Jerzy Kanclerz ma kandydata na mistrza świata. "Furiat, który ostatnio się zmienił"

Mateusz Lampart
Mateusz Lampart

W swojej hierarchii spośród Polaków najwyżej stawia pan Zmarzlika?

- Zdecydowanie. Z Hampelem jest wielka niewiadoma. Obym się mylił, ale patrząc na Janowskiego i choćby jego występ w Grudziądzu, to trzeba poczekać aż wejdzie on na wysokie obroty.

Dla Hampela ten sezon będzie walką o konkretny cel sportowy czy jedynie wdrażaniem się po kontuzji?

- Pamiętam, jak 2 lata temu przed sezonem powiedziałem mu: "Masz wszystkie predyspozycje do tego, aby zdobyć tytuł mistrza świata". Teraz Hampel ma 34 lata. Kiedy w 1993 roku byłem w Pocking i Tomasz Gollob miał 22 lata, to wszyscy - łącznie z Nielsenem i Ermolenką - powtarzali, że Gollob jeszcze ma czas. Sukces osiągnął jednak w 2010 roku. To pokazuje, że trzeba maksymalnie wykorzystać każdy sezon, aby zdobyć jakikolwiek medal. W Grand Prix wszyscy zawodnicy są przygotowani na sto procent. Różne tory, warunki i nawierzchnie powodują, że żużlowcy startując w każdych zawodach, nie wiedzą jak się dopasować. Korekty robią dopiero w trakcie rywalizacji. Hampel wygrał sześć turniejów Grand Prix, ale nadal jego marzeniem jest złoty medal. Do tej pory Polska doczekała się dwóch mistrzów świata - Jerzego Szczakiela i Tomasza Golloba. Czekamy teraz na trzeciego. Byłem przekonany, że będzie nim Hampel, ale czy on dojdzie do tak wysokiej dyspozycji? To bardzo sympatyczny zawodnik, ale czas leci. Na pewno jeszcze o nim usłyszymy, ale trudno powiedzieć, czy dojdzie do perfekcji. Warto pamiętać, że Tommy Knudsen i Leigh Adams nigdy nie byli mistrzami świata. Mark Loram w 2000 roku został czempionem, chociaż trochę przypadkowym, bo nie wygrał żadnego turnieju. W ogóle Brytyjczyk wygrał dwa turnieje, w 1999 roku.


Dzika karta dla Patryka Dudka na zawody w Warszawie wydaje się bardzo dobrym pomysłem.

- To strzał w dziesiątkę, z tym w ogóle nie będę polemizował. Obawiałem się o niego, bo na początku sezonu miał taką formę, że jeździł i wygrywał co chciał, ale potem trochę obniżył loty. Jeśli chodzi o zawodników zagranicznych, to taką dyspozycję miał także Chris Holder, ale również teraz idzie mu nieco gorzej. Zobaczymy, co pokaże w Krsko.

ZOBACZ WIDEO Tomasz Gollob przeżył katastrofę lotniczą. "Miałem myśl, żeby wyskoczyć z samolotu" [2/3]

Polski Związek Motorowy powołał komisję, która będzie nadzorowała prace Ole Olsena związane z budową sztucznego toru. To zagwarantuje brak kolejnych problemów z nawierzchnią?

- Niestety wiemy, jakie były perypetie rok temu. Nawierzchnia była wtedy trzymana w magazynie na Żoliborzu i tam dostała się do niej woda. Cykl przygotowań rozpoczynał się parę dni przed Grand Prix, co spowodowało, że nawierzchnia nie związała się zbyt dobrze. Ole Olsen tego samego błędu już nie popełni. Mam jednak swoje zdanie, że ubiegłoroczny turniej w Warszawie to była wielka klapa. Nie chciałbym się wymądrzać jako Jerzy Kanclerz, ale powiem krótko - były osoby za to odpowiedzialne. Śmiem twierdzić, że dwóch zawodników - nie chcę głośno wymieniać nazwisk - powiedziało, że nie jedziemy i koniec, kropka. Wystarczyło odjechać 16 wyścigów i zaliczyć zawody. Okazało się, że nie zwalamy winy na nawierzchnię, tylko na maszynę startową. Ten zbieg okoliczności spowodował, że kibice odwrócili się od tego turnieju. Ja im się zresztą nie dziwię.

Odbije się to na tegorocznej frekwencji?

- Mówi się, że przyjdzie na Stadion Narodowy 40-45 tysięcy ludzi. Moim zdaniem jednak tylu widzów nie będzie. Na zawodach pojawi się powyżej 30 tysięcy. Już teraz jest bardzo wiele wolnych miejsc. Kibice pokazali dezaprobatę dla tego, co działo się w tamtym roku. Rekompensata w postaci biletów na mecz Polska - Reszta Świata dzień później chyba nie przyniesie efektu. Oby wszystko się udało. Nie rozumiem też zwalania winy na maszynę startową czy cokolwiek innego. Winny zawsze jest człowiek. Jeżeli Ole Olsen przygotował na Warszawę tylko jedną maszynę startową, to dla mnie było to śmiechu warte. To jednak nie zmienia faktu, że były osoby, które powinny zadbać o to, żeby maszyn było więcej. Ale tak to już jest, że jak się coś złego wydarzy, to wtedy jesteśmy mądrzejsi.

Jest pan pewien, że tym razem nie dojdzie do kompromitacji?

- Mam pewność, że ten turniej się odbędzie. Powielanie usterek po ubiegłorocznej nauczce nie wchodzi w grę. Ole Olsen wie, jaki popełnił błąd. Tak samo było kiedyś w Gelsenkirchen, czego byłem świadkiem. Dokładnie widziałem, jak wtedy wyglądała nawierzchnia. Transportowano ją również z Danii i także była zbyt mokra, przez co kibice nie weszli na obiekt. Mimo tego, jestem przekonany, że 14 maja Grand Prix w Warszawie odbędzie się.

W sobotę turniej w Krsko. Kto powalczy o triumf w Słowenii?

- Pierwsze zawody zawsze są loterią. Rozmawiałem z kilkoma znajomymi, bo już w czwartek wyjeżdżamy do Krsko. Słyszałem, że tam temperatura dopisuje. Na tamtejszym torze jest zawsze dobre ściganie. Słoweńcy liczą na czarnego konia w postaci Mateja Zagara. On ma tam dobrze pojechać, przynajmniej tak często było w historii tych zawodów. Według mnie o zwycięstwo powalczą na pewno Woffinden, Pedersen i Zmarzlik. Jako czwartego widziałbym Chrisa Holdera, ale pod warunkiem, że będzie w takiej formie jak na początku sezonu.

Czy wykluczyłby pan sensację, jaką była wygrana Martina Smolinskiego w Auckland w 2014 roku?

- Raczej tak, wygrana Niemca to był zbieg okoliczności. Wszystko mu wtedy sprzyjało, miał idealnie dopasowane przełożenia do tego toru. Takiej niespodzianki nie będzie. Pamiętam jednak, jak Kenneth Bjerre wygrał w Goeteborgu w 2010 roku, a mało kto na niego stawiał. My w swoim gronie zawsze robimy sobie wewnętrzne typowania. Mój kolega obstawił wtedy na Bjerre, że wygra. Zapytałem go, skąd taki typ. On powiedział tylko: "Zobaczysz, że wygra Bjerre". No i to był jedyny turniej, który Bjerre wygrał w historii Grand Prix. Wracając do Krsko - nie przewiduję wielkich niespodzianek, nikt nie wyskoczy jak Filip z konopi. Niespodzianką byłoby na przykład zwycięstwo Piotra Pawlickiego, Jasona Doyle'a lub obolałego Petera Kildemanda. Wygrana Zagara również byłaby dla mnie zaskoczeniem. Ten zawodnik ma do tej pory trzy zwycięstwa turniejowe, ale nigdy nie wygrał w Słowenii. Nie przypuszczam, żeby włączył się do walki o zwycięstwo w Krsko, ale jeśli by do tego doszło, to na pewno byłaby to mniejsza niespodzianka niż wygrana Smolinskiego w Auckland.

Rozmawiał Mateusz Lampart

KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×