŻKS-em ROW Rybnik. Sytuacja zmieniła się po długiej przerwie spowodowanej oczekiwaniu na ambulans, kiedy to rybniczanie dopasowali się do nawierzchni i podwójnie zwyciężyli trzy ostatnie gonitwy. - To oczekiwanie na karetkę trochę nas trochę wytrąciło z równowagi. Długi czas oczekiwania, a tor wyschnął maksymalnie. Nie był dziś polewany, bo pogoda była jaka była, ale to nas wybiło z rytmu. W powtórce tego jedenastego biegu ja sam dałem d**y. Nie przytrzymałem wyjścia z krawężnika, trochę wywiozłem Roberta Kościechą za co przepraszam i skończyło się wtedy remisem. Gdyby ta pierwsza odsłona była dokończona, a "Bally" by nie walnął to byłoby na pewno lepiej, bo wychodziliśmy na 5:1. Tor nie był wtedy aż tak trzymający, ale był okej, pasował nam. Na pewno byśmy ten bonus wtedy wywieźli. Stało się jak stało, wygrała drużyna lepsza - powiedział portalowi SportoweFakty.pl, Marcin Jędrzejewski.
[ad=rectangle]
Gryfy zajmują obecnie czwartą pozycję w tabeli Nice Polskiej Ligi Żużlowej i są o krok od awansu do kolejnej fazy rozgrywek. - Celem minimum w Rybniku było zdobycie bonusu. Nie udało się jednak tego zgarnąć, a wszyscy widzieli, że była szansa nawet na zwycięstwo. Jedziemy dalej, walczymy o play-offy. Być może jeszcze tu wrócimy i powalczymy o dobry wynik - oznajmił "Siopek".
Niedzielny start Jędrzejewskiego w Rybniku nie był dla niego zbytnio udany, bowiem wychowanek Polonii Bydgoszcz zdobył tylko 4 punkty i jeden bonus - Jeździłem tutaj drugi raz, ale ten tor to jest czary mary. Jadąc przy krawężniku z wyjścia z łuku, okazuje się, iż jest tam jeszcze na tyle miejsce, że dwóch rybniczan się mieści. Mają opanowany ten owal chłopaki jak nikt inny i to na pewno im pomogło. Pokazaliśmy się z nie najgorszej strony, szkoda tej karetki i długiej przerwy. Najważniejsze jest jednak to, żeby Damianowi Balińskiemu nic się nie stało i jak najszybciej wrócił do nas, by cieszyć kibiców swoją jazdą - mówił 28-latek.
Kolejny start bydgoszczan dopiero 26 lipca. Gryfy zmierzą się wtedy na własnym obiekcie z Lokomotivem Daugavpils. - Jadę wszędzie po równo. W Bydgoszczy raz i na innych obiektach również po raz. Zobaczymy co teraz trener wymyśli, czy kogoś odstawi, czy nie. Sprzęt był chyba tutaj dobry, a ja sam nie jechałem jak powinienem. Parę błędów się przytrafiło. Szukałem dzisiaj prędkości, znalazłem ją w drugim motocyklu, ale później wyschnął tor i była lipa - zakończył Marcin Jędrzejewski.
[event_poll=35179]
a czy wiesz czy brzózek po drodze nie było?