Awans obu polskich młodzieżowców nie jest w żadnym wypadku przypadkowy. Nie pierwszy sezon stanowią oni o sile swoich zespołów w lidze, a obecnie znajdują się w gronie dziesięciu najskuteczniejszych jeźdźców PGE Ekstraligi. Podczas GP Challenge w Rybniku pokonali oni wielu bardziej doświadczonych zawodników, na czele z Fredrikiem Lindgrenem, Leonem Madsenem czy Peterem Kildemandem. - Patrząc na dyspozycję Piotrka i Bartka w lidze, a także pozostałych zawodach, to trudno się dziwić, że wywalczyli ten awans. Niewiele nawet brakowało, a w cyklu Grand Prix mielibyśmy obu braci Pawlickich. Mieli taki plan i gdyby nie udany atak Chrisa Harrisa w ostatnim wyścigu, po prostu by im się to udało. Można było się obawiać takich zawodników jak Madsen czy Kildemand, ale Bartek i Piotrek sprostali temu wyzwaniu, potwierdzając przy tym, że znakomite wyniki, jakie od dłuższego czasu notują nie są wcale przypadkowe. Ich sukcesu nie można rozpatrywać w kategorii dużej niespodzianki - ocenił trener Stanisław Chomski.
Czym innym jest jednak sam awans, a czym innym utrzymanie w cyklu Speedway Grand Prix. Jak podkreśla doświadczony trener, młodzi zawodnicy powinni zdobywać doświadczenie i cieszyć się jazdą, niekoniecznie spoglądając na klasyfikację generalną. - Już sam fakt, że w tak młodym wieku awansowali do tego elitarnego grona jest znakomitym osiągnięciem. Radziłbym im, by każdy kolejny turniej Grand Prix traktowali osobno. Mają na pewno ambitne cele i będą zakładać walkę o dobry wynik, ale trudno, by już w pierwszym roku, nie mając bogatego doświadczenia, któryś z nich został mistrzem świata. Powinni podchodzić do każdego turnieju z chęcią pokazania się z jak najlepszej strony. Nie zgadzam się przy tym z tymi osobami, które mówią, że Bartek Zmarzlik jest jeszcze na to za młody. Uważam, że jeśli dany uczeń jest zdolny i zaliczył już wszystkie etapy szkolenia, to poziom edukacji należy dostosować do niego. Grand Prix to dla niego żużlowy uniwersytet i może sobie na nim z dobrym skutkiem poradzić - dodał gorzowski szkoleniowiec.
Pozostaje pytanie czy stała jazda w cyklu SGP nie odbije się na wynikach Piotra Pawlickiego i Bartosza Zmarzlika w lidze. Przykład Macieja Janowskiego z Betardu Sparty pokazuje jednak, że pogodzenie tego jest możliwe. - Noc po Grand Prix zawodnicy spędzają często na lotniskach i w drodze, bo dzień później jedzie zwykle liga. Nie każdy potrafi się do takich warunków zaadaptować, co później odbija się na dyspozycji fizycznej i psychicznej zawodnika. Może to przełożyć się na gorszą postawę w lidze, ale do tego tematu trzeba podchodzić indywidualnie. Bardzo ważna jest logistyka i polityka startowa. Wszystko musi być rozsądnie poukładane. Zarówno Piotrek, jak i Bartek marzą o tym, by zostać w przyszłości mistrzami świata. To, czym im się to uda uzależnione jest od wielu okoliczności. Innej drogi, niż podjęcie wyzwania, jakim jest jazda w Grand Prix tutaj nie ma. Może nie być to łatwe, ale mam nadzieję, że będą czerpać z doświadczeń swoich starszych kolegów. Bartek ma bardzo dobry kontakt z Tomaszem Gollobem, z kolei Maciej Janowski ma oparcie w Gregu Hancocku. Myślę, że z Piotrkiem Pawlickim będzie podobnie. Prowadzi go ojciec, który był przecież zawodnikiem, a ma przy tym kontakt z innymi uczestnikami Grand Prix. Myślę, że na bazie tych wszystkich doświadczeń może być im nieco łatwiej - podsumował trener Chomski.
Harris na przykład uczy się od lat i wychodzi jemu nie SGP, lecz awans (kolejne awanse) do tego cyklu.
Życzę obu naszym młodym powodzeni Czytaj całość
"Trening. Przemkowi coś nie idzie
Przemek: ten sinik nie jedzie, jakiś toporny jest.
Piotr : wstawcie go w moją ramę.
Ciąg dalszy tre Czytaj całość